Akredytowani w Brukseli dziennikarze polskich mediów coraz śmielej informują, że według wielu wysoko postawionych rozmówców Komisja Europejska z powodu polskich wyborów aż na 6 miesięcy minionej "prezydencji" schowała pod sukno cztery drażliwe tematy. Ale zmasowane wysiłki nie dały rezultatu, oczekiwany z nadzieją Miś Kolabo przegrał elekcję, toteż ukrywane skwapliwie przed wrednymi Polakami kwestie natychmiast powróciły. A Donald Tusk nie tyle pozna, ile zostaje brutalnie obnażony w kwestii siły swoich wpływów. Tych nie do ogrania.
Nad czym najusilniej pracują dziś unijne agendy? Po pierwsze i drugie, nad umowami handlowymi. Z Ukrainą, gdzie właśnie ogłoszono niekonsultowane przez KE z rządami krajowymi zamknięcie negocjacji, oraz z Mercosur. Obie te sprawy należy łączyć, ponieważ dotyczą w dużej mierze jednej kwestii — dopuszczenia na rynek europejski ukraińskiej i południowoamerykańskiej produkcji rolnej. Dopuszczenie do konkurencji, zwłaszcza cenowej przygniecionego wagonami norm i dyrektyw "ekologicznych" rolnictwa europejskiego z całkowicie wolnymi od podobnych ograniczeń kontrahentami ze Wschodu i Zachodu może oznaczać tylko jedno — bankructwo. W sytuacji polskiej, potężny cios w naszą gospodarkę, i strukturę społeczną, w sporej części opartą na wsi i stosunkowo drobnym rolnictwie. W interesie producentów przemysłowych nastawionych na eksport, a więc w skali europejskiej przede wszystkim niemieckich. Cała wieloletnia urzędowa presja na rolnictwo, wymuszająca na rodzimych producentach żywności gigantyczne nakłady finansowe, jawi się świetle zwieranych przez Brukselę umów z partnerami zewnętrznymi jako świadoma polityka wrogiego przejęcia celem likwidacji konkurencji. Skąd my to znamy? Cukrownie, stocznie... Jak pełne uzależnienie od zewnętrznych źródeł zasilania podaży żywności wpłynie na bezpieczeństwo, tłumaczyć nikomu chyba nie trzeba.
Słyszał ktoś o stanowisku w tej kwestii ministra Radosława Sikorskiego?
Już na samym początku polskiej prezydencji jeden z rozmówców w KE mówił dziennikarce RMF FM Katarzynie Szymańskiej-Borginon,, że nowa umowa z Ukrainą będzie negocjowana wstępnie "po cichu", a przyjęta zostanie dopiero po wyborach w Polsce, żeby ewentualnych protestów rolników nie wykorzystała opozycja. Umowa z Mercosur nie inaczej.
Po trzecie — pakt migracyjny pozostaje wciąż mocy, kłamstwa premiera Tuska i kandydata Trzaskowskiego w tej sprawie także stają dziś w pełnym świetle jupiterów. Rząd wkrótce będzie musiał podjąć decyzję: czy przyjmie pakt i będzie próbował skorzystać z "wyjątku od obowiązkowej solidarności" (relokacja, płacenie 20 tys. euro za jednego nieprzyjętego migranta lub pomoc operacyjna) ze względu na przyjęcie milionów uchodźców z Ukrainy, czy też go odrzuca, co się skończy wszczęciem przez KE procedury przeciwnaruszeniowej i pozwem do TSUE. Przy czym nie zapominajmy, jeśli nawet premier wybłaga jakieś ulgi ze względu na Ukraińców, to będą miały one charakter jedynie ograniczony, a przede wszystkim tymczasowy. Minie roczek czy drugi, strumień migrantów zgodnie z ustaleniami popłynie.
Jak długo jeszcze premier Donald Tusk będzie mógł w tej sprawie okłamywać społeczeństwo? Zadymianie pola widzenia spóźnionymi o co najmniej rok rzekomymi kontrolami ruchu na zachodniej granicy na długo nie pomoże.
Po czwarte - "cele klimatyczne"- zielony dom wariatów. Mimo wszelkich trudności z realizacją przyjętych już na dziś założeń, Komisja Europejska dumnie ogłasza przyjęcie nowego — redukcji CO2 o 90 proc. do 2040 r.
Tu premier Tusk rzeczywiście się sprzeciwiał. I co z tego? Dokładnie tyle samo, ile z dalszego trwania jego cieszącego się niknącym poparciem rządu.
Unia Europejska zmierza w złym kierunku. O deficycie demokracji wie już każdy, niedługo zobaczymy kolejne unaocznienie, przy głosowaniu 10 lipca wniosku o wotum nieufności dla KE z wniosku grupy parlamentarnej EKR. Mimo solidnego uzasadnienia (odmowa przez przewodniczącą von der Leyen jakiegokolwiek rozliczenia z dysponowania już nie miliardowymi, a bilionowymi środkami na szczepionki COVID-19 oraz z Funduszu Odbudowy, udowodniona bezprawna ingerencja w wybory w Rumunii) z pewnością zostanie on odrzucony. Skoro Związku Socjalistycznych Republik Europejskich w Budowie nie udaje się zmienić, a dalsze uczestnictwo w tej strukturze grozi nieobliczalnymi wręcz dla Polski stratami, wszczęcie dyskusji nad jego opuszczeniem staje się zadaniem chwili. Poczynając od sporządzenia wreszcie wiarygodnego bilansu zysków i strat.
Inne tematy w dziale Polityka