Teutonick Teutonick
1384
BLOG

Kaczystowski Blitzkrieg

Teutonick Teutonick Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

   O tydniu ów, chciałoby się gwarowo rzec bo i pierwszy tydzień tego roku obfitował nam w szereg wydarzeń, których skutki mogą mieć trwałe znaczenie w całorocznej, a może i dłuższej perspektywie gdy chodzi o nomen omen rozkład naszej sceny politycznej. Przede wszystkim rekonstrukcja zasiała poważny niepokój wśród komentatorów po obu stronach barykady. Jedni obawiali się zejścia z obranego kierunku, niekiedy węsząc wręcz zdradę, inni raczej prób sięgnięcia po mniej zdeklarowany elektorat.

   Tak czy inaczej obie strony na moment wstrzymały oddech i właśnie w tą pauzę wpasowała się błyskawiczna ofensywa Zjednoczonej Prawicy skutkująca uchwaleniem tegorocznego budżetu, tym razem po Nowym Roku – co zaplanowane zostało chyba dlatego w tej dacie, aby oszczędzić tym razem totalsom wigilijnego pasztetu i innych maderskich kompromitacji. Opozycja totalna nie zechciała i rzecz jasna z owych forów skorzystać, a oszołomienie wywołane chyba nadmiernym zagapieniem się na Koronę Królów w publicznej TVP tudzież na serial rekonstrukcyjny oraz żal spowodowany jakże niespodziewanym przecież, sfinalizowaniem tego ostatniego (przypominający ten wyrażany swego czasu lawinami listów przesyłanych przez zażywne gospodynie domowe do TVP po zakończeniu emisji Niewolnicy Isaury), niedługo potem wpędziło ją w jakiś dziwaczny dygot, tak jakby jednego z drugim „leadera” nawiedziło przeczucie  nadciągającej katastrofy.

   Dość powiedzieć, że z tego wszystkiego nie potrafili się totalniacy nawet odnieść w żaden merytoryczny sposób do uchwalonego budżetu, za którego przyjęciem prócz różnej maści odszczepieńców, szykujących się już najwyraźniej wzorem legendarnego św. Bolesława do nagłego i niespodziewanego skoku przez płot, zagłosował m.in. sam poseł Nitras, co jednak w przypadku tegoż jegomościa należałoby chyba raczej zrzucić na karb roztargnienia, skutkującego swego czasu przemierzeniem pod prąd odcinka bundesautobahny, tudzież, będącego wyrazem tegoż, incydentalnego pomylenia zażywanych pigułek, niźli zimnego wyrachowania i chęci przypodobania się Kaczorowi-Dyktatorowi.

   A potem się już potoczyło. Wielki strateg Schet w udzielanym wywiadzie raczył był uznać, że widziałby Morawieckiego w swym Gabinecie Cieni, czym chyba w zamierzeniu chciał dać sygnał do pierwszych salw wojny domowej, której wybuch w szeregach koalicji rządzącej wieszczył był już wcześniej, przewracając przy tym dziwnie oczami i robiąc tajemnicze miny. Ku swemu zdumieniu dał tym samym sygnał, wraz ze wspomnianymi pierwszymi jaskółkami odmiany preferencji w głosowaniach, ale do jeszcze większej niż zazwyczaj konfuzji w szeregach swoich biernych i mniej wiernych pretorian, zakończonej ich gremialną rejteradą z ram dyscypliny partyjnej, wprowadzonej, zupełnie niepotrzebnie zresztą, przy udziale wiernego Niutka, tym razem w głosowaniu nad skierowaniem do prac w komisji obywatelskiego projektu, nad którym tak bardzo napracowała się Basia Nowacka z koleżankami. Rzeczony Niutek wraz ze świeżo namaszczoną psiapsiółą nowej prymuski partii z kropką, niczym żona Lota jakoby zamarli w bezruchu, biernie czekając na rozwój wydarzeń, co wprowadziło w szeregi obu totalniackich klubów parlamentarnych całkowity już zamęt, degrengoladę i bezhołowie.

   W rezultacie nikt najwyraźniej nad niczym nie zapanował, każdy głosował jak chciał, a na koniec został jedynie płacz do kamer i zgrzytanie zębów na klubowe koleżanki i kolegów. Samograj, którym przy poprzedniej okazji totalniacy bili na oślep w rządzących, organizując i włączając się w spędy czarownic jak Polska długa i szeroka, czyli obywatelskie projekty ustaw dotyczących aborcji, okazał się tym razem być kością niezgody, a w dalszej perspektywie nie zdziwiłbym się,  jeśli i gwoździem do trumny obu rzeczonych partii.

