Zaakceptuj to, o czym piszesz, poczuj się tak, jakbyś współtworzył ten cały świat nieszczęść. Nie uciekaj, tylko przyglądaj się nieszczęściom i krzycz ... bo to krzyk Twojego egoistycznego jestestwa. Egoistami jesteśmy od urodzenia i od urodzenia chcemy dla siebie więcej i lepiej. I nie ważne co pod tym więcej i lepiej się kryje. Problem tkwi w tym, że wszyscy rodzimy się skażeni egoizmem chcenia. A prawa natury są bezwzględne - silniejszy bierze więcej. Wyścig szczurów zaczyna się już od maleńkości, a potem poprzez szkołę, pracę, trwa aż do późnej starości. I nawet gdy już leżysz na łożu śmierci pragniesz: współczucia, zrozumienia, a na końcu grabarza, który zakopie nas w ziemi ...
Zawsze chcemy. Ciągłe pragnienie czegoś jest istotą świata. Bywają jedynie stany równowagi chwilowej, gdy pomiędzy różnymi pragnieniami, nas samych i różnych wokół nas osób i rzeczy, znajdujemy chwilę oddechu, spokoju. Lecz to trwa tylko moment, bo pragnienie robienia sobie i dla siebie dobrze jest wszechobecne we Wszechświecie - jest jednym z praw natury.
Kiedyś oświeciła mnie taka myśl, że przecież właściwość ciągłego ciągnięcia do siebie ma grawitacja - i w tej sile upatruję przyczynę naszych stanów szczęścia-nieszczęścia. Pragnienia (życia lepiej) nie można się pozbyć, tak jak nie można pozbyć się grawitacji.
Dlatego są wojny, dlatego ludzie zabijają się nawzajem. I dlatego również nawzajem się kochają - by spełnić rytuał egoistycznego pragnienia, każdej jednostki z osobna.
* * *
Jako wyznacznik działania w ogóle, przyjmujemy istnienie Boga. A właściwie pojęcia Bóg, które obejmuje wszystko. Lecz powstaje pytanie: gdybyśmy nie przywołali tego pojęcia, świat by się zawalił? Czy to nie jest tak, że kurczowo trzymamy się tego słowa aby uzasadnić wszystkie swoje i innych uczynki na świecie? A co z tymi, którzy nie wierzą i nie trzymają się kurczowo żadnego pierwotnego słowa-pojęcia? Są skazani na potępienie? Przecież rodzą się, żyją i dożywają śmierci tak samo jak inni. Ich podstawową zasadą jest np. relatywizm: wszystko jest względne i nie istnieje żaden punkt (pojęcie) odniesienia, które niezbędne jest do przeżywania zarówno chwil szczęśliwych jak i nieszczęśliwych.
Słusznie uważa się, że każde zjawisko składa się z wielu innych. Nie ograniczałbym ich liczby np. do 5. W każdym momencie działa na nas ogromna, by nie powiedzieć nieskończona liczba sygnałów zewnętrznych. Rozróżniamy je poprzez porównywanie - a więc w sposób względny. Żeby wiedzieć co to jest stan zimna, musimy wiedzieć co to jest stan ciepła. Żeby wiedzieć co to jest dobro musimy wiedzieć co to jest zło. I nie istnieje jakaś skala bezwzględna, według której miarę dobra można by zmierzyć. To tylko normy społeczne, umowy względne zawarte pomiędzy i przez ludzi, określają co jest czynem dobrym a co zakazanym.
Ludzkość wymyśliła na swój użytek, takie normy (dekalog), ale nie dlatego, że są one pozaziemskie, istniejące poza ludźmi, ale dlatego, żeby się nie pozabijać. Bo każdy chce spełnić swój rytuał egoizmu, który pozwala kilkadziesiąt lat życia przeżyć.
* * *
... i teraz wkracza fizyka kwantowa. Mówi się naukowo, że istnieje tzw. strzałka czasu, że tzw, entropia (to tylko nazwa czegoś o czym nie wiemy nic) zawsze wzrasta. Ale jeśli przyjąć już tę konwencję nazewniectwa i nazewnictwa tego, co pod nazewnictwem się kryje, (upss ... ale długie), to trzeba jednak przyznać (chcąc nie-chcąc), że procesy odwrotne, prawdopodobnie istnieją. Miarą i wiedzą o nich jest fizyka kwantowa. Tam nic nie wiadomo. A tam gdzie nic nie wiadomo, proces przyczynowo-skutkowy jest załamany. Czyli - to co jest skutkiem może być przyczyną.
Przyrzyjmy się naszym myślom. Czy nie jest tak, że myśleniem przełamujemy barierę przyczyny i skutku ... a więc czy nie jest tak, że wprowadzamy do świata kwantowego perturbację, która miesza i rozpycha ten świat tak, że czas, który widzimy w wymiarze makro, płynie już tylko zgodnie ze strzałką czasu (i rosnącą entropią)?
Czy to nie jest tak, że nieokreślony czasowo, materialnie i przestrzennnie świat kwantowy - istniejący poza zasięgiem naszych prymitywnych zmysłów - umożliwa odwrócenie na moment strzałki czasu, ale jednocześnie te odwrócenie, powoduje powstawanie tej strzałki w świecie makro?
Gdyby tak było, to wniosek byłby paradoksalny ... ale chyba jedynie prawdziwy: to my, naszymi myślami rozszerzamy świat i rozszerzamy go coraz szybciej. I niepotrzebne jest poszukiwanie jakiejś tajemniczej czarnej masy i energii, które miałyby stanowić ponad 95% naszego świata i jednoczesnie mieć własności, których nie znamy ... sic abdera!
Bowiem wszystko to co wymyśla człowiek, ma już w sobie. Pomysł czarnych dziur, to tylko odbicie zwierciadlane tego co w człowieku siedzi - czarne, niezgłębione i zasysające wszystko jądro człowieka-ja.
* * *
Słyszałem takie stwierdzenie: "Jaźń jest umyślnym (intencjonalnym, celowym) aspektem naszej całościowej świadomości, który jest w stanie dokonywać obiektywnej percepcji i ekspresji."
No to ja się zapytam co oznaczają - jakie definicje mają słowa:
umyślny aspekt (?)
intencjonalny aspekt (?)
celowy aspekt (?)
całościowa świadomość (?)
obiektywna percepcja (?)
obiektywna ekspresja (?)
Próbując zdefiniować te pojęcia, użyjemy z całą pewnością innych pojęć, które z kolei dla ich wyjaśnienia będą potrzebowały innych pojęć i tak ad infinitum (lub: w koło Macieju).
Na tym polega błędne koło języka. Nie istnieje żadne pojęcie podstawowe, od którego moglibyśmy zacząć. (No chyba, że założymy, że takim słowem podstawowym jest np. JHWH, lub bóg). Człowiek próbując uchwycić coś słowami, dokonuje aktu porządkowania rzeczywistości. Jest to proces odwrotny od powszechnego dążenia przyrody do wzrostu entropii, a więc do coraz większego chaotycznego nieuporządkowania. Jednocześnie ta próba wyrażenia czegoś językiem (myślą) - porządkowania świata pojęć - wpływa na stan kwantowy atomów - a więc na moment proces rozpadu (wzrostu entropii) się zatrzymuje.
Po jakimś czasie nasze pojęcia powszednieją, tracą na znaczeniu i wtedy atomy uwalniają entropię, tak jak zapora uwalnia wodę - i rozpad Wszechświata dokonuje się gwałtowniej. Dlatego następuje jego rozlewanie się (rozszerzanie) coraz szybciej i szybciej. A dzieje się tak, ponieważ coraz więcej i więcej jest ludzi i coraz więcej i więcej jest myśli ....
Ktoś powie, że przecież Wszechświat rozszerzał się zanim jeszcze pojawili się ludzie na Ziemi. Trzeba pamiętać, że myślenie jako takie, nie jest czymś wyjątkowym w przyrodzie i przynależnym tylko człowiekowi. Gdy powstała pierwsza materia nieożywiona - ten proces się zaczął. W momencie gdy powstawała przyroda ożywiona proces rozszerzania się Wszechświata uległ przyspieszeniu.
Inne tematy w dziale Rozmaitości