Teutonick Teutonick
491
BLOG

Czas pielgrzymek

Teutonick Teutonick Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

  Oto po etatowej kombatantce AK i KOD-u zarazem (która jak się właśnie dowiaduję przy drugim podejściu, dostarczona pod budynek parlamentu przez pewnego toaletowego posła w towarzystwie licznie zgromadzonych kamer, oświadczyła że może i weszłaby na podsuniętą jej pod nos przepustkę do sejmu, ale akurat nie ma czasu, a w ogóle to jest zmęczona, w związku z czym ograniczyła się do paru przytulasów z dostarczoną jej przez wózkowych Ryśka i Gburię wkładką mięsną do protestu), ulubionym donaldowym purpuracie i Jasi Ochojskiej prosto z Sarajewa, także i nasz dzielny Bolo-Pindolo (takie tam nawiązanie do młodzieńczego epizodu z chrzcielnicą) zapowiedział, że rozważy rozliczne prośby o wizytę u protestujących w sejmie kumoszek, które otworzyły tam na jednym z korytarzy swój kolorowy bazarek. No to nie ma przebacz, teraz to już na pewno owe zapowiedziane miliony wyjdą na ulicę, a pisiory będą wyskakiwać z okien. W kolejce do pańć, wraz z ichnimi zakładniczymi rekwizytami w postaci przykutego do wózków potomstwa, czekają jeszcze takie tuzy naszej krajowej dobroczynności jak niezrównany „Jurek” - jak przystało na starszego pana jak zwykle na pstrokato, kolejny czołowy bojownik o wolność i demokrację Władek-Niedowładek z Frasyniuków wraz ze swym wiernym Farmazonem, powszechnie znany z pochylania się nad niedolą zwykłego człowieka Rychu Kalisz, dalej Kazia Szczuka pod rączkę z prof. Hartmanem, a w drugiej parze Janusz naszej krajowej polityki wraz z Anią Bęgowską oraz pełna gama różanojajecznych aktywistów z trzódki mości Trójzęba, włącznie z całą plejadą aktorską ze stajni mistrza Wajdy – zarówno tej z „Ziemi Obiecanej” jak i z „Człowieka z Żelaza”. Pochód mógłby zamykać, ponoć świeżo „zuniepełnosprawniony” nieco sędziwy hippis pod postacią bratanka innego mistrza, będący zarazem wybitnym specjalistą od lewych faktur, ukrywania dochodów i regulowania opłat alimentacyjnych.

   Szukam w pamięci kto jeszcze mógłby się przy tej okazji załapać na lansik i zaliczyć sobie selfika na wózku inwalidzkim lub przynajmniej w jego bezpośrednim sąsiedztwie, wykazując się przy tym jak najbardziej właściwą i ze wszech miar pożądaną absolutnie apolityczną postawą, z tym drobnym szczegółem, w formie apelu, co byście nie zapomnieli czasem o tym aby w kolejnych wyborach nie zagłosować przypadkiem na nikogo, kto by splamił się jakimikolwiek związkami z wrażym Kaczorem-Dyktatorem – tym od podpasek i karmy dla kota, co notabene nie ma żony, prawa jazdy ani konta w banku, a to ci nieudacznik muehehe - taki tam, niezwykle popularny w towarzystwie osób mających samych siebie za bezkompromisowych tolerancjonistów, żarcik. I zdaje mi się, że największe wrażenie miał okazję zrobić na mnie wykazujący się naraz i znienacka wielką dozą współczucia dla najsłabszych prof. Balcerowicz, który również raczył ponoć ostatnio stwierdzić, że protestujący mają jak najbardziej rację swoich socjalnych postulatach. I chyba ciężko będzie komukolwiek przebić tę nagłą odmianę mości profesora, wynikającą rzecz jasna z wielkiej potrzeby serca odkupienia swych dawnych win. Nie wiem czy przy tejże okazji nie narodził nam się swego rodzaju nowy Kmicic, który teraz - po latach swych wyczynów i wcielania w życie „koncepcji” wymuszających wśród najbiedniejszych zwyczaj notorycznego zaciskania pasa na podobieństwo właściciela tytułowej prusowskiej „Kamizelki” wraz z małżonką - zechce poświęcić się pracy u podstaw na rzecz wyrównywania szans i wprowadzania na powrót, zgodnie zresztą z problematyką, którą swego czasu miał okazję zajmować się w ramach pracy w gościnnych podwojach Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR, zasad sprawiedliwości społecznej. Może i jakie mini popiersie tow. Marksa można by przy tej okazji wytaszczyć z magazynu w celu odkurzenia, będąc w tym jak najbardziej na czasie, zgodnie z najnowszymi jewropejskimi trendami.

   Tak czy inaczej z pewnością celebrytanów, równie jak sam Leszek do tej pory czułych na potrzeby społeczne, chętnych do przypomnienia powyższym sposobem szerokiej publiczności o swoim istnieniu, a przy okazji wrażenia szpili znienawidzonym funkcjonariuszom „państwa PISS” (tutaj proszę zostawić sobie pauzę na nienawistny syk a la posłowie totalniackiej opozycji) znalazłoby się co niemiara, a indolencja będącego najwyraźniej człowiekiem gołębiego serca marszałka sejmu, któremu podlegają zabezpieczające gmach parlamentu służby, spokojnie byłaby chyba w stanie doprowadzić do stanu, w którym korytarze sejmowe przeobrażą się w prawdziwy Gabinet Osobliwości, do którego to miana zresztą już w chwili obecnej zdają się aspirować. Doprawdy nieliche dziwowisko będą mieli okazję obserwować przybyli do Polski delegaci na spęd NATO. A jak się spodziewam miss Iwona z koleżaneczkami nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa i w kolejnych tygodniach zasiadając przed telewizorem z torbą popcornu możemy spodziewać się kolejnych atrakcji. Były już gonitwy za parlamentarzystami w asyście kamer i mikrofonów, wyścigi na wózkach, szturmowanie gabinetów posłów, prośby o eutanazję i groźby zgazowania, dymisjonowanie konstytucyjnych ministrów, wzywanie na posiedzenie korytarzowe do Sejmu wszystkich możliwych instancji wraz z Najświętszą Panienką, krzyki, płacz, szloch, omdlenia i tarzanie się po podłodze. Czekam jeszcze aż w końcu protestujący zrzucą ze schodów, przy których zwykli koczować, któregoś z tych polityków, którzy najbardziej zdążyli im się narazić swoimi jak najbardziej oddającymi stan rzeczywisty wypowiedziami, za które do tego nie zdążyli do tej pory przeprosić poprzez obrzucenie jaśnie protestantek całym dostępnym kwiatostanem pól i łąk, a w razie niemożności przydybania kogoś takiego, spuszczą się z nich na wózkach samodzielnie w ramach form eskalacji protestu z samookaleczeniem włącznie.

   Spokojnie można sobie wyobrazić, że owe korytarzowe slumsy nie zostaną zwinięte do wyborów, a nasze dzielne iwonki płynnie, poprzez umieszczenie na odpowiednich miejscach na listach wyborczych, mogą znaleźć się już nie na korytarzach, a w ławach sejmowych. W ten sposób okupacja trwałaby nadal, a wywijanie własnymi niepełnosprawnymi dziećmi i walenie nimi rządzących po durnych łbach mogłoby trwać w najlepsze w nieskończoność. Zastanawiam się jedynie kto zezwolił na wniesienie (najpewniej przez tragarzy, z którymi akurat przypadkiem nasze bohaterki ulicą Wiejską raczyły przechodzić), tych wszystkich bambetli i maneli tworzących „kącik okupacyjny”, w którym matronki-iwonki mogą się spotykać na kawkę i pogaduchy ze ściśle wyselekcjonowanymi (bynajmniej nie przez Straż Marszałkowską) gośćmi. Jako rezultat mamy ustawiczny pato-paraliż, którego z kolei konsekwencją jest konieczność odwołania tzw. Sejmu Dzieci i Młodzieży, przy której to okazji niezwłocznie raczyła o sobie przypomnieć imć pani Phezydent Wahszawy, proponując lokalizację zastępczą. Niestety tym razem, ta dobrze znana z wrażliwości na krzywdę ludzką postać, póki co nie zechciała dołączyć do jakże licznie peregrynujących na Wiejską „jautorytetów” i nie pojawiła się tam swoim zwyczajem z kanapkami. Za to, nagabywana przy tej okazji przez dziennikarzy nie omieszkała się jednocześnie popisać sentencją, w myśl której przyznawane horrendalne nagrody dla urzędników reprywatyzujących warszawskie kamienice wynikać miały z jednej strony z procedur warunkujących system wynagradzania (czyli ujmując rzecz w skrócie „czy się stoi, czy się leży, czy się oddaje kamienice…”), jednocześnie w intencji panny Hanny mając zapobiegać pokusom korupcyjnym. Z całej sprawy można wysnuć obraz, w którym za wypełnienie określonego akordowego normatywu decyzji zwrotowych urzędnicy byli wynagradzani podwójnie – przez panią prezydent i pod stołem przez beneficjentów tychże decyzji. No majstersztyk.

   W tym kontekście nieco innego znaczenia nabiera katowana od kilku miesięcy sprawa tzw. (jak to nasi totalniacy z lubością zwykli przedstawiać na billboardach z cyklu „#oddajcie kasę”) „nienależnych nagród” przyznawanych w rządzie Beaty Szydło, wraz z ostatnim akordem w postaci wyznania jednego z „trzech tenorów opozycji”, udzielonego niezwłocznie po „honorowym” opuszczeniu studia TVP, że „przecież mieliśmy rozmawiać o zarobkach prezesa Kaczyńskiego”, które to „zarobki” właśnie sobie pan prezes i przy okazji innym 459-ciu posłom obniżył. Sądzę, że serial z nagrodami będzie, podobnie jak wspomniana - skutkująca jak dotąd niepowetowanymi spustoszeniami w opinii, jaką cieszyły się do tej pory społeczeństwie osoby z takim czy innym stopniem niepełnosprawności - akcja-okupacja, trwał nadal, tyle że teraz przyjdzie czas na rozliczenia nagród, przyznawanych oficjalnie bądź nie - przez poprzednią słusznie minioną ekipę. Nagroda – jak sama nazwa wskazuje – ma służyć docenieniu zasług, a nie stanowić swego rodzaju haraczu, służącemu odwiedzeniu nagradzanego delikwenta od pokusy dorabiania sobie do regularnej pensji w nieco inny sposób, z wykorzystaniem możliwości pełnionego urzędu. Jednak sądzę, znając reputację środowiska reprezentowanego także przez naszą Wahszawską Syhenkę, że należałoby również nieco bardziej wnikliwie przyjrzeć się owym - absolutnie nienagradzanym - ex-ministrom z czasów niesławnych nierządów tandemu specjalnej troski pod postacią Donka i Ewki i sposobom odbierania przez nich stosownych podstołowych „rekompensat”, bądź też jak kto woli „gratyfikacji za nieodebrane nagrody”. I tutaj objawia nam się kolejne pole do popisu dla zdaje się, że i bez tego już wystarczająco ostatnio zarobionego CBA.



Teutonick
O mnie Teutonick

szydercza szarańcza

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka