r.szklarz r.szklarz
1277
BLOG

Nadwyżka w budżecie po czerwcu do grudnia się nie utrzyma

r.szklarz r.szklarz Budżet Obserwuj temat Obserwuj notkę 29

Sytuacja w polskim budżecie po pierwszym półroczu 2017 r. jest bez dwóch zdań znakomita. Pierwszy raz w historii po 6 miesiącach dochody są większe niż wydatki i budżet zanotował nadwyżkę w wysokości 5,6 mld zł. Jej utrzymanie w drugiej połowie roku jest jednak praktycznie niemożliwe.

 

Budżet naszego kraju dobrą kondycję po pierwszych sześciu miesiącach 2017 r. zawdzięcza przede wszystkim trzem czynnikom. Pierwszy to dobra koniunktura gospodarcza w Europie, która obniża deficyty, lub zwiększa nadwyżki, niemal wszystkich państw w Unii Europejskiej. W Polsce przejawia się to głównie poprzez rynek pracy. Zagraniczni partnerzy handlowi zgłaszają większe zapotrzebowanie na dobra i usługi, więc rośnie produkcja. Firmy zwiększają zatrudnienie, by sprostać rosnącym zamówieniom. Według danych GUS od ostatniego roku zatrudnienie wzrosło o ponad 300 tys. osób. Te osoby płacą podatki dochodowe, co zwiększa wpływ do kasy państwa z tytułu PIT, oraz składki na ubezpieczenia społeczne, dzięki czemu spada deficyt w FUS i konieczna jest mniejsza dopłata.

Do tego dzięki rosnącym zyskom przedsiębiorstw, rosną wpływy do kasy z tytułu CIT, a rosnący popyt na dobra i usługi zwiększa wpływy z tytułu VAT. Po prostu jak więcej ludzi pracuje, to rośnie liczba osób, które mogą sobie pozwolić na wydawanie pieniędzy. Nie bez znaczenia w tym wypadku są również transfery z tytułu Programu Rodzina 500 Plus, które także zasilają budżety polskich rodzin i pozwalają na zwiększenie konsumpcji opodatkowanej przecież VAT-em, choć wpływ tego czynnika jest wyraźnie niższy niż koszty programu.

Po drugie, na budżet państwa pozytywnie wpłynęło znaczne osłabienie złotego w roku ubiegłym. Dzięki temu rezerwy Narodowego Banku Polskiego, trzymane przecież w walutach obcych, znacznie zyskały na wartości wyrażonej w polskim złotym. To pozwoliło naszemu bankowi centralnemu na wypracowanie rekordowego zysku, który w czerwcu 2017 r. został niemal w całości przelany na konto Ministerstwa Finansów. W ten sposób budżet zyskał do dyspozycji 8,7 mld zł.

Trzecim w końcu czynnikiem było uszczelnienie systemu podatkowego, głównie poprzez pakiet paliwowy i odwrócony VAT w branży budowlanej, które pozwoliły na ograniczenie skali wyłudzeń. Pozwoliło to na uzyskanie dodatkowych kilku miliardów złotych dochodów, przede wszystkim z tytułu podatku VAT.

Nadal będzie dobrze, ale nie aż tak

W drugim półroczu 2017 r. można się spodziewać dalszej poprawy koniunktury oraz uszczelniania systemu podatkowego, więc dodatkowe, w stosunku do ubiegłego roku, dochody z tego tytułu nie znikną. Nie ma co natomiast liczyć na ponowną wypłatę zysku NBP w kolejnych sześciu miesiącach, co sprawia, że budżet w przyszłych miesiącach będzie musiał sobie poradzić bez około 8,7 mld zł.

Innym istotnym źródłem sukcesu budżetowego, który w przyszłym półroczu może stracić na znaczeniu są wpływy z VAT, za co odpowiadać będą głównie zwroty podatku. Urzędy skarbowe obecnie opóźniają zwroty nadpłaconego podatku od wartości dodanej przedsiębiorcom. Według niektórych źródeł skala opóźnień może odpowiadać kwocie nawet 10 mld zł. O tyle niższe były zwroty w pierwszej połowie 2017 r. w stosunku do analogicznego okresu w roku ubiegłym. Warto przypomnieć, że dokładnie w ten sam sposób Ministerstwo Finansów podkręcało statystyki budżetowe w roku ubiegłym, by w grudniu oddać wszystko i ostatecznie wywindować deficyt za cały rok. image

Inną księgową sztuczką pozwalającą zaniżyć wartość bieżącego deficytu budżetowego są wydatki majątkowe, czyli na inwestycje publiczne. W pierwszych sześciu miesiącach 2017 r. na ten cel wydano 2,8 mld zł. To zdecydowanie mniej niż niemal 20 mld zł zaplanowane na ten cel w budżecie na bieżący rok.

I to nie jest sztuczka nowa i była ona wykorzystywana już przez poprzednie rządy. Prawie dokładnie takie same środki na inwestycje publiczne były rozdysponowane w analogicznym okresie rok temu. Rząd po prostu zwleka z rozliczeniem wydatków do ostatniego miesiąca, kiedy kumulują się rachunki za cały rok. W ten sposób Ministerstwo Finansów może aż 11 razy w ciągu roku chwalić się deficytem budżetowym znacznie niższym niż zaplanowany i oczekiwany. Jeśli jednak rząd zamierza wydać tyle, ile zaplanował, oznacza to, że wydatki na inwestycje w drugim półroczu przekroczą 17 mld zł, w porównaniu do, przypomnijmy, 2,8 mld zł w minionym półroczu.

Pewnym obciążeniem, choć jeszcze mało istotnym w tym roku budżetowym, będą także koszty związane z obniżeniem wieku emerytalnego od października 2017 r. Szacuje się, że w tym roku wyniosą one około 2 mld zł, jednak w przyszłym ta kwota urośnie już do przeszło 10 mld zł. Jest to niepokojąca prognoza nie tylko dla budżetu w drugiej połowie bieżącego roku, ale też przede wszystkim dla przyszłorocznego. Szczególnie jeśli doliczymy do tego fakt, że w tym roku złoty się umacnia, więc nie ma co liczyć na rekordowy zysk NBP wypłacony w przyszłym roku. Jeśli w ogóle można liczyć na jakikolwiek. 

Koniunktura nas ratuje

Stosowane dotychczas sztuczki księgowe oraz brak wypłaty zysku NBP w drugim półroczu bieżącego roku sprawiają, że deficyt budżetowy pod koniec roku bez wątpienia będzie zdecydowanie wyższy niż ma to miejsce po czerwcu. Z drugiej strony dzięki doskonałej koniunkturze możemy się spodziewać, że będzie niższy niż zaplanowane na ten rok 59,3 mld zł. Swoją cegiełkę może dołożyć jeszcze uszczelnianie systemu podatkowego, choć ten czynnik jest w dużej mierze uwzględniony w budżecie.

Nieco niepokojący może się wydawać fakt, że wciąż będziemy mieć kilkadziesiąt miliardów złotych deficytu budżetowego w szczycie koniunktury. To znacznie zmniejsza nasze pole do działania jeżeli w przypadku nieuniknionego pogorszenia koniunktury, które nastąpi prędzej, czy później. Wówczas te wszystkie mechanizmy opisane w pierwszych akapitach niniejszego tekstu będą działać w drugą stronę. Utrzymanie deficytu budżetowego w granicach 3 proc. PKB może się w tej sytuacji okazać niemożliwe i czekać nas będzie powtórka z 2009 r., kiedy deficyt wyniósł ponad 7 proc. PKB. 

r.szklarz
O mnie r.szklarz

Absolwent SGH i Uniwersytetu Marmara w Stambule. Zainteresowany ekonomią i sprawami międzynarodowymi, szczególnie Bliskim Wschodem. Treść notek nie odzwierciedla poglądów i opinii redakcji -- żadnej redakcji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka