Kolejna rocznica smierci Kotanskiego przechodzi w salonie niezauwazona.
A przeciez w zgielku kamapni politycznych, wzajemnych oskarzen, planow, wolt, warto zatrzymac sie na chwile i zajac sprawami malymi prozaicznymi takimi jak los ludzi slabych, ulomnych, innych, zagubionych, ubogich czy nieporadnych.
Alkoholikiem maltretujacym rodzine, dziewczyna w ciazy co to nie wie co powiezic rodzicom, narkomanem rabujacym apteke, homoseksualiste ktorego wyrzekla sie rodzina, czy ludzi ktorzy nie moga znalezc swojego miejsca w ojczyznie nie z powodu „politycznego totalitaryzmu” takiej czy innej ekipy, lecz z powodu braku podstawowych srodkow do zycia.
Ludzi ktorymi zajmowal sie Kotanski.
Zwracam sie do wszystkich tych ktorzy identyfikuja sie tak jak ja z prawa strona z pytaniem.
Czy pomoc blizniemu miesci sie w kanonie polskiego konserwatyzmu?
Jesli tak to co, jesli w ogole, mozemy zrobic by pomoc tym ktorych los czy wlasne czyny wyrzucily na margines?