Przeżyłem.
Przeżyłem Święto Narodzin Mitry. Przeżyłem Święto Obrzezania Pana Naszego Jezusa Chrystusa. Doprawdy, nie wiem dlaczego to radosne wydarzenie, będące przecież znakiem przymierza z Bogiem ukrywane jest i kamuflowane pod wizytówką pogańskiego, rzymskiego święta Nowego Roku? Czyżby chrześcijanie tak naprawdę nie zawierali przymierza z Bogiem, czyżby rację mieli źydzi, że chrześcijanie są uzurpatorami?
A może chrześcijanie nie wiedzą, zapomnieli o co w tym całym interesie z obrzezaniem chodzi? Że Bóg w zamian za kawałek nieużytecznej skórki rezygnuje z ofiar ludzkich i zobowiązuje się na przyszłość nie zjadać ich pierworodnych?
Chrzest nie moźe zastąpić obrzezania, jest przecieź jedynie świadectwem uczestnictwa we wspólnocie, legitymacją członkowską ale przymierza nie zastępuje. A bez przymierza kościoły chrześcijańskie nie różnią się wcale od takich stowarzyszeń jak Polski Związek Filatelistyczny.
Chrzestu udzielił jak wiadomo niejaki Jan, półnagi i półszalony mizogynik z pustyni. To jeden z dwóch powodów dla których nie jestem chrześcijaninem. Bo ja kobiety lubię, jestem zdeklarowanym filogynem. Proszę tylko bez dwuznacznych uśmieszków, po prostu przedkładam towarzystwo kobiet nad homoerotyczne wspólnoty męskie, tak bardzo przedkładam, że nawet wytrzymuję związki uczuciowe z kobietami, choć przyznaję, nie jest łatwo.

Wigilia tegoroczna była zresztą, na skutek przykrych okoliczności, znacznie skromniejsza i w mniejszym gronie, niż zazwyczaj.
Kolega bloger Zuberegg poddał onegdaj w wątpliwość uczestnictwo ateistów w Wigilii. Poniewczasie muszę mu w jakiś sposób przyznać rację. Co prawda, z obowiązków z powodu późnego stawiennictwa, a i być może braku zaufania dla moich ateistycznych talentów do umiejętnego zlepiania pierogów z grzybami, zlecono mi jedynie krojenie sałatki jarzynowej. A poniewaź do moich tradycyjnych obowiązków - proszę, proszę, ateista wierny tradycjom - należy również bezpieczne dostarczanie do domów niezmotoryzowanych uczestników, więc alkoholu nawet nie wąchałem, czego wcale i tak nie żałuję. Można powiedzieć, że w święcie obżarstwa i pijaństwa uczestniczyłem jedynie połowicznie.
A jednak moja ateistyczna dusza buntowała się przeciwko uginającemu się stołowi, katorżniczej pracy członków rodziny, rozrzutności i marnotrawstwu. Zmilczałem, choć wolałbym obiad, świąteczny i uroczysty, ale skromniejszy, jeśli nawet postny i tradycyjny to choćby według takiego jadłospisu:
Zupa grzybowa z domowymi kluskami
Łosoś pieczony na łożu szpinakowym z ratatouille
Sernik i makowiec (z cukierni)
Kompot z suszonych owoców
Śledzik w oleju i sałatka jarzynowa do podjadania dla nagle zgłodniałych.
Łosoś pieczony na łożu szpinakowym
-
2 torebki mrożonego szpinaku ( nie wiem czy jest szpinak już odpowiednio przyprawiony z czosnkiem) lub odpowiednią ilość świeżego
-
1 cebula
-
2 ząbki czosnku, pieprz grubomielony
-
50 g tartego parmezanu i szczypta bułki tartej
-
1/4 l śmietany
-
pół kieliszka białego wina
Nastawić piec na 175 stopni. Wysmarować ogniotrwałą formę oliwą. Obraną cebulę i czosnek pokroić na cienkie talarki i zblanszować na oliwie na patelni, dodać szpink i podsmażyć jeszcze chwilę. Posolić i popieprzyć.
Szpinak ułożyć na dnie formy, przykryć filetami z łososia, oprószyć parmezanem i bułką tartą, polać śmietaną dookoła. Piec około 20 minut.
Ratatouille
- 1 bakłażan
- 1 duża czerwona papryka
- 1 cukinia
- 1 duża cebula
- 4 pomidory
- 5 ząbków czosnku
- 3 łyżki oliwy
- 2 łyżki świeżego soku z cytryny
- 1/2 łyżeczki tymianku (ach!)
- 1/2 łyżeczki mielonej kolendry
- 1 łyżkę siekanej naci pietruszki
- 1/2 łyżeczki mielonego anyżku (e tam)
- 1/2 doniczki bazylii (może być)
- dwa duże ziemniaki (Polak bez kartofla to gorsze niż luter)
- 1/2 selera (wiem, że niekanonicznie, ale nie mogę się obejść)
- sól i pieprz
- łyżka albo i dwie przecieru pomidorowego dobrej jakości
Nastawić piec na 225 stopni. Pokroić w kostkę warzywa, pomidory w ćwiartki, ułożyć na blasze cienką warstwą (osobiście wolę grubą warstwą w naczyniu ogniotrwałym). Polać oliwą, posolić, popieprzyć i piec do miękkości około 20-30 min. Z czosnkiem osobna sprawa, wedle zamiłowania: posiekany zblanszować w oliwie i dodać do warzyw, albo wycisnąć i zmieszać z warzywami, albo dodać nieobrany i piec razem z warzywami a następnie wyciskać widelcem przed podaniem i wymieszać z resztą. Pokropić sokiem z cytryny i posypać bazylią lub pietruszką przed podaniem.
Inne tematy w dziale Rozmaitości