frank_drebin frank_drebin
181
BLOG

Subiektywny przegląd soundtracków.

frank_drebin frank_drebin Kultura Obserwuj notkę 0

Muzyka filmowa to trudna dziedzina. Ma jedynie towarzyszyć akcji dziejącej się na ekranie. Jednak bywa, że przyćmiewa film. Chociaż to raczej rzadkość. Najlepsze soundtracki moim zdaniem to te łączące się tak z filmem, że nie da się słuchać bez tęsknoty za filmem. A jednocześnie będące samodzielnym bytem tak to nazwę. Bo jest parę takich, które bez filmu byłyby też dziełami.

Więc Panie i Panowie subiektywnie :)

Blade Runner.  Wybrałem "Memories of Green"

Mullholland Falls - u nas film był wyświetlany z fatalnym tytułem "Nieugięci". Rewelacyjny Dave Grusin.

Dzieci Sancheza. Tu jest mały problem. Filmu nigdy nie widziałem. Czytałem za to książkę. To jest po prostu prawie naukowa praca socjologiczna. Za to tematy z tego filmu chyba zna każdy z nas.

Ech te ejtis ;) Czyli lata 80-te ubiegłego wieku. I nie mówcie mi, że wtedy nie rządził człowiek w kapturze w pewnym serialu.

Rewelacyjny film z Dawidem Bowie w roli głównej. Chyba się domyślacie. "Wesołych świąt mr Lawrence".

A jaka muzyka.

Te dwa filmy potraktuję jako jedność bo w jednym i drugim grał Tito Larriva. Głodne te karaluchy. W "Desperado" i w "Od zmierzchu do świtu" :) Tym razem live. Jak ktoś zna telefon do tej pani grającej na basie to poproszę na priv :)

Ennio Morricone. Klasyka. Może on taki trochę Coelho w temacie muzyki jednak Annapola komu łzy z oka nie wyciśnie? :)

Conan. Temat sam w sobie. Jednak ja o muzyce. Basil Poledouris. Postać Conana spiżowa to i muzyka spiżowa. W dobrym tego słowa znaczeniu. Temat z "Conan barbarzyńca".

Teraz mały smaczek. Rok 1984. Eurythmics. Cała płyta piękna. Ja proponuję Ministerstwo miłości. W końcu mamy rząd milości.

W końcu musiał się pjawić John Carpenter. Lubił robić muzykę do swych filmów. "They live".  I tu ważna uwaga. Film moim zdaniem jest skręcony do muzyki a muzyka do filmu. Piękny równy rytm. I jak ktoś powie, że film żenujący zbanuję ;)

"Cal". Dobra książka. I film też taki całkiem. Kto widział ten wie. Romans zakręconego chłopaka z Irlandii, który był w IRA z wdową po policjancie, którego zabił. Wiem brzmi strasznie. Jak romansidło. Film naprawdę dobry. I Knopfler ....

I coś co zawsze przyprawia mnie o lekkie dreszcze. U nas film był wyświetlany ze 2, czy 3 razy w tv pod durnym tytułem "Sokół i koka". Oryginał to "Falcon and the Snowman". Pat Metheny w najlepszej formie, którego wręcz pasjami uwielbiam.

A bym zapomniał prawie. Jednak John Wiliams, ale z latami coraz bardziej podoba mi się Marsz Imperium

I sam nie wiem co to jest. Ja już za stary typuję, że ktoś coś nagrał potem się poniosło w sieci i w realu. Nuta ładna. "Black Hawk Down".

 

Zwykle cyniczny i wredny, szukający dziury w całym ;)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura