Cyrk z tymi debatami niczym telenowela. Tusk proponuje PiSowi debaty w telewizji. Prezes się nie zgadza, ponieważ wiadomo jakie są media, nie są neutralne i są przyjazne rządowi. To argument. Zaprasza więc do centrum pro(pagando)gramowego PiS. Świeżutkie, nowo powstałe.
Ministrowie rządu Tuska podobno chętnie by dołożyli pseudoekspertom PiSu, już biegną, sapią i wyrywają się (Hall niech uważa na spodnie), jednak Tusk mów: STOP! Nie damy się upokarzać, nie pozwolę upokarzać polskiego rządu odpytywaniem przez dziwnych ludzi w niejasnym miejscu. Albo prawdziwe debaty, w telewizji, albo figa z makiem.
W międzyczasie odzywa się chór oburzonych pominiętych z SLD (Rysiu oburza się śmiejąc), PJN etc. I słusznie! Wielu publicystów nawet przyklaskuje, rozumie, bo marketing polityczny, zrozumiały, PO ustawia się z PiS, bo na pozycję trzeba sobie zasłużyć, wypracować. A ja zapytam, jak mają sobie wypracować pozycję, jeśli za pozycję uznaje się pozycje w sondażach i z takimi partiami z pozycją tylko zajmują się media, wobec reszty wzmiankując ironicznie? Tworzy się zamknięte koło, wyborcy wybierają pomiędzy głównymi graczami eksponowanymi przez media. Tymi, którymi nie zajmują się media przestają się interesować. Ich sondaże coraz gorsze, aż prawie w nich znikają. Tak jak w mediach. Ot demokracja. Po co wybory?
Tymczasem Tusk dziś ma podobno czekać na prezesa w telewizji. Po 18-stej ma czas. Prezes będzie bawił w szkole, nie ma czasu. PiS nadal obstaje przy spotkaniach w centrum programowym. Beata Szydło broni bezstronności miejsca:
Politycy PO są bezradni i zamiast rozmawiać o problemach próbują przykryć swoją bezradność dyskredytowaniem miejsca.
Wrócilismy chyba do punktu wyjścia. Prezes nie zgodził się na debaty w telewizji, skupiając się na dyskredytacji miejsca.
A Ty wyborco nie bądź głupi, bądź mądry! Obserwuj igrzyska, kibicuj i biegnij zagłosować.
