Zadziwiają mnie opinie o ekspansji islamu.
Coraz to któryś z blogerów, zwłaszcza tych z gatunku profetycznych, straszy nas wizją zislamizowanej Europy w okowach szariatu, z kamienowaniem niewiernych jako piatkową rozrywką, miast "Tańca z gwiazdami" czy co tam telewizje serwują w ramach misji edukacyjnej.
No, ja nie widzę wylewania się islamu poza etniczno-religijne getta gorszych dzielnic.
Nie widzę atrakcyjności islamu dla społeczeństw Europy.
Nie widzę masowych konwersji na islam.
Widzę marginalizację, dużej części islamskich imigrantów i ich dzieci - nie wnikam w tej chwili w przyczyny marginalizacji.
Ale widzę też wcale nie tak rzadkie przykłady integracji i wtapiania się w społeczności krajów osiedlenia, widzę tu i tam całkiem przykładowe kariery w establishmencie, widzę artystów, publicystów, polityków i przedsiębiorców.
Nie widzę armii okupacyjnych islamskich państw w Europie, widzę armie okupacyjne krajów Zachodu w państwach muzułamńskich.
Nie widzę ingerencji w politykę państw europejskich przez państwa islamskie, widzę zaś wiele przykładów odwrotnych.
Zagrożenia dla Zachodu nie widzę.
Nie będziemy się modlić twarzą do Mekki.
Zachód będzie się sekularyzował - a oferta sekularyzacyjna wydaje się być jednako atrakcyjna dla starych jak i nowych mieszkańców Europy.
Przynajmniej z mojej perspektywy.
Więc skąd histeria?
Inne tematy w dziale Polityka