- Doradzam, to oczywiste. Tu ma pan wykresik. Tu kredyt przez najbliższe trzydzieści lat, a tu oszczędności także przez najbliższe trzydzieści lat. Pocieszający wykresik. Dziesięć lat i ma pan kredycik spłacony. Pan widzi jak ładnie fundusze idą w górę.
Pamiętam jak dziś. Siedziałem na plastikowym krzesełku. Krzesełko było obrotowe, więc mogłem bujać się, a bujając się, słuchać wywodu szpakowatego pana. Szpakowaty pan starał się bardzo, rysował, drukował i gestykulował. Fachowiec, jednym słowem.
Zdziwił się troszkę, gdy zrobiłem grymas i zapytałem, skąd on to wie.
- Jak to skąd – wykrzyknął. – To są, proszę pana, dane historyczne. One nam mówią o prawdopodobieństwie, a to prawdopodobieństwo, patrz pan, jakie wysokie.
- A co pan jest, kurna, materialistą historycznym? – miałem ochotę zapytać. Nie zapytałem jednak, bo pomyślałem sobie wtedy, że szpakowaty doradca ma rację. Drobna poprawka do jego myślenia i wszystko stanie się jasne – dane historyczne!
Przystąpiłem więc do kontrataku i mówię, że świetnie, że się zgadzam, niech mi pan tylko pokaże szczęśliwe trzydzieści lat w naszym kraju. Posługując, się oczywiście danymi historycznymi. Jakie jest prawdopodobieństwo, że przez trzydzieści lat nie będzie u nas biedy, zamachów i wojen? Na podstawie danych historycznym, i to branych z ostatnich kilkuset lat, możemy pewnie powiedzieć, że żadne. Zero. Trzydzieści lat, po prostu, nie może się spełni ć.
Pan zrobi ten wykresik inaczej, na podstawie danych historycznych, oczywiście. Tu szybuje w górę, tu płaski jak stół, a tu proszę, śmiało proszę, linia w dół, pionowa, koniecznie idealnie pionowa, katastrofalnie nieodchylona. Tak, proszę pana.
A on mi mówi, że się defetyzm, że to już nie te czasy, że Unia, NATO, że Euro. Że wykres musi iść w górę. Że będziemy mieli kasę, dużo kasy, że załapiemy się wkrótce na zupełnie inne życie zupełnie innych ludzi. Że nasze żony założą złote bikini, a my w złotych klapkach będziemy spacerować po plaży, trzymając deskę pod pachą. I tak przez trzydzieści lat. I że żadna bomba w tym czasie na plażę nie spadnie. Baju-baj.
Powiadam, jestem gotów założyć się, że spadnie.
Kiedy słucham Jana Klaty, lub innych niegłupich ludzi i słyszę, że patriotyzm, to trzeba inaczej teraz ustawić, że etyka heroiczna to już nie to. Nie wychowujmy już w tym dzieci, bo się nie opłaca, to też sobie myślę o tych danych historycznych. Oczywiście, to piękne, taki patriotyzm małych spraw i małych radości. Patriotyzm spokojnego życia. Oby jak najdłużej, jestem jak najbardziej za. Myślę, że taki mały patriotyzm to ważna sprawa i stoją za nimi piękne intencje. Że jest w nim nawet coś chrześcijańskiego, bo zamiast bluźnić, można się cieszyć czasem łaski, gdy niebo nad nami spokojne i nie słychać bombowców. Myślę sobie jednak, że na długo to nie starczy. Dane historyczne nie pozwolą.
Ile pokoleń naszych przodków nie zaliczyło rzezi? Skąd myśl, że akurat nasze ma być oszczędzone?
"Teologia Polityczna"
Inne tematy w dziale Polityka