Tiwaz Tiwaz
1058
BLOG

"Bieganie za Hamana" albo o poniżeniu słów kilka

Tiwaz Tiwaz Obyczaje Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Ładnych parę lat temu, kiedy reprezentacja Tegokraju w piłce kopanej grała akurat na tyle dobrze, żeby zakwalifikować się do mistrzostw Europy (prawa do transmisji UEFA sprzedane) a później brała tylko tęgie lanie w grupie startowej, wygłosiłem w gronie przyjaciół i znajomych komentarz, zresztą z właściwym sobie, niestety, gorzkim sarkazmem, że drużyna "naszych orłów" biega u Platiniego (ówczesnego bossa UEFA) za Hamana. Ku mojemu zaskoczeniu wspólnota kodu kulturowego bynajmniej nie zafunkcjonowała: nikt nie zrozumiał, o co mi chodziło. No więc musiałem tłumaczyć, że idzie o odpłatne (zasadniczo bardzo skromnie wynagradzane) przyzwolenie biedaka na bycie poniżanym, a nawet uczestniczenie w obrzędach temu poniżaniu, między innymi, służących.


A skąd się to "bieganie za Hamana" wzięło? A stąd, że w Polsce odbywały się przez wieki procesje (adlojady?) na okoliczność święta Purim. W procesjach tych istotną rolę odgrywała postać Hamana, którą uczestnicy obrzędu obrzucali wyzwiskami, błotem, nieczystościami, na którą pluli, i którą nierzadko także tarmosili. Zadaniem osoby wcielającej się w Hamana było bieganie wzdłuż procesji i uciekanie przed zgniłymi kartoflami oraz kuksańcami. Ponieważ żaden z członków społeczności obchodzącej święto Purim nie chciał się wcielić w rolę wstrętnego Persa Hamana, niedoszłego pogromcy Izraelitów, do roli tej najmowano jakiegoś przedstawiciela lokalnej biedoty. W ten sposób "bieganie za Hamana" stało się metaforą związanego z biedą poniżenia. Kiedy, szczególnie na wschodzie naszego kraju, gospodarz pytał drugiego gospodarza, czy dobrze się mu powodzi, odpowiedź mogła zabrzmieć: "za Hamana u ciebie biegać nie będę" albo zamiast "nie będę" to "jeszcze nie muszę" na końcu. Był w tych słowach niewątpliwie lęk przed biedą nieuchronnie prowadzącą do poniżenia, poniżenia, które przecież boli najbardziej...


Jaki był stosunek chrześcijańskiej społeczności do ludzi zmuszonych ubóstwem do "biegania za Hamana"? Niewątpliwie pełen pogardy, niemniej w słowach "za Hamana u ciebie biegać nie będę" jest również identyfikacja z niedolą poniżonego nieszczęśnika, uznanie przynależności do społeczności tych, których taki los mógł spotkać. W człowieku "biegającym za Hamana" mieszkańcy Polski dostrzegali nie-żyda - jedni widzieli w nim swojego pohańbionego pobratymca, inni przedstawiciela obcej społeczności, pośród której przyszło im żyć. Zapewne jedni odczuwali piekący ból związany z widokiem poniżanego "swojego", inni zapewne mściwą radość z możliwości wskazania gojowi jego miejsca. Możemy chyba przyjąć, że triumfalne procesje purimowe i ganianie Hamana służyły w równym stopniu dobremu współżyciu mniejszości i większości, co marsze oranżystowskie w Irlandii Północnej pojednaniu katolików z protestantami. Zdaje się, że ludziom generalnie trudno jest powstrzymać się przed okazywaniem swojej wyższości i wzgardy innym. Chwila triumfu i poniżenia "tych drugich" wielu wydaje się więcej warta niż trwałe dobre relacje. Ale są również tacy, którzy na podobnych gestach, na nienawiści i pogardzie, budują swoją tożsamość, nierzadko głupią i fałszywą - tym na żadnych "dobrych relacjach" nie zależy. Ale o tym chyba już innym razem.

Tiwaz
O mnie Tiwaz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości