the witcher the witcher
480
BLOG

Traktat Dziennika

the witcher the witcher Polityka Obserwuj notkę 2

Wątp Dziennikarzu w ocalenie

Zbyt małe Cię wydało plemię. 

Co dał Wasz świat rozstroju?

Interesantom nieco spokoju.

Nam dał gorycz, choć pierwszym radość

Odbierając nam nawet litość. 

 

 

Wiecie jak się rzecz zaczyna

Teraz potrzebna dyscyplina

Emininacji. Po granty

Nie sięgaj. Zostaw swe kanty

Zmieni się zespół zdań najgorszy

Gdy zmienisz  miejsce, którym gorszysz.

Ludzkie przeglądając sagi

Nie chcesz dawać im powagi. 

W zdrowy rozsądek wątpisz, w mity,

Obcy Ci rozum Kataryny.

Zaszczyty prymitywnych stołków

Z czytelników robią matołków

(Zresztą  gatunek wam przynależny

Wkróce przestanie się pieniężyć),

Tak na te dzisiejsze spojrzyj waśnie

Nie patrz z ukosa. Patrz poważnie.

 

 

Biedna ta Kasią, którą mieliście 

Za Damę. Potem sponiewieraliście. 

I czytelnicy w Waszym Dzienniku.

Zgilotynowani.  A było ich bez liku. 

Thor nawet, internauta ścięty

Choć przychylny. Skromne miał prezenty?

 



 

Podobne Wasze wersy zamglone

Nienawiścią osnute, jak kokonem. 
 

A brniecie dalej, bierzecie bo dają

Aż Wam portfele się rozwalą

Aż w Dzienniku się ukaże

Poczwarność snutych zdarzeń. 

Aż portfel zwiniecie. Z pełną kieszenią

Przez którą wasze oczy śledzą

Gwiazdę niemiłych faktów wrzącą -

Piszcie, póki srebrniki się nie kończą. 


 

 

Mamona jednak Wam się skończy

Kieszenie kiedyś Wam wykończy,

A ludzki lud nie będzie gorszy

Przypomni grzeszki, groszy

Będzie mniej. Wytyczną będzie

To co zawsze i wszędzie,

To znaczy mądrość powielona.

I Dziennik Wasz na zawsze skona. 

 

 

Lecz wciąż ktoś splendorów pragnie.

Daje, by Dziennik nie był na dnie. 

Krzyczy, jest tak, bo Dziennik twierdzi

Cytuje go expresssis verbis,

Odstępców straszy gębą ciemną,

Śpiewając ciagle pieśń wojenną,

Zdradzieckie rozciągają nici

Potokiem słów, wbrew definicji

I  mnóstwo słów, jak w wikipedii

Kładą: że niby będą jedli. 

 

 

 

Postawa Wasza to Wasz zgon,

Ogromna Die Likwidation.

Choć jeszcze tli, niedługo potrwa

Splamicie się w szukaniu łotra
 

Co Was nie ceni. Bo świat się zmienia

A Wy budzicie zastrzeżenia. 

 

 

Żywot Dziennika wciąż wesoły

Grzebie logikę, ludzi, salony?

Zbiera na tym kasę łatwo

Manipulując słowem jak ziemią łopatką

Pełen nadziei, że czar nie pryśnie,

Że  kwiat mamony ciągle rośnie. 

A kwiat choć rośnie, powoli więdnie

A Wam kiedyś mina zrzednie. 

 

 

Żegnaj mi. Ręka ręce podaje, 

Lecz ręka do Was nie przystaje.

Innej nie ma już recepty

Na Wasze nędzne dialekty. 

A ocalenie tylko w Tobie.

Teraz jestem w żałobie. 

A w mym umyśle równowaga, 

Trochę logiki zawsze pomaga.

Rozum mój już znużony

Odpowiadaniem na Twoje androny -

Gdy dopieką mi szarlataństwa

I inne Twoje draństwa. 


 

 

Oto mój świat, nie ten z Dziennika,

Człek mądry tam nie zawita. 

U Ciebie ludzie są jak wióry,

Spaleni, zadymieni jak szczury. 

Gdzie leży Czarek, a Robert 

Się wypina. Istna kpina. 

Mój świat jest prosty, na szali

Rozumu i kpiny Wyście przegrali,

A triumfy Wasze pozorne, 

Choć błyskają jak wieczorne

Błyskawice.  Lecz  częściej znikają

Niż Dziennikarze ludźmi bywają. 

Bo nikt z Was wiary nie traci

Ufając w moc indokrynacji.

Na dziś nie daję Wam nadziei,

Zrzuceni do historii kniei

Długo się nie podźwigniecie.

O ile rynek wcześniej Was nie zmiecie. 









 

the witcher
O mnie the witcher

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka