Republikaniec Republikaniec
677
BLOG

Na początku było słowo, czyli o staropolskim językoznawcy

Republikaniec Republikaniec Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 20

Pewnego razu francuski polityk radził naszym, by nie tracili okazji do posiedzenia cicho, kiedy duzi chłopcy rozmawiają. Odwetowo nasz przypomniał czasy, gdy my uczyliśmy nadsekwańskich dzikusów jeść przy pomocy noża i widelca. Wymiany uprzejmości przy okazji rozważania sprzecznych interesów bywają ciekawe, ale jeśli już mówimy o kontaktach i transakcjach polsko-francuskich, to bywały one przeróżne, ale bynajmniej nie zawsze złe. Owszem, bywały i takie czasy, gdy u nas nie tylko widelec, ale i nawyk częstego mycia się był o wiele bardziej powszechny niż nad Sekwaną, ale i stamtąd przyszło nad Wisłę nie tak mało przyjemnych i pożytecznych umiejętności. Oraz ludzi. Dziś postanowiłem przypomnieć o pewnej zupełnie zapomnianej, a ważnej dla naszej narodowej kultury postaci. Kto dziś, poza nielicznym gronem polonistów pamięta o twórcy pierwszej drukowanej w większym nakładzie gramatyki języka polskiego? Żeśmy nie gęsi, wiadomo, ale porządny, literacki język komunikacji, przynależny cywilizowanemu narodowi, należy skodyfikować.
Piotr Statorius, recte Stojeński ma zaledwie parę linijek w naszych encyklopediach oraz Polskim Słowniku Biograficznym. O jego wczesnych latach wiadomo nie za wiele. Z pośrednich źródeł wynika, że urodził się około 1530 roku. Gdy już pojawił się w Krakowie (1559), napisano o nim Petrus Statorius Gallus, dictus Tonvillanus (Piotr Statorius Francuz, zwany Tonwillańczykiem, od miejsca urodzenia), toteż panowało przekonanie, iż pochodził z normandzkioego Tonneville. Jednak poszukiwania bibliografów francuskich wskazują na miejscowość Thionville, w Lotaryngii. W tej powiązanej z Francją  ale w XVI wieku mówiącej głównie dialektem niemieckim krainie szukać należy jego korzeni tym pewniej, że w albumach uczelnianych w Lozannie figuruje on pod nazwiskiem Pierre Pfoertner, znanym w tych czasach w tej drugiej miejscowości, w Normandii zaś nie notowanym. Pfoertner oznacza po niemiecku „oddźwierny, portier, furtian”, co po łacinie można oddać jako właśnie Statorius. Wiemy, że studiował od 1548 r. na Akademii w Lozannie, jako uczeń Teodora de Bèze, współpracownika i później następcy Jana Kalwina, oraz językoznawcy Maturina Cordier. Założona w 1537 teologiczna Schola Lausannensis, kształciła kandydatów na pastorów kalwińskich. Jednym z wykształconych tam założeń była konieczność wykładania Słowa Bożego w języku narodowym, jako dostępnym dla wszystkich wiernych, z surową krytyką katolickiego trzymania się łaciny. Zasługi lozańskiego ośrodka dla rozwoju języka francuskiego, zwłaszcza w unarodowieniu terminologii naukowej są niepodważalne. Zdolny młody człowiek zwrócił na siebie uwagę współwyznawców, także polskich. Gdy na pierwszym synodzie polskich kalwinistów, odbywającym się w Pińczowie w 1550 roku postanowiono utworzyć własną uczelnię w Krakowie, ponoć już rok później rozpatrywano kandydaturę Statoriusa na jej kierownika. Z Bezem korespondowali najbardziej prominentni ówcześni współwyznawcy z Polski, w tym Jan Łaski, Piotr Zborowski i Jan Firlej, toteż coś mogło być na rzeczy. Do utworzenia różnowierczej uczelni w stolicy jednak nie doszło, a Statorius zajął się gorliwym propagowaniem swojego wyznania we Francji. Rosnące wpływy polityczne hugenotów, i ich zakusy na opanowanie całego kraju wzbudziły jednak opór stronnictwa katolickiego. Potężniejący, i coraz bardziej popularny, zwłaszcza po wypędzeniu w 1557 roku Anglików z Calaise, zdobywca Neapolu książę Franciszek de Guise rozpoczął brutalne tłumienie protestanckich zamieszek. Szczegółów nie znamy, ale Piotr Statorius ponoć w ucieczce przybył do Polski pieszo i obdarty. Oparcie znalazł na dworze Mikołaja Oleśnickiego, bojowego kalwinisty, który w swoich pińczowskich dobrach prowadził religijną rewolucję. Duchownych katolickich wygnał, ludność zmusił do przyjęcia nowej wiary, a w zdobytym klasztorze Paulinów w Pińczowie założył głośną później protestancką szkołę. Początkowo była to, pod kierownictwem bakałarza Grzegorza Orszaka, absolwenta Akademii Krakowskiej, placówka o kierunku luterańskim, z łacińskim językiem nauczania. Jednak sponsor skłaniał się bardziej ku naukom Kalwina, z którym zresztą korespondował, a po pozyskaniu jego zwolennika i ucznia usunął Orszaka i rektorem szkoły mianował Statoriusa. Wybór okazał się znakomity. Nowy kierownik w ciągu kilku lat zreformował ją, czyniąc nowoczesną, jak na tamte czasy jednostką z klasowo-lekcyjnym systemem nauczania, i znakomitą, międzynarodową kadrą nauczycielską. Znaleźli się w niej między innymi kolejny Francuz Jean Thenaud, Franciszek Lismanin, przybyły niegdyś z królową Boną Włoch, Polacy Jerzy Szoman, Marcin Lubelczyk i Erazm Gliczner, przez pewien czas także inny Włoch, głośny Franciszek Stankar, uznany w końcu za heretyka nawet przez protestantów. Nowością było zwłaszcza prowadzenie znacznej części zajęć szkolnych w języku polskim. Uczono głownie języków, retoryki, teologii. Gimnazjum Pińczowskie stało się szybko ośrodkiem znanym i cenionym, nie tylko zresztą wśród protestantów. Jego absolwentem był, na przykład, późniejszy znany jezuicki teolog Justus Rabb z Krakowa. W latach 1559-61 w środowisku tym powstał pierwszy pełny przekład Biblii na język polski, oparty w pewnej mierze o języki oryginalne (hebrajski, greka), od miejsca druku nazwany Biblią Brzeską.
Statorius szybko uznał, że to właśnie Polska jest przeznaczonym dla niego miejscem na Ziemi, a wrodzone zdolności lingwistyczne (oprócz domowych francuskiego i niemieckiego znał łacinę, grekę, hebrajski i włoski) szybko pozwoliły mu na znakomite opanowanie naszego języka. Już w latach 60. nie znający go wcześniej słuchacze dziwili się, gdy mówiono im że nie jest rodowitym Polakiem. W 1559 ożenił się z Małgorzatą Czarnowską, zaczął też używać przetłumaczonej na polski wersji swojego nazwiska – Stojeński, lub, jak czasami zapisywano, Stoiński. Sporo pisał, głównie polemik teologicznych z katolikami, luteranami i unitarianami, ale największym jego dziełem była, wydrukowana w Krakowie, w obdarzonej zaszczytnym tytułem "królewskiej" drukarni Macieja Wirzbięty, w 1568 roku Polonicae grammatices institutio. Pierwszy popularny podręcznik gramatyki polskiej, którego pełny tytuł w tłumaczeniu brzmi: „Wykład gramatyki polskiej. Na użytek tych, którzy wytworności tej mowy szybko i łatwo pragną się nauczyć.” O tyle ważny, że najstarszy wykład Jakuba Parkoszowica (ok. 1440) pozostał w rękopisie, zaś wydane w Królewcu prace Seklucjana (1549) i Murzynowskiego (1551) miały mniejszy zasięg. Jego pierwszeństwo jest uznawane także i przede wszystkim dlatego, że  zawiera obszerne uwagi o gramatyce języka polskiego, a nie jedynie o ortografii i fonetyce. Cytując uczonych badaczy " Stojeński dokonał „pracy pionierskiej przy opisywaniu i porządkowaniu faktów i zjawisk języka polskiego, ich sklasyfikowaniu i objaśnianiu (…). On pierwszy wykazał, że język polski nie jest językiem «barbarzyńskim», ale ma strukturę analogiczną do łaciny i języków romańskich, choć pod wieloma względami różną. On pierwszy wprowadził porządek w mnóstwie, zdawałoby się, nie powiązanych faktów, w chaosie dźwięków, form i zwrotów, ustalił zasady języka „ludowego”, jakim dla cudzoziemców wydawał się język polski” (Regina Jefimow, Z dziejów języka polskiego w Gdańsku. Stan wiedzy o polszczyźnie w XVII wieku).
  
Dwustustronicowe dziełko, wzorowane na powszechnie stosowanych, późnoantycznych gramatykach łacińskich, jest znakomitym podręcznikiem XVI-wiecznej polszczyzny, z wykładem pisowni, części mowy, odmian, świetnym ujęciem fleksji, a nawet z opisem pewnych regionalizmów w wymowie. Bogaty zestaw przykładów słownictwa pochodzi głównie ze „Zwierciadła” Mikołaja Reja, oraz „Pieśni” Kochanowskiego. Nie przypadkowo, pierwsze publiczne wykonanie w świątyni „Czego chcesz od nas, Panie” miało miejsce właśnie w protestanckim Pińczowie (1559), jak zaświadcza nie byle powaga, bo sam Jan Zamoyski, wówczas 17-latek, towarzyszący ojcu na odbywającym się wówczas synodzie.
Pewnym paradoksem jest, że „Wykład” w zamierzeniu skierowany dla cudzoziemców, pragnących się nauczyć polszczyzny (widać było zapotrzebowanie), stał się na wiele lat podstawowym podręcznikiem dla samych Polaków. Jego następca, podręcznik i gramatyka Franciszka Menińskiego powstała dopiero w 1649 roku.

Ciekawostką niech będzie, że trzy inne, tematycznie bliskie opracowania, powstałe w pierwszej połowie XVII wieku to podręczniki do nauki polskiego dla Niemców – przytoczę tu w tłumaczeniu przydługi, barokowy, ale świetnie ilustrujący intencje tytuł wydanego we Wrocławiu w 1649 r. dziełka Michaela Kuschiusa: Przewodnik do języka polskiego, to jest gruntowna potrzebna nauka, jako się niemieckie pacholę i dziewczątko polskiego, a za tem Polak niemieckiego języka łatwiej i rychlej  prawie pisać, rozumieć i mówić nauczy”.

Praca Statoriusa – Stojeńskiego została doceniona już przez współczesnych. Uczony i jego dzieci zostali w 1591 roku nobilitowani przez Zygmunta III, władcę przedstawianego przez niektórych jako wręcz symbol katolickiej nietolerancji. Zaszczyt przyszedł na krótko przed śmiercią, w tym samym roku bohater naszej opowieści zmarł w Krakowie. Syn, Piotr Stojeński młodszy, wybitny działacz kościoła ariańskiego (Braci Polskich), w 1596 roku uczestniczył w polskim poselstwie do Turcji, kierowanym przez Piotra Ostrowskiego.


Tak, w Złotym Wieku, który jeszcze trwał, szlachectwo można było zdobyć nie tylko na polu bitwy. Trzy lata wcześniej nobilitację uzyskał krakowski mieszczanin, zasłużony dla polskiej kultury wydawca dzieł Jana Kochanowskiego oraz tłumaczenia Biblii Jakuba Wujka, tłumacz, pisarz i pedagog Jan Januszowski Lazarides (1550-1613).

image

Dyplom nobilitacyjny Jana Januszowskiego, przechowywany obecnie w AGAD w Warszawie

image

Herb Stojeński, albo inaczej Kotwica odmienna.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura