Ta zbrodnia czeka na wyjaśnienie od 22 lat. Tymczasem jej rozwiązanie powinno być proste i szybkie. Byłoby tak, gdyby nie zaniechania, zacieranie śladów oraz zmowa milczenia osób, które brały udział w jej przygotowywaniu.
Nie zabija się wszak premiera (choćby byłego) dużego kraju europejskiego bez konsekwencji. Każde państwo i jego służby robią w takich sytuacjach wszystko, aby ująć morderców. W tej sprawie zrobiono jednak wszystko, aby sprawców nie wykryć.
Gdy okazało się, że na ulicy Zorzy w Aninie doszło do zabójstwa Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji Solskiej, byłem na miejscu w pół godziny później. Potem, jako dziennikarz Expressu Wieczornego i Reportera przez wiele lat zajmowałem się tą sprawą: rozmawiałem z policjantami, prokuratorami, rodziną i sąsiadami Jaroszewiczów.
W tej sprawie całkowicie zbagatelizowano trop, który szybko mógł naprowadzić śledczych, zarówno na morderców, jak i ich zleceniodawców. O ile, śledczy nie byli tylko marionetkami w tej grze?
Jeszcze kilka lat temu, jej mocodawcy skutecznie zacierali ślady. Wprowadzona do obiegu sensacyjne i nieprawdopodobne - lecz wygodne dla zleceniodawców morderstwa - hipotezy o mścicielach ”matrioszek” czy strażnikach strzegących mrocznych tajemnic hitlerowskiego archiwum. Pomysły dobre na film sensacyjny, ale nie na rozwiązanie tej zbrodni.
W magazynie „Reporter” - którego grudniowy numer trafił właśnie do sprzedaży - przedstawiam dotychczas nieznane wątki i trop – przeoczony przez wszystkich - który prowadzi do zabójców i zleceniodawców. To historia jest bardziej mroczna niż mogło się do tej pory wydawać.
Janusz Szostak
www.e-reporter.pl
Inne tematy w dziale Polityka