Winston Churchill znany był z kwiecistych i trafnych bon motów. Jednym z nich, chyba najbardziej trafnym, a przede wszystkim, w dzisiejszych czasach niezwykle potrzebnycm, jest ten o bombardowaniu co 50 lat Niemiec bez podania przyczyn. W kontekście ich egoistycznej, antyeuropejskiej i zaborczej polityki - nic dodać, nic ująć!
Jakoś tak się dzieje, że czasy się zmieniają, a Niemcy zawsze za stolikiem decydentów, chciało by się powiedzieć, parafrazując słowa Franciszka Maurera z Psów. Cały czas, prowadząc swoją politykę wewnetrzną, a przede wszystkim zagraniczną, wpychają się na ową, symboliczną mównicę i po przez nagłośnienie, kubek w kubek takie same jak szczekaczki w okupowanej niegdyś przez nich i zniszczonej do cna Warszawie, pouczają nas jak mamy żyć i kogo słuchać!
Przekupieni najpierw markami, a potem euro i wypasieni na germańskich pastwiskach ich polscy akolici, upodobnieni niemal genetycznie do zaprzeszłych folksdojczów, szczekają podobnie do ich niemieckich panów, gotowi za symbolicznego volkswagena z automatem, sprzedać nie tylko swoich ojca i matkę, ale kraj cały. Owa infekcja "niemieckością" w kontekście wojny na Ukrainie i niechlubnym zachowaniu w jej kontekście Niemiec, nieco osłabła, jednak germanofile w Polsce mają się dobrze, o czym świadczy fakt, że taki D.Tusk bezpiecznie chodzi po polskich ulicach i żadna kostka brukowa za nim nie leci i pałka bejsbolowa w potylicę nie trafia. Tak więc, kultywowane przez dziesięciolecia, wyhodowane na niemieckim gnoju, polskie poczucie niższości ma się dobrze.
Niemcy nie muszą już wyłamywać szlabanów granicznych, bo swego czasu sami je podnieśliśmy, mając nadzieję przyjąć światłą Europę. Tak się jednak nie stało. Zamiast niej wpuściliśmy do Polski wściekłego, niemieckiego knura, który zaczął ryć w naszej gospodarce i mentalności...
Dzisiaj nie ma szans na realizację marzeń Winstona Churchilla. Dzisiaj Niemcy założyły na siebie siatkę maskującą demokracji i poprawności politycznej. Wykopały okopy w strukturach europejskich i bunkry w świecie światowej finansjery. Nie łatwo je ruszyć, co nie oznacza, że dla dobra całe Europy, ba, całego cywilizowanego świata, nie powinno się próbować!
