Na blisko miesiąc przed wyborami, karty właściwie zostały już rozdane. Podział elektoratu na segmenty partyjne już się dokonał. Możliwe są jeszcze jakieś niewielkie zmiany w granicach dwóch procent. Nie one jednak zadecydują o wynikach. Mowa rzecz jasna o politycznych, a nie procentowych wynikach.
Otóż, z politycznego punktu widzenia sukces wyborczy można zdefiniować tak: dla PiS zwycięstwem będzie możliwość utrzymania status quo, czyli samodzielnego sformowania rządu.
Dla Konfederacji i PSL, sukcesem będzie samo wejście do Sejmu. Dla SLD/Wiosny/Razem - sukces to wejście do Sejmu i zajęcie miejsca blisko PO -KO. Tak blisko, by można zacząć w Sejmie grę o tytuł "prawdziwego Lidera" opozycji.
Dla PO-KO sukcesem byłoby zdobycie tylu mandatów by wespół z SLD i PSL ( przy braku Konfederacji) móc myśleć o większości.
Co z tego wynika? Tyle, że o politycznym sukcesie w wyborach zadecyduje FREKWENCJA. Przy wysokiej, takiej jak np. w euro-wyborach, szanse Konfederacji na przekroczenie progu będą żadne a PSL-u nikłe. Wówczas z mechanizmu ordynacji wyborczej wynika, że PiS miałby zapewnione rządy samodzielne. Gra więc teraz toczyć się będzie o to, jak wysoka będzie frekwencja i kto lepiej zmobilizuje swój elektorat. Nie ulega przy tym wątpliwości, że będą to najważniejsze wybory od 30 lat.
Czas ucieka, a liczyć się będzie każdy głos!
Inne tematy w dziale Polityka