Zajrzałem sobie na stronę główną Psychiatryka, a tu na samej górze dwa wstrząsające teksty.
Jeden o tyym, że Kaczyńskich i Gosiewskich przywieziono na sowieckich tankach do Polski, ale może się po 200 latach spolonizują.
W drugim tekście autor zadaje dramatyczne pytanie: "„Homofobi” to wulgarna dzicz i sadyści?"
Spieszę z odpowiedzią: Tak.
Nie mam nic przeciwko homofobii, ale wyłącznie praktykowanej w domu.
Nikomu nie zaglądam w poglądy ale uważam, że publiczne obnoszenie się z tą dewiacją jest obrzydliwe.
Dlatego chcę zaproponować temat jak w tytule. Tyle było już wpisów, tyle przetoczyło się komentarzy na temat seksu przedmałżeńskiego, inicjacji seksualnej nastolatków, strzelistych apeli o zachowanie "czystości" do nocy po ślubie (tylko kościelnym oczywiście) wydalanych przez lekko przechodzonych czterdziestolatków.
Czterdziestolatek dywagujący o seksie przedmałżeńskich to, jeśli się nad tym przez chwilę zastanowić, dewiant obrzydliwszy od homofoba.
Bo nie oszukujmy się - dla większości dyskutantów temat seksu przedmałżeńskiego dawno już jest nieaktualny. Jeden z drugim łysoń czy roztyła matrona ślini się wewnętrznie, myśląc o młodych ciałach w miłosnym uścisku.
I nikomu nie bronię ślinić się naa myśl o młodym ciele - ale tylko w sposób apetyczny i mile nastrajający.
Jaki jest jednak powód, że nikt nie porusza problemu seksu pomałżeńskiego?
Pojęcie zda się być nieznane firefoxowi, który słówko podkreśla na czerwono.
Dlaaczego p. Terlikowski nie grzmi na rozwiązłych wdowców i grzeszne rozwódki? Czemu nie źąda wypalenia grzesznej zarazy źelazem?
Gdzie ostre słowa z ambon, gdzie straszenie ogniem piekelnym?
Seks jak seks, niektórzy latają z linijką siódmego przykazania i mierzą ludzkie zachowania. Bujda to zresztą, bo siódme przykazanie odnosi się do zdrady małżeńskiej i nie odnosi się do seksu przed- i pomałżeńskiego - niezależnie od tego, co zapamiętaliście dziatki z katechezy.
Inne tematy w dziale Rozmaitości