   Wprawdzie Schet dość szybko zdecydował się na rozpaczliwy ruch w postaci zrzucenia balastu w osobach trojga posłów głosujących w zgodzie z własnym sumieniem, czym dał wyraźnie do zrozumienia, że taka postawa nie znajdzie akceptacji w łonie jego ugrupowania, w odróżnieniu chociażby od innych, również ponoć niezgodnych z zarządzoną dyscypliną partyjną, głosowań skutkujących w Parlamencie Europejskim wszczęciem procedur, których rezultatem miałoby być obłożenie naszego nieszczęsnego kraju sankcjami. Nie zdecydował się natomiast na podobne potraktowanie tych wszystkich, którzy zapomnieli zagłosować, zagubili karty do tegoż głosowania, wstrzymywali się w taki czy inny sposób czy też zwyczajnie zapomnieli wyłączyć żelazka albo też przez roztargnienie zatrzasnęli się w samochodzie.

   Tymczasem kandydatka na prezydenta z ramienia Platformy w mateczniku Scheta tłumaczy się drżącym głosem do kamer, że nie wiedziała, iż jej głos ma jakiekolwiek znaczenie. Tego chyba nawet malowana lala w postaci rzecznika Platformy, coraz bardziej przypominającej szalupę ratunkową, nie byłaby w stanie skwitować sardonicznym wywinięciem górnej wargi mającym imitować uśmiech. Inni geniusze machają zaświadczeniami lekarzy-rezydentów, w których jak byk stoi, że przechodzili w czasie feralnych głosowań ratujące życie operacje. Pani Lubnauer dla odmiany opowiada dziennikarzom, że członkowie jej partii jako niedoświadczeni po dwóch latach bytności w Sejmie posłowie, po prostu nie wiedzieli za czym głosują, a właściwie za czym nie głosują. Nowoczesne harpie rzucają się sobie wzajemnie do gardeł, na zmianę zawieszając się i odstawiając niemowlę od piersi, a Rysiek z Planu ma jedyną pociechę, że te dantejskie sceny dzieją się już poza jego światłym kierownictwem, więc i nie jemu będzie można przypisać bezpośrednie sprawstwo pogrzebania własnego „projektu”. „Patrzcie państwo – ledwo spuściłem towarzystwo z oczu, już się rozpierzchli niczym tatarski czambon po marży chorągwi czterech pancernych Małego Snycerza” mógłby rzec w swoim stylu.

   Na to wszystko wszelakie uliczne wiedźmy wraz ze swoimi absztyfikantami zakrzyknęły „zdrada!”. I chociaż tym razem nie zlatują się szczególnie licznie na zwoływane sabaty na swoich parasolkach, to zgodnie z moimi przewidywaniami, nieco już podstarzała nowa twarz lewicy z ludzką (nieeseldowską) twarzą w postaci resortowej rewolucjonistki, postanowiła wykorzystać sytuację aby podjąć jeszcze jedną próbę wskrzeszenia zmurszałej komuny i po płomiennych wezwaniach do kamer i smartfonów, poprzedzonych zapewnieniom o własnym „wkurzeniu”, a przed udaniem się na zasłużony wypoczynek urlopowy, zapowiedziała imć pani Basia jakowyś zlot, parteitag czy też inny konwentykiel wszystkich tych, którzy się „nie godzą” z dotychczasową nieudolnością antykaczystowskiej opozycji.

   O ile jednak dotychczasowe działania Kaczora-Dyktatora tudzież zaniechania jegoż samego, będące zresztą jeszcze bardziej bijącym po oczach dowodem jego perfidnych knowań i paskudnych intencyj,  doprowadzały do tej pory totalną opozycję do kolejnych spektakularnych samozaorań, z każdym następnym wzmagając coraz okazalsze napady paniki w jej szeregach i spychały ją jedynie coraz głębiej do narożnika, o tyle ostatecznym mógłby okazać się dla sejmowych totalniaków cios w plecy, który swoim zwyczajem mogliby zadać jej różnego autoramentu epigoni trockizmu i leninizmu przy nieocenionym wsparciu wszelkiej maści doktorantów i docentów, idących rzecz jasna w samej awangardzie postępu, których to antyreżymowa działalność skupiała się do tej pory głównie na rzucaniu jajami bądź też innymi częściami swych drogocennych postępowych wcieleń prosto w rządowe-reżymowe limuzyny, atakowaniu markerami biur poselskich i nabijaniu gumowych kaczek w bezsilnym szale na ostrza wykałaczek w ramach kultywowania świeckiego zabobonu.

   Niemniej jednak raczej pewnym się wydaje, że erozja opozycji jako takiej, przynajmniej do czasu objawienia się jakowegoś kolejnego męża opatrznościowego (w sytuacji gdy żony opatrznościowe najwyraźniej nie dają rady się skutecznie objawić), będzie postępować w miarę kolejnych sukcesów kolejnego rządu pod egidą Zjednoczonej Prawicy. Nie wiadomo jedynie czy jej narzucone od Nowego Roku tempo zostanie zachowane. Jeśliby tak się miało stać, niedługo nie będzie co zbierać. Pytanie brzmi jedynie jak będzie wyglądał krajobraz po bitwie i jakie sorosowo-bezpieczniackie chwasty wyrosną na miejscu tych już wyplewionych.

Teutonick
O mnie Teutonick

szydercza szarańcza

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka