Harley Porter Harley Porter
431
BLOG

Czas się opowiedzieć

Harley Porter Harley Porter Imigranci Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Większość zawsze pozostawała bierna. To bardziej aktywna mniejszość  decydowała i burzyła spokój tym liczniejszym, którzy dla świętego spokoju zniemczyliby siebie i swoje nazwiska i tam gdzie ojciec był Janem Pośke, jego syn stałyby się Johanem Paschke - dobrym Niemcem i poddanym cesarza Wilhelma, albo innym potrafiących z biegłością zawodowego fałszerza przejść z alfabetu arabskiego na cyrylicę.

Boleśnie o tej niemocie przeistoczenia się z poddanych tego czy innego cesarza w prawdziwego Polaka przekonał się boleśnie sam Józef Piłsudski wkraczając z Pierwszą Kadrową w Zabór Rosyjski, kiedy to spotkała go generalna obstrukcja tamtejszych Polaków, którzy już dawno przywdziali sowieckie walonki i gotowi byli za jedno, góra dwa pokolenia przejść na prawosławie. Ci kółka sobie na czołach czyniąc pokazywali sobie marszałka i jego żołnierzy jako dziwadło prawie niemożliwe i w brudnych prawie już kacapskich zadach mając Polskę jako byt niezależny i niezawisły.

Myślę, że i teraz, gdyby podliczyć wyszłoby, że w naszej Najjaśniejszej cwałuje wielkie stado Polaków bezobjawowych, gotowych w imię doraźnych korzyści przeistoczyć się w każdą formę niemieckiej, francuskiej albo brytyjskiej hybrydy (ta sowiecka już dawno straciła na na atrakcyjności. No może jedynie grzechoczący kośćmi berlingowcy uśmiechają się czule wyobrażając sobie człowieka radzieckiego?!) odbierającej Polskę jak każde inne miejsce na świecie.

Także i dzisiaj mniejszość decyduje o większości, choć w kwestii islamskich imigrantów większość może nas zaskoczyć i zachować się jak słoń morski - wielki i nieruchawy, który nagle zrywa się i śmiertelnie atakuje kiedy coś kąsa go w sadło. Zdaje się, że w tej materii milcząca większość ma wyrobione zdanie i gotowa jest je artykułować. Codzienne obrazy zamachów działają na wszystkich nawet na Polaków kosmopolitów, a widok uciekających ulicami tłumów, kojarzący się jednoznacznie z filmem World War Z, w którym to ludzie tłumnie uciekają przed zombi, musi robić wrażenie na każdym.

Inaczej jednak jest w kwestiach światopoglądowych i bytowych. Większość ludzi nie chce dostrzegać korelacji między poglądami politycznymi, a raczej ich brakiem, a sytuacją ich samych. Wychodząc z założenia, ze najlepiej nie mieć poglądów i zajmować się jedynie sobą - wszak tak czyni większość nas samych, ludzie czekają, że istotne konflikty społeczne rozwiążą inni, albo w jakiś cudowny sposób rozwiążą się one same. Idea człowieka - obywatela od dawna, od mileniów pewnie, dla większości jest nieaktywna niczym ukryta funkcja w smartfonie.

Coś jednak się zmienia. O ile kiedyś wiatry zmian wiały wolno, niosąc się przez świat z prędkością przeładowanego parowca i lata mijały zanim dotarły do wszystkich, a jeśli już dotarły to ludzie mieli czas aby im się uważniej przyjrzeć i zmodyfikować do swoich potrzeb, o tyle dzisiaj zmiany i informacje o znaczących dla społeczeństw wydarzeniach docierają do ludzi z prędkością światła, nakładając się jedne na drugie, sprawiają wrażenie wiecznego zagrożenia. Kiedyś negatywne wieści wybrzmiewały zanim obiegły świat, dzisiaj kumulują się, zmuszając nawet tych, którzy na kancie pewnej części ciała mieli polityczne wybory, do opowiedzenia się.

Ludzie w całej swojej masie zaczynają dostrzegać, że bierność i brak własnego zdania  może słono kosztować. Informacje są jednoznaczne i mówią że decyduje się za nich i  to najczęściej na ich szkodę. Zawsze tak było, ale kiedyś mijały lata zanim dowiadywano się o nowym ukazie carskim, teraz mijają najwyżej godziny, a frustracja, że nie ma się żadnego wpływu na wyskakujące niczym diabeł z pudełka złe rzeczy i gniew na polityków, którzy zdają się robić wszystko aby tym rzeczom nie przeciwdziałać stają się dojmujące. Ludzie na ekranach telewizorów i komputerów widzą niemal w czasie rzeczywistym jak są robieni w bambuko i nawet socjotechnika pracująca na pełną parę nie jest w stanie zatrzeć tego wrażenia.

Jedynym czynnikiem budzącym wątpliwości staje się sposób wyjścia z kłopotów i tutaj powstaje miejsce, w którym polityka bierze górę nad niezadowolonymi masami. Jak się okazuje sposobów jakie się lansuje na uporanie się z pudełkowym diabłem są dwa. Pierwszy to zaufanie liberalnej demokracji i wszystkiemu co ze sobą niesie w nadziei, że rozwinie się, ewoluuje w kierunku systemu przyjaznego dla społeczeństwa. Jak na razie ów liberalny sznyt polega na zabójczym dla społeczeństwa dyktatowi banków i korporacji oraz lansowanej z siła kafara wolności oralno genitalnej w każdej, choćby najbardziej zdegenerowanej formie z jednoczesnym atakiem na chrześcijaństwo będące wrogiem tak finansowej podległości jak i moralnego rozpasania. Ów dualizm poddania się pieniądzu z jednoczesnym wzmożeniem obyczajowym doprowadził międzynarodowe społeczeństwo właśnie do tego, co jest teraz, zaś "twórcze" teorie gender oraz lans społeczeństwa bezojczyźnianego, a także potęga korporacji przy jednoczesnym karleniu rządów zdają się być bardziej hekatombą społeczną, niżli jego wybawieniem.

Druga opcja to silne państwa narodowe o chrześcijańskich korzeniach z wyplenioną lewacką ideologią, w których obywatel, a nie korporacja czy bank jest wartością nadrzędną. Państwa z wysłaną w polityczny niebyt a może i do więzień pseudo elitą intelektualną ukształtowaną podczas rewolucji kulturalnej w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych dwudziestego wieku. Państwa współpracujące ze sobą i wspólnie stawiające czoła zagrożeniom. To wreszcie państwa w których rządzi idea patriotyzmu i wiary, będących spoiwem całego narodu.

Nie przesądzam, która opcja wygra, ale z pewnością po którejś z nich będziemy musieli się opowiedzieć i coś mi mówi, że zostaniemy postawieni w sytuacji braku możliwości ucieczki od decyzji, taką jak dotychczas miała większość nas i naszych przodków. Czas bycia letnim się kończy.



Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj16 Obserwuj notkę

Gniewny i staram się być sprawiedliwym.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka