W dobie mediów słowa stały się lekarstwem na każda dolegliwość. Mamią nas obrazem okraszonym dobitnym ich zlepkiem, czasami naruszającym obowiązujące zasady wymowy czy gramatyki. Słowa intrygują niepowtarzalnością zestawień, paradoksem połączeń, bezdenną głębią znaczeń.
Słowa są jak dźwieki muzyczne, które ułożone w ciągi współbrzmień i melodii uzyskują niezwykły efekt estetyczny. Istnieją wielcy mistrzowie dźwięków i wielcy mistrzowie słów, tworzący księgi niepowtarzalnych ich znaczeń.
Każde słowo ma swoja definicję - mniej lub bardziej określoną przeznaczeniem w komunikacji. Często w zestwieniach, kontrastujących z powszechnym rozumieniem - zaskakują wieloznacznością.
A czymże sa definicje, jeśli nie zestawem słów - kolejnych słów, które także mają definicje ... ?
Czy istnieją słowa niezdefiniowane? Pewnie nie, bo nawet tak ogólne w hierarchi znaczeń słowa jak Bóg, czy Wszechświat mają jakąś definicję.
Każde słowo ma jakąś przyczynę. A czy istnieje przyczyna pierwotna, ta podstawowa, od której nieprzerwany ciąg słów bierze swój początek? Może jest nią cisza? Może każdy "wyskok" ponad ciszę jest słowem. Cisza wydaje się być stanem podstawowym, z którego słowa, jak skoki kwantowe, pojawiają się gdy komunikujemy naszą "realność".
Słowa są dobre na wszystko. Za pomocą słów wyjaśniamy zjawiska naukowe i stany emocjonalne. Za pomocą nich tworzymy artystyczne iluzje. Słowa mają także znaczenie biologiczne, a właściwie fizjologiczne. Z każdym kolejnym wypowiedzianym lub pomyślanym słowem, przybywa stolca w kiszkach i uryny w nerkach. Słowa są efektem spalania w komórkach pokarmu. Człowiek bardzo głodny zatraca możliwość tworzenia słów. Stają się one co raz bardziej wątłe i uproszczone aż do momentu gdy nie pojawia się już żadne słowo, bo nie istnieje już życie.
Oto człowiek opisujacy Wszechświat. Wszystko co może zrobić to odnieść swój opis do czegoś, co jest już mu w miarę dobrze znane i opisane. Mówi np. ze coś jest duże jak "coś", albo krótkie jak "tamto". Metodą porównywania rozbudowuje krąg słów, aż do momentu gdy uzna że jest potrzebne nowe słowo-pojęcie - słowo-szufladka, w której zamyka wszystkie słowa, których, przy opisie, do tej pory użył. Tak powstają hierarchie definicji słów. Wszystkie ładnie poukładane w bibliotece pełnej szufladek znaczeń, łatwych do wykorzystania w każdej nadarzającej się sytuacji wymagającej wyjaśnienia nowych zjawisk, nowych zdarzeń.
Na gładkiej tafli wody jest cisza. Ktoś rzuca kamyczek. Powstaje zaburzenie, które rozchodzi sie w każdym kierunku kręgami. Tak jest ze słowem - jest jak ten kamyczek, który zaburza bezruch tafli i spokój ... naszego wnętrza.
Na poczatku znaczenie słów, w prosty sposób odnosiło się do materii i jej zachowań. Potem - poprzez rozmaite krzyżowanie znaczeń, jak w interferencji kręgów na wodzie - zaczęto filozofować. Proste, prozaiczne znaczenia słów, zaczęły przybierać formę monstrualnych rozmiarów wywodów filozoficznych - słowa zaczęły żyć własnym, mistycznym życiem, paradoksalnych związków daleko odobiegających od pradawnego znaczenia prostej komunikacji.
I tak powstał potężny przemysł przerabiający i tworzący słowa na własny - zależny od celu użytek. Na każdy problem i na każdą "dolegliwość" umysłową czy fizyczną, powstają nowe definicje i tysiące poradników - nie pozwalających człowiekowi zagubić się w gąszczu "kwitnącej" informacji.
Tak powstał przemysł farmaceutyczny słów, wciskanych na każdą okazję ...
cdn.
Inne tematy w dziale Rozmaitości