Były minister sportu Mirosław Drzewiecki stwierdził kilka lat temu: - Jestem dowodem na to, że Polska jest w dalszym ciągu dzikim krajem.
Co wiązało się z jego rzekomym udziałem w tzw. aferze hazardowej. Gdy mówił o dzikiej Polsce, był już z rodziną na Florydzie a tam, jak wiadomo, na hazard patrzy się z większą pobłażliwością. Zaś były polski minister jest tam nikim, zatem może sobie robić i mówić co chce. Z czego też „Miro” skwapliwie skorzystał.
Gdy on mówił o dzikim kraju, to jego małżonka urządziła Dziki Zachód. Wspólnie z narzeczoną znanego polskiego celebryty, ograbiła - w mieście Fort Lauderdale na Florydzie - sklep z futer. I nie były to bynajmniej sobole, gronostaje czy karakuły. Tylko jakieś tandetne egzemplarze w cenie kożucha z Kurowa.
Miejscowy szeryf ujął obie panie, sfotografował i zdarzenie wraz z fotkami upublicznił, niczego nie zamazując i podając pełne nazwiska domniemanych złodziejek.
Na tym tle Polska to faktycznie „dziki kraj”. My z przestępcami pieścimy się niczym z niemowlakami. A jeśli podejrzanym jest polityk, policjant, sędzia lub ktoś z ich bliskich, to osobnik taki ma dodatkowe względy i ochronę prawną (choć w rzeczy samej bezprawną).
Oto37-letni komendant komisariatu policji w Krościenku, Artur S. w połowie lutego śmiertelnie potrącił 62-letnią kobietę. Dwa lata wcześniej ten sam policjant wjechał na 9-letniego chłopca, dziecko nie przeżyło.Komendantowi, który nagle się rozchorował, nie postawiono żadnych zarzutów. Zdaniem jego zwierzchników: - Nic nie stoi na przeszkodzie, aby mógł wykonywać swoje obowiązki.
To jeden z dziesiątków przykładów na to, że Polska bywa dzikim krajem. Niestety coraz częściej. Inny, głośny przypadek z Żyrardowa. Podczas wojny miejscowych gangów narkotykowych ucięto dłoń i trzy palce drugiej niejakiemu „Kokiemu”. Niektórzy są zadania, że gdy bandyci nawzajem się mordują, to nie ma w tym niczego złego. I Temida powinna być ślepa na zbójeckie dintojry. Jednak prawo powinno być prawem zawsze!
Tymczasemzwolniono trzech mężczyzn, o których wszyscy w Żyrardowie wiedzą, że mieli związek z tym brutalnym napadem.
- 0soba poszkodowana nie chce z nami współpracować a wiedza operacyjna to za mało–tłumaczyła mi Alicja Śledziona z Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu.
Być może, gdyby ktoś przyniósł tym policjantom zdjęcia tego zdarzenia, to udałoby się im postawić zarzuty bandytom? Jednak nie jest pewne, czy chcieliby je oglądać.
O czym sam przekonałem się pod koniec minionego roku w tymże Żyrardowie. Nieco wcześniej ująłem - po pościgu - w tym mieście pijanego osobnika, który jechał z prędkością 140km/h. Oddałem w ręce policji typa – na oko recydywistę. Po jakimś czasie zaproszono mnie na miejscową komendę. Nie liczyłem, że ktokolwiek mi podziękuje. Takie rzeczy w Polsce się nie zdarzają. Ale to, co mnie spotkało było dla mnie i jest nadal szokiem.
Potraktowano mnie obcesowo, jak złoczyńcę, który z założenia kłamie. Policjant, który mnie przesłuchiwał na okoliczność tego zdarzenia, wyraźnie nie chciał wierzyć w to co się zdarzyło. Powątpiewał w mój opis bandziorka i jego samochodu.
Tak się jednak złożyło, że w czasie pościgu i tuż po nim odezwała się moja dusza reportera i zrobiłem użytek z aparatu fotograficznego.
- Mam zdjęcia tego człowieka i jego auta -nie wytrzymałem.
Policjant nie był zainteresowany: - To jak on wyglądał?– snuł znudzony swoje.
- Pokaże fotografie, to pan zobaczy.– wyciągnąłem dłoń z pendrivem
A on dalej: - Proszę go opisać – i na fotografie nawet nie spojrzał.
To jak oni mają tam kogokolwiek w tym Żyrardowie złapać?
Z drugiej strony dobrze, że nie skończyło się to dla mnie, tak jak dla faceta, który przyszedł na komisariat (być może w Żyrardowie?) zgłosić kradzież roweru. Policjant pyta go:
- Dzwonek miał?
- Nie miał.
- Światła miał?
- Nie miał.
- No to będzie mandat!
Też przecież mogłem dostać mandat za to, że robiłem zdjęcia w czasie pościgu za drogowym bandytą.
Janusz Szostak
Felieton pochodzi z nowego magazynu REPORTER (ww.e-reporter.pl), który ukaże się w całej Polsce 13 marca w nakładzie 130 tysięcy egzemplarzy.
Inne tematy w dziale Rozmaitości