Mówi się tak: każdy nawet najbardziej spokojny i "pokojowy" człowiek, może być wyprowadzony z równowagi. Ze spolegliwego, pełnego uczuć i sympatii do wszystkich, może przekształcić się w najbardziej złowrogiego i zawziętego napastnika.
Analizowałem to zjawisko w swoim życiu. Nikt z nas nie rodzi się zły. Umiejętność zła, wykształca w nas społeczeństwo. Od urodzenia skierowani jesteśmy na miłość - na początku tę pochodzącą od matki, rodziny. A potem, gdy wzrastamy ... potem są już tylko rozczarowania, prowadzące do blokad, braku zaufania i - w krańcowych wypadkach - do nienawiści, do ciągłej nieufności do wszystkiego co nas otacza, wyrażającej się poprzez stan depresji.
Często słyszę na blogach konwersację typu, "wojna dzieci w piaskownicy": bo on mi zrobił A, to ja mu B, po czym ten co zrobił B, robi komuś na złość C, a tamten oddaje mu z nawiązką D - i tak aż do końca alfabetu, a nawet o jedną literę więcej (w zasadzie lepsza byłaby notacja algebraiczna).
Ciekawe - mamy przecież do czynienia z ludźmi dorosłymi, ale gdzieś, w którymś momencie życia, nastąpiło w nich jakby zatrzymanie rozwoju psychicznego - nie intelektualnego, bo ten jest często na wysokim poziomie.
... a więc, chciałem napisać o empatii i przebaczaniu, o umiejętności spojrzenia na drugiego człowieka ze zrozumieniem, obejmującym możliwe przyczyny tej przywary psychicznej. Jeżeli każdy z nas rodzi się dobry, to dlaczego ten ktoś jest tak nieustępliwie złowrogi? Sięgam po wiedzę Buddy, który twierdzi coś zupełnie odwrotnego: wszyscy rodzimy się nieszczęśliwi, a cierpienie jest istotą naszego życia. Hmmm, to tłumaczy wiele. Konfrontuję to z wiarą chrześcijańską, w której - przed Chrystusem dominuje zasada "oko za oko, ząb za ząb", a po Chrystusie: miłość i przebaczenie. Hmm ... tak, umiejętność przebaczania to jest to! Bo wymaga niejako wzniesienie się ponad własne egoizmy, które nosimy w sobie. Ale dręczą mnie niepokojące stwierdzenia ateistów, że wiara w Boga (Chrystusa) jest sama w sobie zakłamana i nieprawdziwa. Więc co mają w zamian do zaproponowania ateiści w takiej sytuacji? Pomoc psychologa lub psychiatry? A więc wariant o wymiarze finansowym, bo przecież zarówno dostępność jak i cena tego rodzaju usług wzrasta ... i nie każdy będzie w stanie sobie na nią pozwolić ...? Biedny nie będzie mógł skorzystać, bo ten rodzaj usługi staje się elitarny - dostępny dla zamożnych - to jest ta właściwa odpowiedź według ateistów?
Każdy z nas musi sobie radzić z problemem równowagi wewnętrznej na co dzień. Psycholog, czy psychiatra również. Potrzebne jest więc podejście bardziej ogólne, wynikające z pewnych podstawowych praw przyrody, a nie oparte na "pigułkowej" recepcie lub doraźnym wsparciu słowem. Wszystko co dotyczy naszej psychiki, dzieje się w naszej głowie - naszym mózgu. Więc wydaje się oczywiste, że "wyłączając jego działanie" - przynajmniej na krótki okres - odcinamy się od kreacji złego nastawienia do świata. Po "odcięciu" mózgu, cóż nam pozostaje? Ha - i tu jest zaskakująco ciekawa odpowiedź: układ autonomiczny, który bez tego mózgu z życiem radzi sobie doskonale. Rozwija się, doskonali umiejętność walki z chorobami, a ponadto kontroluje trawienie, oddychanie, puls bicia serca i wiele, wiele innych czynności potrzebnych do prawidłowego funkcjonowania - dla siebie, ale niekoniecznie dla społeczeństwa.
Czy znajdujemy jakieś odniesienia do takiego "odcinania" umysłu w wierze lub nauce. Ależ oczywiście - mówi o tym buddyzm, który zaleca przenoszenie środka uwagi z umysłu - niżej, do serca. To nic innego jak umysłu "odcinanie". Ponadto joga, ta medytacyjna, naucza jak myśli kontrolować - a więc je "odcinać". Z punktu widzenia nauki ... hmm, mam swoją własną teorię, której w tym artykule nie przedstawię, bo wywołuje jeszcze większe kontrowersje.
Świat współczesny "oparty" jest na słowach, którym przypisuje się niezwykłą wagę! Słowa - elektromagnetyczny produkt mózgu - decydują o wszystkim. Co, kto i kiedy powiedział, zapisuje się w annałach historii. Rozwój technologiczny, nauki wszelkiego rodzaju, poezja i proza - to miliardy miliardów, słów i ich kombinacji wytworzonych przez umysł człowieka. Z kombinacji słów powstaje wojna i pokój, głód i dobrobyt jak również to, co teraz piszę.
Czy jednak ich nadmiar, nie jest również przyczyną choroby ... ludzkiego umysłu. Zatem czy nie warto czasami ten słowny umysł ... "odciąć"?
Inne tematy w dziale Rozmaitości