Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
2544
BLOG

Kto po Kaczyńskim?

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Polityka Obserwuj notkę 57

No właśnie kto? 

Prawa biologii są nieubłagane, można odsuwać starość i śmierć dzięki medycynie, ale nie w nieskończoność. Zresztą, nikt nie wynalazł lekarstwa na cały zespół dolegliwości fizycznych i nasilających się mankamentów psychicznych w miarę przybywania lat. Sprawność umysłu maleje, dołącza się gorsza pamięć, nadchodzi niepostrzeżenie demencja, która z początku brana jest za ekscentryzm starszego pana lub dziwactwa starszej pani. O ile jednak pewne, hm, braki w kontakcie z rzeczywistością u mnie czy u kogo innego anonimowego co najwyżej przysparzają kłopotów najbliższej rodzinie, to dziwactwa męża opatrznościowego, zbawcy narodu i jego jazdy, które coraz trudniej zrozumieć, mają wpływ na stan państwa.

Nadchodzi więc nieubłaganie ten czas, gdy nawet genialny strateg przestaje panować nad kontrolowaniem skomplikowanej siatki powiązań i zależności. Ucieczką od komplikacji może być dyktatura, dyktatura ułatwia sprawowanie władzy, upraszczając ścieżki decyzji od pomysłu do wdrożenia i umożliwiając pomijanie tych przeszkadzających głosów odrębnych. Można sobie zlikwidować opozycję, podporządkować media, spacyfikować sądownictwo i stworzyć klasę posłusznych lenników-wykonawców poleceń na hojnie opłacanych stanowiskach w państwowych firmach. Starczy upór przez jakiś czas będzie brany za stanowczość, idee oderwane od rzeczywistości za wizjonerstwo a coraz dziwniejsze wypowiedzi publiczne za wysokiego poziomu ćwiczenia intelektualne.

Ale i to mija, nawet gdy ma się na swoje usługi Brudzińskiego, Kuchcińskiego i innych to nie wzmocnią oni ubywających sił, nie usuną zmęczenia, nie zastąpią braku entuzjazmu i ochoty.

Więc kto będzie delfinem? Czyje nazwiska chodzą na giełdzie? Przyznaję, że zapuszczam się w rejony, o których niewiele wiem. Ale skoro innym ignorantom nie przeszkadza brak wiedzy i absolutny brak słuchu politycznego w prowadzeniu analiz polityki międzynarodowej, w których śmiało przewidują przyszłość - jak zawsze nietrafnie - i odgadują najtajniejsze myśli Obamy, Putina i innych możnych tego świata, a nawet zaglądają za kulisy wielkiej polityki odsłaniając nam tajne mechanizmy jej funkcjonowania, to niech i mnie raz będzie wolno.

1. Antoni Macierewicz. Wydaje się być faworytem prezesa, ma jego ucho i uśmiech, według kremlinologów polskiej polityki partyjnej to jego prezes wymienia na pierwszym miejscu wśród zasłużonych. Psychologiczna zagadka - czy wierzy w te wszyskie bujdy o zamachu i spiski, czy robi to dla prezesa? Niektórzy uważają, że tego nie da się udawać, że brak pęknięć w narracji świadczy o głębokim przekonaniu. Inni zwracają uwagę na staranne, wystudiowane modulowanie głosu, na przymilającą się do publiczności mowę ciała, na pochlebczą postawę - wszystko to ma wskazywać na immanentny fałsz. Inni wreszcie twierdzą, że nie ma w tym sprzeczności, genialni oszuści w jakiś, pokrętny i dla nas niedostępny sposób wierzą w swoje konfabulacje i nigdy nie dają się wyprowadzić z błędu. Oglądałem coś takiego z bliska i zaświadczam - to działa. Możesz przedstawić niezbite dowody a i tak są ludzie gotowi stanąć za oszustem i bronić go wbrew faktom. Ale - na szczęście - Antoni Macierewicz jest starszy o rok od prezesa, więc wszystkie uwagi dotyczące wieku odnoszą się również do niego.

2. Zbigniew Ziobro. Gdyby mierzyć ambicje, to sukcesję miałby zapewnioną. Ma charyzmę, no nie wiem jak nazwać ten rodzaj charyzmy - ujemną? Owszem, władza dodaje sex appealu nawet ostatniemu kołkowi w płocie, więc i na Zbigniewa Ziobrę też coś skapuje, ostatecznie znaleźli się wyborcy, którzy zechcieli oddać na niego głos. Wydaje się być politykiem zupełnie pozbawionym hamulców, i jedyne, co powstrzymuje go przed wprowadzeniem w życie wielkich planów jest jego zupełny brak polotu. On tych planów nie ma. Albo starannie je ukrywa - do czasu. Na szczęście popełnił falstart i postawił się prezesowi, gdy ten był w pełni sił. Kilkuletnia błąkanina po pustyni i nadaremne poszukiwania ziemi obiecanej z entuzjastycznym elektoratem przyprowadziły go do punktu wyjścia. Ale drugiej szansy na ojcobójstwo już nigdy nie dostanie.

3. Mateusz Morawiecki. Technokrata, sprawny, werbalny, nowoczesny, wie, jakie garnitury nosić - na coś trening korporacyjny się przydaje. Pozwala sobie na dużo więcej niż inni w otoczeniu prezesa, mając platformę w postaci swojej niewątpliwej kompetencji. Choć ma braki jeśli chodzi o makroekonomię, to i tak nikt mu nie dorównuje. Może stworzyć koalicję fachowców, a to daje już pozycję siły w partii. Czy wystarczy, by podporządkować sobie baronów i konkurentów? I czy chce? Każdy wyniesiony tak wysoko chce, dąży, prze. 

4. Kuchciński, Brudziński, Błaszczak. Nie rozśmieszajcie mnie, choć chętnie bym popatrzył. Ale nawet jeśli zdają sobie sprawę ze swojego braku szans, to mają realną władzę namaszczenia na króla. Bez ich poparcia nie będzie sukcesji.

5. Beata Szydło. Radzi sobie w swojej bardzo trudnej roli dość dobrze. To ona jest egzekutorem polityki prezesa, i musi doprowadzić do zakończenia szereg bardzo wątpliwych pomysłów dobrej zmiany, które powstawały w bezsenne noce w willi na Żoliborzu. Daje radę, odpiera skutecznie fale nacisków. Jej upór w sposób widomy wzmacnia świadomość, że jakiekolwiek ustępstwo to byłaby utrata łaski prezesa i jej koniec jako premiera. Sprawia wrażenie bardzo samotnej w swojej walce, ale chyba ma wsparcie kobiet drugiego szeregu. I radzi sobie dość sprawnie z balansowaniem wewnętrznych napięć i tajnych walk w gabinecie, na skład którego nie miała żadnego wpływu. Z drugiej strony na działania niektórych ministrów nie ma żadnego wpływu, nie wyobrażam sobie, by Antoni Macierewicz cokolwiek z nią konsultował. Może nie jest porywająca, ale emanuje poczuciem bezpieczeństwa i umiarkowaną skutecznością. Jakie jest jej umocowanie w partii nie potrafię powiedzieć.

6. Andrzej Duda. Skołowany, słaby, bezradny. Wielkie rozczarowanie. Po błyskotliwie przeprowadzonej kampanii zagubił się zupełnie, coraz bardziej się wycofuje, coraz bardziej oddaje pola. Charakter jego kadencji wyznaczyła nocna wizyta w "Centrum Myśli Lecha Kaczyńskiego", czy jak się ten urojony twór nazywa. Pokazał miękkie podbrzusze, rozpłaszczył się przed prezesem i pozostał w tej poddańczej pozycji na długo. Wie, bardzo dobrze wie, że wszystkie te nocne stawianie się do podpisywania wątpliwej jakości praw nie dodają mu godności. Być może dobrze mu jest w roli mówcy od specjalnych okazji i nie ma ambicji większych niż przetrwanie dwóch kadencji.

Prawidłowością jest, że w cieniu mocnego przywódcy usychają inne indywidualności. Ale w cieniu mądrego przywódcy rozwijają się i otaczane są opieką młode talenty na dorobku. Przyszły następca ma do wyboru czekać na odejście prezesa, w międzyczasie biorąc udział i ponosząc odpowiedzialność za decyzje, które mogą zaprowadzić przed Trybunał Stanu, albo dokonać królobójstwa, przewrotu pałacowego i stanąć na czele "ruchu odnowy i reformy". Jedna i druga strategia w sytuacji politycznej jazdy bez zabezpieczeń i ostrego konfliktu Polska-reszta świata są niczym balansowanie na linie zawieszonej nad jeziorem Wiktorii, w miejscu obfitującym w krokodyle.

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka