Harley Porter Harley Porter
470
BLOG

Szynkowski vel Sęk dał twarz i dał w twarz!

Harley Porter Harley Porter Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 14

Nowy minister do spraw Unii Europejskiej Szymon Szynkowski vel Sek, znany w środowisku poznańskiego PiSu z trzech rzeczy - dobrej znajomości języka niemieckiego, umiejętności gry na fortepianie oraz partyjnej bezwzględności, zastępując dotychczasowego ministra Konrada Szymańskiego, miał się stać nową jakością w kwestiach walki polskiego rządu o fundusz odbudowy i rozwoju. Szynkowski, lubiany przez Morawieckiego i wspierany przez jego frakcję, miał przywieźć z Brukseli, a może z Berlina ów magiczny dokument, złoty list zapowiedni, przyznający Polsce, te niemal magiczne w retoryce Morawieckiego, środki unijne!

Przez blisko tydzień w mediach publicznych trwało, między jednym, czerwonym paskiem, a drugim, bicie informacyjnej piany, jaki to wielki sukces Szynkowski odniósł i, że wystarczy już tylko szybciutko ratyfikacja ustawy, zmieniająca niektóre prawne paradygmaty - całkiem niewinne i prawie bez znaczenia, aby deszcz euro, spadł na polskie, suche i spragnione unijnych dotacji, kudłate łby. Były, co prawda w całej tej retoryce, smugi niepokoju, czy nas Unią ponownie nie wy****a, ale szybko niknęły one, przykryte dialektyką niebywałego sukcesu. Sam jego twórca, pojawiał się w towarzystwie rzecznika PiSu oraz oraz braci poselskuej, odpowiadając radośnie na dziennikarskie pytania, mało szczegółowe, bo ustawa, na podstawie, której środki miały zostać przyznane jeszcze nie istniała, i nie wiadomo było, o co należy pytać, zaś sam Szynkowski perrorował tak pokrętnie i wodolejczo, że trudno było zgadnąć, co własciwie mówi.

Dopiero na dniach zaczęły przychodzić niepokojące wieści. Najpierw Solidarna Polska głosem swoich posłów, a szczególnie głosem Patryka Jakiego, zaczęła wołać, o niebywałych nadużyciach w projekcie powyższej ustawy, o jej niekonstytucyjności oraz o oddaniu wszelkich prerogatyw wolnego państwa w łapy Komisji Europejskiej. Padły nawet stwierdzenia, że ową ustawę napisali nam Tiemermans do spółki z Jurową, a Szynkowski był jedynie skwapliwie potakującym listonoszem. Zaraz dołączyli się także prawicowi dziennikarze (z wyjątkiem braci Karnowskich i Tomasza Sakiewicza), wprost twierdzących, że jest to całkowita rejterada polskiego rządu i przegrana wojna z Unią, a owe mało istotne paradygmaty, jakie na korzyśc Unii, należałoby zmienić, to potężne kolumny polskiej niezawisłości.

Osobnym wątkiem jest wystąpienie prezydenta RP. Andrzej Duda,  jednoznacznie stwierdził, że nie miał nic do czynienia z kamieniami milowymi, że nikt z nim ich nie konsultował, że nikt z nim nie konsultował także owej "ustawy sądowej", którą należało stworzyć, aby otrzymać środki unijne i że nie podpisze niczego, co by godziło w konstytucje, polską praworządność i zmieniło zależności polskiego sądownictwa. Po tej zapowiedzi, marszałek Terlecki zdjął ustawę z obrad sejmowych.

Pierwsza konstatacja to taka, że korzystając z twarzy Szymona Szynkowskiego vel Sęka, miało nastąpić "oszwabienie" narodu, najzwyklejsze oszustwo, mające przehandlować część polskiej niepodległości za wątpliwe granty, które i tak trzeba będzie spłacić. Druga konstatacja jest taka, że na polecenie Morawieckiego, a może i Kaczyńskiego, Szynkowski dał w twarz wszystkim Polakom, czyniąc z nich postkolonialne małpy, które można odebrać duszę w zamian za wątpliwej jakości unijne koraliki! A co najgorsze? O wszystkich tych knowaniach mieliśmy się nie dowiedzieć!

Gniewny i staram się być sprawiedliwym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka