Według Lisa (słowo redaktor nie chce mi przejść przez usta) i Wołka (podobnie, z wykrzyknikiem), dziennikarze wymienieni w tytule notki, to wrodzy Bronisławowi Komorowskiemu, agenci Prawa i Sprawiedliwości, mający za zadanie pogrążyć ze szczętem, zatopić jak Royal Navy pancernik Bismarck, wielkiego prezydenta wszystkich Polaków, speca od referendów w drugiej turze wyborów i obrońcę WSI (co też podjął jako zasługę niezastąpiony Tomasz Wołek) jaśnie panującego prezydenta RP.
Jeszcze miesiąc temu taki atak na własne szeregi i szukanie wrogów w dziewiczym łonie obrońców magdalenkowej III RP, byłoby niemożliwe. Teraz jednak, gdy grunt pali się pod nogami, a intratne fuchy inspicjentów władzy POwskiej oligarchii, stają się pewne jak seks z Moniką Bellucci, zaś odium łajdaka i politruka umacniającego władzę łachudrów, jawi się jako rzecz oczywista z natychmiastowym skutkiem utraty pracy i pewnym jak amen w pacierzu, opluwaniem przez przygodnych przechodniów, oraz figurowanie w czarnych annałach zaprzańców, działających na szkodę Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, w takiej właśnie sytuacji nie ma słowa ani czynu, jakich owi panowie nie użyją aby pozostawić przy władzy tych obecnych.
Jednak jedno jest pewne! Kąsają już swoich,. Jak pisklęta kukułki, usuwają z mainstreamowego gniazda, wszystkich tych, którzy mogliby pozbawić ich intratnych kontraktów, celebryckiego blichtru oraz tłustych gaż dyżurnych autorytetów. Na ich nieszczęście owa fałszywa erudycja i pojęciowa relatywistka, ukazujące świat gówna jako świat fiołków, przestały działać. Każda, coraz bardziej odjechana i absurdalna krytyka uderzająca w przeciwników politycznych, każda negatywna antycypacja nie kala drugiej strony, kala tych, którzy je głoszą, nurza w błocie Wołka i Lisa, przybliżając czas, kiedy to nie tylko ci przyzwoici, ale nawet dranie nie podadzą im ręki.
Inne tematy w dziale Polityka