Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
670
BLOG

Wolność słowa, wolność buczenia

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Polityka Obserwuj notkę 23

W pewien sposób ta udana kampania promocyjna przerosła swoich autorów.

Każdy strateg marketingowy, podobnie jak militarny, wyznacza sobie zakres celów możliwych do osiągnięcia, opis skutków ubocznych i koszta kampanii. Wielkie korporacje mogą pozwolić sobie na więcej, np na kształtowanie wizerunku, firmy garażowe walczą o utrzymanie się na rynku i ewentualnie mają nadzieję na zwiększenie sprzedaży i wyjście z cienia, a jeśli się da procentowy wzrost udziału w segmencie rynkowym.

Czasami, bardzo rzadko kampania zakrojona skromnie staje się niespodziewanym sukcesem. Każdy organizator o tym marzy, udaje się tylko nielicznym. Ważne, by być na taki dar losu przygotowanym. Gdy naszą kampanię zauważą środki masowego przekazu, gdy prowadzić ją będą bezinteresowni wolontariusze na blogach i portalach społecznościowych, gdy więc nie musimy martwić się o skromny budżet dbajmy o promocję naszego produktu i przede wszystkim marki.

Pod tym względem akcja wybuczenia prominentnych polityków Platformy Obywatelskiej w rocznicę Powstania Warszawskiego okazała się ogromnym sukcesem i zakończyła kompletną klapą jej organizatorów. Przebiła się chyba do wszystkich ogólnokrajowych mediów, była tematem newsów a przede wszystkim przychylnych i wrogich komentarzy znanych publicystów, przedmiotem dyskusji na platformach blogerskich, wiralem tygodnia.

I jednocześnie była dla organizatorów bezprzykładną klapą. Nie, nie chodzi mi o nieprzychylne komentarze. Ci, do których była skierowana tego rodzaju nieprzyjaznymi komentarzami się nie przejmują, wypowiedzi wrogich mediów  utwierdzają ich tylko w przekonaniu, że mają rację. Pozostali dowiedzieli się, że na rynku idei patriotycznych  pojawił się nowy, interesujący towar, który być może ich zainteresuje. Chodzi o product placement.I do tego zupełnie za friko, bez odstręczającego napisu ostrzegawczego artykuł sponsorowany. Tyle, że w zalewie artykułów prasowych i migawek telewizyjnych akcję przypisano zupełnie innemu aktorowi. To tak, jak gdyby niespodziewanie udaną promocję Hoop-Coliprzypisano Coca Coli. Upojeni sukcesem pozornym organizatorzy zaniedbali troski o sukces prawdziwy, o wypromowanie własnej marki. Do dzisiaj nie wiadomo, kto za nią stał. Podobno do autorstwa przyznaje się, niebezpośrednio, Młodzież Wszechpolska, podobno jednak stał za nią ONR. Nie wiadomo, wiadomo natomiast, że zarówno apologeci, jak i krytycy uznali, że była to akcja PiS. Sam PiS od autorstwa się nie odżegnuje a jego mniej lub bardziej oficjalni przedstawiciele (w S24 np Janusz Wojciechowski i Grzegorz Wszołek) chętnie wypinają pierś pod ordery. Na marginesie - to nie jest dobra strategia PiS. Nawet jeśli przyjemnie w ich uszach brzmi wybuczanie polityków PO, to na dłuższą metę psuje to obraz ich własnej marki. Żeby wrócić do przykładu z rynku napojów orzeźwiających - Coca Cola nie może sobie pozwolić, by jej produkt z górnej półki kojarzono, wręcz mylono,  z podróbką.

I jeszcze nieco o problematyce, zasygnalizowanej w tytule wpisu.

Ponieważ jestem cynicznym nihilistą mogę tylko pochwalić wybór miejsca na demonstrację. To był strzał w dziesiątkę, zakończony, jak napisano wyżej, olbrzymim sukcesem medialnym. A przecież chodzi tu o to, by kampania promocyjna trafiła do jak największej liczby odbiorców - do tego minimalnym kosztem.

Jestem nihilistycznym cynikiem, nie mam poważania dla symboli, ni świętości narodowych, nie uważam, że można uczynić szkodę nieżywym. Dlatego nie bulwersuje mnie zbytnio wybór miejsca na demonstrację. No bo niby gdzie i kiedy mieli demonstrować, by przebić się ze swoim przekazem? Kto miał im datę i miejsce wyznaczać? W Wołominie, 7 listopada, w bocznej uliczce, by nikomu nie zakłócić dobrego samopoczucia?

Jestem nihilistycznym cynikiem nieuznającym wartości, dlatego na jednym z głównych miejsc w mojej hierarchii ustawiam wolność słowa.

Można wolności słowa bronić z pozycji pryncypialnych, ale dla osobnika bez zasad, takiego jak ja, znaczenie mają moje osobiste korzyści. Jeśli bronię wolności słowa to w egoistycznej nadziei, że kiedy będę chciał powiedzieć coś mało popularnego będzie mi to wolno. I pozostając w tej egoistycznej nadziei nie zamierzam odbierać jej innym. Nawet, jeśli ci inni i ich wypowiedzi napełniają mnie odrazą. Nawet, jeśli wiem, że przy władzy chętnie by mi tej wolności odmówili.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że "obrońcy wartości" w S24 i gdzie indziej znajdą szlachetne powody, by stworzyć listę ograniczeń wolności słowa:

- bo nie można dopuścić, by obrażano patriotyzm i Polaków

- bo nie można dopuścić, by obrażano religię i Kościół

- bo nie można dopuścić, by obrażano rodzinę

- bo nie można dopuścić, by obrażano miejsca uświęcone krwią powstańców

- bo nie można dopuścić, by ośmieszano uczestników marszów patriotycznych

- bo nie można dać tej wolności deprawatorom maluczkich

Kto chce niech sobie listę skompletuje.

PS. Żeby nie było, że zmyślam tutaj np cytat z dzisiejszego wpisu w S24: Brak tolerancji, dla bluźnierstw, nie jest kwestią braku poczucia humoru i dystansu do siebie, jak tłumaczą tak zwani liberałowie, to kwestia poczucia własnej godności.

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Polityka