Teutonick Teutonick
843
BLOG

Dziewki folwarczne i chłopki roztropki

Teutonick Teutonick PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

   Przy okazji sukcesów wyborczych otrąbionych praktycznie przez wszystkie strony politycznej linii podziałów (jedynie niesławnej pamięci „autonomiści” śląscy wyłożyli się przy tejże okazji wręcz koncertowo), wszystko wskazuje na to, że również elektorat skołowaciał nam do reszty i mimo określonych twardych liczb i danych nie tylko statystycznych, potrafił w niemałym procencie w dopiero co opublikowanym sondażu wskazać jako wyborczo-zwycięskie ugrupowania, których nijak, zgodnie z taką czy inną metodą liczenia głosów, jako takich określić w skali krajowej nie sposób. Jednak być może definicja minionych wyborów jako „lokalnych” okazała się dla niektórych co nieco myląca i zanadto się owym określeniem sugerując ten czy ów postanowił jako tryumfatora wskazać partię, która na ten przykład zgromadziła najwięcej głosów w zamieszkiwanej przezeń dzielnicy. Tak czy inaczej przynajmniej w oficjalnych przekazach niemalże wszyscy „czują się” zwycięzcami, którego to „poczucia” temu czy owemu trudno byłoby odbierać, pozbawiając go zarazem złudzeń na kolejne wyborcze lata. Zwłaszcza, że przecież w materii wyborczej sytuacja potrafi bywać dynamiczna i niejednemu środowisku politycznemu dołujący albo i górujący trend może się jeszcze w wyniku takich czy innych zdarzeń diametralnie odwrócić. Tymczasem gdzieś w tle mamy okazję śledzić kolejne wykwity mniej lub bardziej opozycyjnej myśli twórczo-odtwórczej.

   Oto pewien wyeksportowany za naszą wschodnią granicę człeczyna, ze względu na swoje zamiłowanie do nietanich przecież, choć za to podobnież niezwykle „męskich” gadżetów, pod postacią markowych czasomierzy (osobiście jakoś nigdy nie byłem w stanie przełamać się ku temu aby przywyknąć do kultywowania zwyczaju zakładania samemu sobie obroży, nawet takiej na rękę), znany powszechnie jako „Pan Tik-Tak”, w ramach bezpardonowego samozaorania, sprowokowanego najpewniej pewnego rodzaju przeświadczeniem o własnej nie podlegającej sporom błyskotliwości, ujawniającej się zwłaszcza w stanie upojenia wzorem innych czołowych platfonsów niekoniecznie wywołanego towarem obłożonym akcyzą, powiązanego za to z „utratą kontroli nad kontem”, nie potrafiąc najwyraźniej dostrzec niezamierzonego komizmu całej sytuacji, jako znana powszechnie oaza niczym nieskrępowanej inteligencji tudzież krynica niezmierzonej mądrości, bez cienia żenady wyzywa innych od tępaków nie potrafiących rzekomo zapanować nad własnymi zegarkami (podczas gdy – jak wynikało niezbicie z prześwietlonych swego czasu oświadczeń majątkowych samego zainteresowanego – osobą, którą w pierwszym rzędzie należałoby podejrzewać o to, iż nie potrafiłaby dokonać tej trudnej sztuki, byłby raczej on sam).

   Dla odmiany zaś pewna mocno już posunięta wiekiem i trybem życia („kawa, alko, papierosy…”) pani ex-redaktor naczelna, pozostająca obecnie dla odmiany na berlińskim wygnaniu, gdzie ma okazję zajmować się m. in. formułowaniem publicznych zachwytów nad czymś znanym ponoć w kręgach wtajemniczonych jako queer-porno, czyli – opisując rzecz w zachowawczym skrócie aby nie brnąć głębiej w owo szambo i nie zohydzić do reszty lektury czytającym – obmierźle i do urzygu pokręconymi inscenizacjami przeznaczonymi dla specyficznego kręgu odbiorców w osobach odjechanych do imentu klasycznych zwyroli, dla których „zwyczajne” praktyki sodomickie stanowić zwykły jedynie przygrywkę do dań głównych, otóż owa pani, odzwierciedlająca jakoby wzorcowe uosobienie mądrości ludowej mówiącej o tym, że gdy głowa pod farbką siwieje, inna część ciała potrafi się stać nad wyraz skłonna do popadania w dziki szał (choć w tychże tematach próżno byłoby chyba szukać wystarczająco zdesperowanego amatora takowych skwaśniałych do reszty „owoców”), urządza na oficjalnych uroczystościach, wraz ze swoimi nowymi zaodrzańskimi towarzyszami (wywodzącymi notabene swój rodowód z nacji, która - jak niezbicie wynika z kart jej historii - jak żadna inna pokochała misję krzewienia idei demokracji wśród narodów podległych, a także w sposób bezprzykładny upodobała sobie rolę surowego cenzora stojącego na straży przestrzegania przez innych zasad praworządności i umiłowania specjalnie w tym celu napisanej Świętej Konstytucji) wielce interesujący tudzież oryginalny happening rodem wprost z zapisów nieśmiertelnego - jak widać na załączonym obrazku – „Folwarku Zwierzęcego”, z wybekiwaniem haseł w rodzaju „cztery nogi – dobrzeee, dwie nogi – źleee” czy innych „Koń-sty-tu-cyj” w roli głównej.

   Jednak to nie jedyny w ostatnim czasie epizod znajdujący proste analogie do fragmentów treści tejże pozycji na liście lektur. Okazuje się bowiem, że ponad 50 % oszołomionych propagandą rozsiewaną przez przeróżnych wybitnych znawców „od ekonomii”, w trosce o stan naszej rodzimej gospodarki, za dobrozmiennych rządów - w odróżnieniu rzecz jasna od czasu nominalnego władania Polską przez poprzedników, kiedy to stanowiliśmy podobnież zieloną wyspę na bezkresnym oceanie światowego kryzysu - pozostającej (wbrew snutym perfidnie przez kurskie gadzinówki opowieściom) w nad wyraz opłakanym stanie jako pozbawionej – niezbędnego dla swego rozwoju – elementarnego pierwiastka demokracji i praworządności, ze wszystkich sił pragnie robić za orwellowskiego Boxera z jego nieśmiertelną maksymą pt. „będę pracował jeszcze więcej” i w związku z powyższym nie popiera ustanowienia w roku bieżącym przy okazji świętowania stuletniej rocznicy odzyskania niepodległości 12 listopada dniem wolnym od pracy. Mimo, że i piszącemu te słowa ze względu na charakter wykonywanego zawodu nie będzie dane w owym dniu napawać się rozrywkami przypisanymi do uprawiania w czasie wolnym od pracy, chciałem serdecznie podziękować wszystkim tym stachanowcom, którzy sobie odjęliby od ust aby tylko pomnażać majątek narodowy i w pocie czoła walczyć o wyższe PKB. Więcej takich aktów poświęceń, a Polska z pewnością będzie rosła w siłę, aby i ludziom żyło się w niej jeszcze dostatniej.


Teutonick
O mnie Teutonick

szydercza szarańcza

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka