
krzyż mi się nie podoba, nie podoba mi się egzaltacja religijno-polityczna, ani sposoby jej demonstrowania, nie są moimi problemy i sprawy, z którymi demonstranci - obrońcy krzyża - wychodzą.
Mam wiele zastrzeżeń, od natury estetycznej poczynając - krzyż i jego otoczenie zaczęło coraz bardziej przypominac śmietnik. i stanowi dysonans do zagrabionego i zamiecionego klasycystycznego Pałacu i odnowionego Krakowskiego Przedmieścia.
Najłagodniejszym określeniem, jakim mogą opisac dzianie się prze Pałacem Namiestnikowskim to "kicz" - patriotyczny, religijny, polityczny, emocjonalny. Padają słowa, których sam nigdy bym nie użył, stwierdzenia bezpodstawne w stosunku do osób i instytucji, czasami obelgi, czasami zachowania bywają nieprzystojne.
I co z tego?
Ano to, że i ludzie, którzy moim zdaniem racji nie mają, mają prawo te niesłuszne racje przedstawiac. Mają prawo je demonstrowac i gromadzic się w miejscu publicznym. Chcą przed Pałacem Prezydenckim - i ja to doskonale rozumiem - sam też bym chciał jak najbardziej widocznego miejsca, gdyby i mnie się zachciało demonstrowac moje racje, które innym nie muszą się wydawac słuszne, rozsądne i estetyczne. Mógłbym to robic w pojedynkę, z plakatem własnoręcznie wypisanym krzywymi literami, a może nawet z błędem ortograficznym - a wtedy chciałbym jednak, by ci co mój plakat czytają zwrócili uwagę na jego treśc, nie na błędy. Może chciałbym się w jakimś miejscu widocznym gromadzic z ludźmi mającymi tę samą agendę co ja - i nie chciałbym, aby mi tego prawa odmówiono tylko dlatego, że psujemy estetyczną harmonię miejsca.
Ach, powie ktoś, stanowią margines, ekstremę, są starzy, zdezorientowani i nie stanowią większości. Zapewne dlatego więc demonstrują - gdyby byli w większości mogliby swoje postulaty przeprowadzic łatwiejszą drogą, zresztą nieważne - można ich postulaty odrzucic - ale nie można im zabronic przedstawiania swoich, jakby nam się nie wydawało ekstremalnych, żądań.
Chciano ich podejśc, przepędzic z miejsca, które na swoją demonstrację wybrali. Bo co, bo prezydent elekt nie lubi nieprzychylnych mu demonstracji, chciałby tylko demonstracji poparcia? - to niech się przyzwyczai, że będzie niepopularny wśród co najmniej 46% wyborców. Dobrze mu to zrobi.
Kościół to nie moja broszka, ale nikt się z Kościoła ni kościoła do tych ludzi nie pofatygował, by z nimi porozmawiac. Porozmawiac, napisałem, nie pacyfikowac. NIe rozmawiali z nimi urzędnicy miejscy i pałacowi, którzy chcieli ich jedynie stamtąd przepędzic.
Byc może - i tu jest jedyny racjonalny argument przeciw - blokują swoją demonstracją wjazd na dziedziniec pałacowy. Wtedy należałoby by ich ładnie poprosic, by przesunęli się kilka metrów w prawo lub w lewo, by nie stanowic przeszkody w ruchu, pomóc w przeniesieniu krzyża - i pozwolic na dalsze demonstrowanie. Co ja piszę, jakie "pozwolic" - oni maja prawo demonstrowac i żadnych tego typu zezwoleń nie potrzebują.
A prezydent-elekt powinien się przyzwyczaic do faktu, że prócz pieczy nad żyrandolem i fotelem ma też obowiązek, przynajmniej na krótki moment, gdy limuzyna zjeżdża z ulicy na dziedziniec, oglądac nieprzychylną mu demonstrację.
To mu tylko dobrze zrobi.
Padały słowa o kompromitacji państwa i jego bezsile. Jedyna kompromitacja, to nacisk silnych, by słabi sobie poszli.

Inne tematy w dziale Polityka