Nie jest ważne czy biskup Paetz jest homoseksualistą czy heteroseksualistą. Nieważne czy gustował, zdaje się, w młodych chłopcach. Równie dobrze mógł gustować w młodych dziewczętach lub w dojrzałych matronach.
Nie obchodzą mnie wewnętrzne przepisy Kościoła, które zabraniają jego pracownikom, z trudnych do zrozumienia i pokrętnie tłumaczonych względów, zawierania związków małżeńskich - z osobami czy to tej samej czy odmiennej płci. Niech się tym zainteresuje Państwowa Inspekcja Pracy (żartuję, wiadomo, że państwu od Kościoła wara, choćw drugą stronę to nie działa).
To wszystko byłyby głupstwa.
Ale wstyd i zgorszenie wynika z zupełnie czego innego.
Nie, nie z tego, że podobno ofiary molestowania przez biskupa to równeż byli homoseksualiści. To naprawdę nie jest istotne. Istotne, że było podejrzenie przestępstwa, które nigdy nie zostało ani wyjaśnione, ani ukarane, ani ułaskawione.
Opieram sią na faktach, które podano opinii publicznej, zarówno 14 lat temu, jak i całkiem niedawno. A wynika z nich, że biskup Paetz wykorzystywał zależność swoich ofiar od siebie. Wykorzystywał swoją pozycję w hierachii by zaspokoić swoje instynkty seksualnego drapieżcy. Był biskupem, oni klerykami, najniżej stojącymi na drabinie hierarchii i zupełnie bezbronni. przed naciskami purpurata, czy jaki tak kolor szat nosi Paetz. To prawie taki sam stosunek zależności jaki jest między dyrektorem domu dziecka czy zakłądu poprawczego a jego wychowankami. Uczniowie, uczennice w szkole molestowani przez nauczycieli maja większe możliwości obrony, mają dom, w którym mogą szukać oparcia i pomocy. Klerycy w seminarium, młodzi ludzie, nie mają nikogo, do kogo mogliby sie zwrócić o radę i pomoc. Kultura posłuszeństwa, słuchania przełożonych, zachowywania tajemnic wewnętrznych, cała struktura podległości i dyscypliny, na których zbudowana jest organizacja kościelna powoduje, że mogą być łatwym łupem drapieżników w rodzaju biskupa Paetza.
Więc pierwszym winnym jest sam biskup.
W poznańskim Kościele polowania biskupa Paetza na kleryków nie były dla nikogo tajemnicą. Mimo to patrzano na nie z wyrozumiałością. Tolerowano je - trudno mi powiedzieć z jakich powodów? bo biskup miał dużo uroku osobistego? bo był typem władczym? bo obowiązywała zależność służbowa i wewnętrzne rygory zachowania tajemnicy? bo imponowała aura arystokratycznej politury i znajomość z samym papieżem Pawłem VI i - prawdziwe lub urojone - wpływy w kurii watykańskiej? Nie mnie to wiedzieć. Kościół dał wyraz, nie pierwszy raz, swojej słabości w konfrontacji z ewentualnym przestępstwem popełnionym przez "własnych" i fałszywie rozumianej lojalności grupowej.
Drugim winnym jest Kościół i zmowa milczenia, kościelna "omerta".
Nie, księża nie posiadają imunitetu. Ani zwyczaj, ani konkordat, ani prawo nie pozwalają księżom bezkarnie popełniać przestępstw. W chwili, gdy działania biskupa Paetza zostały ujawnione i upublicznione należnością organów państwa było przeprowadzenie dochodzenia i postawienie podejrzanego przed sądem. Tak należało uczynić. Ale tak się nie stało. Mimo że charakter sprawy wymagał pełnego wyjaśnienia, mimo że były świadectwa młodych ludzi molestowanych wbrew ich woli przez biskupa państwo zadowoliło się zapewnieniem, że wobec biskupa zostaną wyciągnięte konsekwencje. Państwo nie reagowało, gdy to ofiary poddano szykanom, gdy Kościół przenosił kleryków jak najdalej od centrum uwagi, uniemożliwiając im skuteczne dochodzenie swoich prawd i zadośćuczynienia za krzywdę przeciwko podejrzanemu o molestowanie. Dzisiaj wiemy zresztą, że całe kościelne, wewnętrzne dochodzenia zakończyło się - odesłaniem na emeryturę blisko 70-letniego arcybiskupa seniora diecezji poznańskiej.
Za wikipedią:
złożył rezygnację z obowiązków arcybiskupa metropolity poznańskiego, którą Jan Paweł II przyjął 28 marca 2002. Stolica Apostolska nałożyła na niego zakaz udzielania sakramentów święceń i bierzmowania, głoszenia kazań, konsekrowania kościołów i ołtarzy, a także przewodniczenia publicznym uroczystościom.
W ramach prac Episkopatu Polski wszedł w skład Rady Stałej, objął funkcję przewodniczącego Rady ds. Środków Społecznego Przekazu, a ponadto został członkiem Komisji ds. Duszpasterstwa Turystycznego, Komisji ds. KUL i Zespołu ds. Stałych Kontaktów z Episkopatem Litwy.
Bez sankcji, bez rozliczenia za postępki, bez kary i pokuty.
Trzecim winnym jest państwo.
Co, że biskup będzie koncelebrował mszę z okazji 1050 rocznicy chrztu Polski? To, akurat to, nie ma już żadnego znaczenia - czy weźmie udział w mszy czy nie.
Prawo mówi:
Art. 199. § 1. Kto, przez nadużycie stosunku zależności lub wykorzystanie krytycznego położenia, doprowadza inną osobę do obcowania płciowego lub do poddania się innej czynności seksualnej albo do wykonania takiej czynności, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Inne tematy w dziale Polityka