szyderczy szyderczy
279
BLOG

Na granicy płaczu i śmiechu – partia Korwina w prawyborach Konfederacji

szyderczy szyderczy Konfederacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Prawybory Konfederacji w II turze wygrywa Krzysztof Bosak z... Grzegorzem Braunem. Kandydat KORWiNy/Wolności – Artur Dziambor odpada w półfinale, pomimo przewagi „wolnościowych” głosów elektorskich.

I co teraz? Okazuje się, że przed sobotnim głosowaniem, na piątkowym, partyjnym prezydium KORWiNy/Wolności „ktoś” wysuwa postulat, ażeby wolnościowi elektorzy poparli G. Brauna, bo A. Dziambor i tak nie wygra. Koncept nie przechodzi, uchwała nie jest głosowana. Jak donoszą relacje fejsbukowe, po burzliwych dyskusjach w trakcie prezydium zaproponować miano uchwałę zobowiązującą elektorów KORWiNy/Wolności do popierania kandydata KORWiNy/Wolności aż do końca głosowania elektorskiego – uchwała jednak też nie przechodzi (??), pomimo faktu, że przez całą kampanię politycy korwinistyczni zapewniali, iż głosy elektorskie finalnie powędrują do najsilniejszego kandydata partii. Prezydium rozjechało się zatem do domów. 

Jak nie trudno się domyślić, pomimo braku decyzji prezydium w tym zakresie, elektorzy części kandydatów KORWiNy/Wolności nie głosują na A. Dziambora, jego kandydatura przepada. Ze względu na rozwój wypadków, w finale A. Dziambor przekazuje głosy Bosakowi, Bosak wygrywa. Partia JKM traci twarz, a dla hard-kuców Dziambor jest teraz „zdrajca i konfident”. 

Co wskazują liczby? W prawyborach Konfederacji KORWiN/Wolność miała łącznie 116 głosów elektorskich (Dziambor – 51, Berkowicz – 35, Korwin -21, Wilk – 9), Ruch Narodowy miał ich 115, Konfederacja Korony Polskiej – 77, reszta - 6. Mimo to, walka o kandydaturę prezydencką rozegrała się między partiami, które nie tylko na papierze mają poparcie mniejsze od KORWiNy, ale też zdobyły mniej głosów elektorskich. Bo ktoś „za pięć dwunasta” w czubie partii JKM zaczął myśleć nad strategiami elektorskimi. No elo – tak się robi politykę? 


Dlaczego się stało jak się stało?

Bieg wydarzeń wskazuje jasno – cała akcja z kilkoma kandydatami KORWiNy/Wolności w prawyborach miała stworzyć wrażenie utrzymania pozycji lidera przez JKM w szeregach partii poprzez rozmycie głosów. Ktoś u góry dobrze główkował, że jak KORWiN/Wolność wystawi jednego kandydata w postaci JKM, to finalnie poparcie głosujących może nie być tak duże, jakby się mogło opinii publicznej wydawać, i będzie wtopa. Więc wystawiono kandydatów czterech, zapewne z myślą, że najwięcej głosów i tak weźmie Korwin. A tu niestety najwięcej głosów zrobił A. Dziambor, kolega z drugiego szeregu partyjnego.  

I do tego ten Bosak, którego prawdopodobnie Korwin personalnie nie lubi – Krzysiu z kolegami wszedł do Konfederacji z 1,5% poparcia społecznego, swoim karnym wojskiem zrobił robotę przedwyborczą (podpisy, kampania, etc.) i teraz przy różnych okazjach politycznie ogrywa Janusza jak dziecko. Janusz się zżyma i srogo zza biurka pisze na peju, ale co więcej może? Wydarzenia sobotnie pokazują, że niewiele. 

Stawiam zatem tezę, że cała piątkowo-sobotnia akcja rozegrana została po to, aby w bliższym celu zagasić wschodzącą gwiazdę partyjną KORWiNy i utrzymać prymat w środowisku, a w celu dalszym - podregulować trochę K. Bosaka, któremu się przy Marszu Niepodległości i innych okazjach trochę poprzestawiało. Cel pierwszy został spektakularnie nieosiągnięty, cel drugi, mimo gniewnych komentarzy specjalistów z for internetowych – moim zdaniem również zrealizowany nie został. 

Pojawiające się obecnie tłumaczenia, jakoby elektorzy powinni grać na G. Brauna, bo jest on jako kandydat Konfederacji bardziej akceptowalny przez środowisko, nie trzymają się kupy: 

  • tak czy inaczej to byłoby wzmacnianie partii marginalnej, która w dalszej perspektywie może przejąć elektorat KORWiNy/Wolności, więc byłoby to działanie dla partii nieracjonalne.
  • Wysuwanie tak kontrowersyjnego pomysłu, sprzecznego z dotychczasowym przekazem kandydatów, już po wyborach bezpośrednich, w piątek przed sobotnim głosowaniem... serio? Później się nie dało?


No i co teraz będzie?

Teraz, koledzy korwinowcy, będziecie zbierać cięgi za błędy. Do Rachonia przyjdzie piękny Marian z Lublina i będą z was bezczelnie i ordynarnie drzeć łacha – a z nimi cała machina medialna „obozu rekonstrukcyjnego sanacji”. Bo to, co się stało, odbyło się całkiem jawnie, wręcz w reflektorach kamer – i wasi przeciwnicy polityczni to teraz z całą pewnością wykorzystają. Wiedzą gdzie bić, żeby was i cały projekt Konfederacji zabolało. 

Ruch Narodowy i Korona (o ile ktoś tam myśli w kategoriach politycznych) mają teraz czas na ogrywanie sukcesu i przyciąganie wolnorynkowego elektoratu Konfederacji. Bosak sobie poczyta starego Dmowskiego, Braun może zacząć bardziej odwoływać się do dorobku międzywojennych monarchistów. Bądź co bądź, te dwa ugrupowania mają sukces i mogą coś z tym zrobić. 

KORWiN/Wolność zyskała na całej akcji kryzys wewnętrzny i wojnę kuców. Moim zdaniem kryzys pogłębi się, jak Krzysztof Bosak wykręci w wyborach prezydenckich jakiś akceptowalny wynik. Skończyć się może albo wyjściem KORWiNy z Konfederacji, albo, co bardziej prawdopodobne, wewnętrznym rozłamem i opuszczeniem struktur przez Korwina z kolegami (jak to już w historii bywało wiele razy). 



Jak się patrzy na pra-wyborcze wydarzenia na prawicy ostatnich dni, nie sposób, na modłę prof. Gwiazdowskiego, szyderczo uśmiechnąć się pod nosem z założonymi rękami. Jest to jednak śmiech przez łzy. 


Bo oto jawi nam się partia KORWiN/Wolność, którą przyrównać można do takiej starej fabryki przetwórstwa parówkowego z jakiegoś zakątka ojczyzny, co to jakoś komunę przetrwała, w krwiożerczym kapitalizmie lat 90 nie zatonęła, ale teraz już coraz bardziej niedomaga.  

Przy fabryce działa grupa rzutkich, młodych managerów, którzy dwoją się i troją, żeby biznes się utrzymał – a to wyjeżdżają w Polskę i za granicę, szukając nowych rynków zbytu, a to przeprowadzają badania rynku, zastanawiając się jaki nowy asortyment interesowałby potencjalnych nabywców, a to zapewniają przedstawicielom załogi udział w procesie decyzyjnym firmy, dodatkowo zachęcając fachowców do pozostania na pokładzie poprzez multisporty, pakiety medyczne i inne benefity.

Ale te wszystkie działania to tak naprawdę bagatelka, bo największą przeprawą dla młodego zarządu jest przekonanie do tych wszystkich działań starego właściciela, który mentalnie zatrzymał się na przełomie wieków, chce produkować te same paróweczki co zawsze, pracownikom płacić grosze i traktować ich jak guano – jak to przez lata w Polsce było. I do tego starą techniką „mushroom managementu” gotów jest uciąć łeb każdej oddolnej inicjatywie – choćby okrętem przedsiębiorstwa miał trzeć po mieliźnie - byleby stać za sterem. 

I to jest ekspozytura środowiska wolnorynkowego w naszym umęczonym kraju – na obraz i podobieństwo nasze...


szyderczy

szyderczy
O mnie szyderczy

Hejt i szydera w granicach przyzwoitości.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka