r.szklarz r.szklarz
174
BLOG

Niedzielny Keynesista

r.szklarz r.szklarz Gospodarka Obserwuj notkę 0

Projekt zmiany ustawy Kodeks Pracy napełnia mnie ogromną radością. Oto okazuje się, że te wszystkie lata gonienia w rozwoju gospodarczym państw zachodnioeuropejskich nie poszły na marne. W końcu i my możemy sobie pozwolić na odrobinę wytchnienia skoro tak długo wypracowywany dobrobyt w końcu w naszym kraju zagościł.

Chciałbym wierzyć w to, że jeśli chodzi o poziom dobrobytu to udało nam się już doścignąć Europę zachodnią, ale jakoś przy okazji zagranicznych wyjazdów nadal tego nie zauważam. Chciałbym także wierzyć w zapewnienia polityków, przekonujących nas, że zakaz handlu w niedzielę nie będzie miał żadnego negatywnego wpływu na gospodarkę, ani na rynek pracy. Niestety nie jest to do końca prawda.

Gospodarka działa trochę jak system naczyń połączonych, pomiędzy którymi niczym woda przepływa gotówka. W dużym uproszczeniu, przedsiębiorstwo wypracowuje przychód dzięki sprzedaży dóbr i usług konsumentom, z tego przychodu następnie wypłaca wynagrodzenia swoim pracownikom, którzy mogą sobie teraz pozwolić na stanie się konsumentami i zakup dóbr i usług. Jeżeli pójdę kupić tort to dzięki temu cukiernik ma pieniądze na nowe buty, szewc może sobie pozwolić na nową fryzurę, a fryzjer może kupić e-papierosa na stoisku w galerii handlowej. I tak dalej, aż koło się zamknie.

Im więcej ludzie kupują, tym więcej zarabiają przedsiębiorcy i tym więcej mogą wydać. Im więcej przepływa w całym systemie gotówki w postaci konsumpcji (a nie oszczędności i inwestycji) tym lepsza jest koniunktura i tym ludzie są bogatsi. Zależność pomiędzy wzrostem konsumpcji a wywołanym tym wzrostem produkcji w ekonomii nazywa się mnożnikiem Keynesa od nazwiska brytyjskiego ekonomisty, który ją opracował. Stwierdził on, że jeśli wydam złotówkę u cukiernika, to skorzysta na tym także szewc, fryzjer i tak dalej – czyli korzyści dla gospodarki będą większe niż ta złotówka.

Krótko mówiąc im więcej gotówki przepływa każdego dnia w gospodarce, tym lepiej dla niej i dla wszystkich, którzy w niej pracują. Ograniczenie handlu w niedzielę, będzie tutaj skutkowało zmniejszeniem przepustowości kanałów, przez które przepływa gotówka. Mniej pieniędzy przepływa w gospodarce – tracą na tym wszyscy i przedsiębiorcy i zatrudnieni przez nich pracownicy. Jak więc widać nie jest prawdą, że „ilość środków dostępnych w budżetach domowych nie zmieni się” a jedyną różnicą będzie to, że „zakupy zostaną rozłożone na sześć dni a nie siedem, a ciężar zakupów niedzielnych przełożony zostanie na sobotę i poniedziałek”. Zakaz handlu w niedzielę przełoży się na obniżenie popytu wewnętrznego wśród konsumentów (przypomnę, że to ta składowa PKB, której zawdzięczamy „zieloną wyspę”), a to pociągnie za sobą spadek dochodów i zmniejszenie wielkości budżetu domowego. Być może i popyt na żywność i artykuły pierwszej potrzeby nie spadnie, ale wystarczy, że ludzie zaczną kupować mniej, by na mniej było ich stać.

Cieszę się, że żyjemy w kraju w którym zwalcza się materialistyczne nawyki społeczeństwa konsumpcyjnego na rzecz wartości rodzinnych. Jest to postawa godna polecenia wszystkim państwom świata. Tylko niech później zwolennicy tej ustawy nie narzekają, że poziom życia w Polsce odbiega od zachodnioeuropejskiego. 

r.szklarz
O mnie r.szklarz

Absolwent SGH i Uniwersytetu Marmara w Stambule. Zainteresowany ekonomią i sprawami międzynarodowymi, szczególnie Bliskim Wschodem. Treść notek nie odzwierciedla poglądów i opinii redakcji -- żadnej redakcji.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka