Republikaniec Republikaniec
524
BLOG

Monachium, czy realizm?

Republikaniec Republikaniec Polityka Obserwuj notkę 66

"Był to pokój nie jaki być powinien, lecz jaki dało się wówczas zawrzeć"

Thiethmar, biskup merseburski, polityk i  kronikarz komentując zawarcie 30 stycznia 1018 roku porozumienia pomiędzy cesarzem Henrykiem, a Bolesławem Chrobrym


Polityka, zwłaszcza międzynarodowa to gra oparta przede wszystkim o możliwości graczy. Bez uświadomienia sobie, że jej efekty zależą od odpowiedzi na podstawowe od wieków pytania "co mi możesz dać" oraz"co mi możesz zrobić" , można jedynie naiwnie teoretyzować.  Wierzących w moc międzynarodowego prawa i trybunałów można podziwiać, ale realistyczniej jest im współczuć.

Z górą 400 lat temu polski pisarz polityczny, Piotr Palczowski pisał: "Każde państwo chce zapewnić swojemu ludowi pokój i szczęście. Lecz państwa i rzeczpospolite w granice ścisłe, w ludzie niedostatnie, w żywność skarby skąpe i niezamożne,  rzadko takowego przedsięwziętego kresu dochodzą.... Albowiem takowe podległe są uciskowi i ukrzywdzeniu państw tych, które szerokością granic, wielkością ludzi, żywności i skarbów są ozdobne i potężne. Gdyż jako pospolicie większe zwierzęta z mniejszych się żywią, i z nich pokarm swój mając rosną, tak wielkie państwa tym większe incrementum swe biorą z upadku i zwycięstw państw mniejszych". Smutne, ale nieodmiennie prawdziwe.

Pełnoskalowa wojna rosyjsko - ukraińska trwa już czwarty rok. Pół roku temu, zastanawiając się nad perspektywami no AD 2025 pisałem:

Obie walczące strony są poważnie wyczerpane, mimo buńczucznych deklaracji rządzących wojny mają dość i Ukraińcy, i Rosjanie. Chętnych do pójścia na front coraz bardziej brak (bardziej po stronie ukraińskiej), ze środkami walki też nie najlepiej. Rosyjska produkcja wojenna i import nie nadarzają za potrzebami, a zapasy z ZSRR się kończą. Ukraina od początku wisi w tej kategorii na zachodniej kroplówce. Konieczny będzie jakiś mniej lub bardziej zgniły kompromis. Swojego początkowego celu nie osiągnęła i nie osiągnie Rosja, nie ma (i tak naprawdę nigdy nie miała) szans na odzyskanie granic sprzed 2014 roku Ukraina.

Amerykański pośrednik dyktuje, i straszy — a ma czym. Jednych dociśnięciem presji gospodarczej (ceny ropy) oraz wzmożeniem dostaw groźnego sprzętu dla przeciwnika, drugich — odcięciem pomocy. Ani jedni, ani drudzy tych "sugestii" całkowicie zlekceważyć nie są w stanie. Jaki będzie kształt przyszłego rozejmu? Sądząc z sytuacji na froncie, oraz nielicznych przecieków odważę się na następującą prognozę: podstawą będzie aktualna linia frontu, z korektą poprzez wymianę terenów zdobytych przez Ukraińców w obwodzie kurskim na jakąś część zapewne Zaporoża (albo i obwodu donieckiego — zależnie od decyzji co do obecnych tam złóż surowcowych). Zapewne dla wzmocnienia efektu wymiana nie będzie równa — odzyskane terytorium ukraińskie będzie znacząco większe. Niemniej jednak Rosja zachowa większość obwodów ługańskiego i donieckiego, oraz pas lądowy na Krym, oczywiście z samym półwyspem. Przy okazji tej nierównej wymiany możliwe inne koncesje dla Putina (odblokowanie kont, powrót do G-7). https://www.salon24.pl/u/tedyiowedy-otryt/1428107,2025-co-dalej

Niewiele w tej prognozie do zmiany, korekty wymaga skala możliwej wymiany terytorium, wobec pogorszenia sytuacji Ukrainy na froncie.  Oczywiście można i należy się oburzać na niemoralne nagradzanie agresora i oficjalny powrót do obiegu w stosunkach międzynarodowych wojny jako metody zmian granic, ale jaka jest alternatywa? Powiedzmy to sobie szczerze i otwarcie. Zawarcie  sojuszu wojskowego z Ukrainą, wypowiedzenie wojny Rosji i wysłanie na front własnych wojsk. Są jacyś chętni?

Tendencje do oceniania a priori spotkania, które odbędzie się za trzy dni na Alasce jako wielkiego sukcesu Rosji są u niechętnych Donaldowi Trumpowi komentatorów zrozumiałe, ale ich konkluzje niekoniecznie są trafne. Co by nie trąbiono w rosyjskich mediach o przełamaniu izolacji i tradycjach Alaski, to Putin poprosił o spotkanie przed upływem terminu wyznaczonego mu ultimatum, i to on udaje się na terytorium amerykańskie. Takie rzeczy w dyplomacji mają znaczenie. Rosja opanowała 20% terytorium sąsiada, ale Kijowa nie zdobyła,  a Ukraina nadal zadaje jej bolesne ciosy. Spełnienie postulatów neutralizacji i demilitaryzacji także wydaje się całkowicie nieosiągalne. Trump się miło uśmiecha, ale jednocześnie usadawia na Kaukazie, traktowanym dotąd jako bezdyskusyjnie rosyjska strefa wpływów (porozumienie podpisane w Waszyngtonie przez Armenię i Azerbejdżan), szachując w dodatku drogę do Iranu. Nic nie wskazuje, by prezydent USA miał tendencję do zawierania porozumienia, które byłoby dla jego kraju niekorzystne, albo nawet dawało podstawy do stwierdzenia, że został ograny. Ewentualne przerwanie działań wojennych z pewnością nie wywoła także radości w Pekinie. Oczywiście rozejm umożliwi odbudowę rosyjskich sił zbrojnych, ale czy tylko rosyjskich? Czas może dobrze wykorzystać każdy, któremu wystarczy rozumu, umiejętności przewidywania i środków.

Nie bez znaczenia jest także ocena możliwego rozwoju sytuacji w powojennej Rosji. Zakończenie walk nie będzie tam oznaczać jedynie, jak się często podnosi, umożliwienia odbudowy nadwerężonego potencjału militarnego, ale i konieczność ponownego przestawienia na tory pokojowe dużej części zmilitaryzowanej dziś gospodarki. Utrzymania stanu mobilizacji bez otwartego frontu nie zniesie długo nawet społeczeństwo rosyjskie. Zdemobilizowana zostanie i wróci do domów także spora część dziś walczących. To, i przewidywalny efekt inflacji rubla (zjawisko osłabienia waluty następuje w warunkach powojennego przestawiania gospodarki zawsze i wszędzie) nie będzie dla władz zadaniem łatwym do pokierowania i opanowania.



Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (66)

Inne tematy w dziale Polityka