Tomasz Matynia Tomasz Matynia
1304
BLOG

Zostały trzy miesiące...

Tomasz Matynia Tomasz Matynia Polityka Obserwuj notkę 9

Prezydent Bronisław Komorowski zdecydował, że wybory będą jednodniowe i odbędą się 9 października 2011, czyli w pierwszym możliwie dostępnym terminie. Powoduje to, że kampania będzie krótka. Dodatkowo znacząca część zasadniczej kampanii, będzie odbywać się w trakcie wakacji. Termin nie jest przypadkowy. Wynika z zimnej kalkulacji. Można śmiało powiedzieć, że podstawowa część kampanii została już zakończona przez partię rządzącą. Wszystko, co ważne w tych wyborach, odbyło się w czerwcu. Wcześniejsze wybory dają Platformie szansę na ostateczne utrzymanie zwycięstwa. Tydzień mógłby zmienić wiele. Najwięcej tracą na tym terminie nowe ugrupowania, jak PJN czy Palikot, oraz Prawo i Sprawiedliwość. PiS może zwyczajnie nie zdążyć, ze zbudowaniem spójnego przekazu.

Zapraszam na www.tomaszmatynia.wordpress.com

 Prawo i Sprawiedliwość rozpoczęło „kampanie informacyjną” w radiu i telewizji. Spot telewizyjny jest wzorowany na pomyśle sztabu Mitta Romneya, kandydata na kandydata Republikanów w wyborach prezydenckich roku 2012. Na rok przed wyborami taki spot miałby zdecydowanie większą szansę na zainteresowanie, a zwłaszcza przestawienie trendów. Ruszanie z klipami na 3 miesiące przed, jest ucieczką przed zakazem publikacji spotów telewizyjnych, zawartym w Kodeksie Wyborczym, napisanym głównie przez Platformę Obywatelską. Partia rządząca doskonale wie, że media głównego nurtu i tak będą ją wspierać, a usuwając możliwość reklamowania się ugrupowań wyklucza konkurencje w tej kwestii. Donald Tusk będzie na ekranach naszych telewizorów codziennie bez nakładów jego ugrupowania. Wszystko w związku z trwającą właśnie, polską prezydencją w Radzie Unii Europejskiej. Będzie się pokazywał, i to nie w byle jakim towarzystwie. Pewne jest, że na tydzień przed wyborami odbędzie się w Polsce – szczyt Partnerstwa Wschodniego. Wśród jego gości na pewno będzie kanclerz Angela Merkel, prezydent Francji, i inne ważne twarze Europy. Będzie to najmocniejszy akcent tej kampanii, w jedynym temacie zaproponowanym nam przez partię rządzącą.

 

Wracając do tezy ze wstępu: Platforma już rozegrała zasadniczą część kampanii. Pierwszym tematem sztabowców partii Donalda Tuska, pozostanie prezydencja. Nie będzie innego miejsca aktywności Platformy. Chyba, że takie sfery wywoła Prawo i Sprawiedliwość. Prawdopodobnie rozgorzeje dyskusja na temat służby zdrowia. PiS będzie punktował Tuska za pomysł z komercjalizacją szpitali. Od tego jak partia Jarosława Kaczyńskiego rozegra ten temat, będzie zależał jej wynik. Wracając do Platformy Obywatelskiej. Oni w ostatnich tygodniach zaproponowali wyborcom gigantyczną ofensywę medialną. Wśród jej elementóe wymienić trzeba: transfer Arłukowicza, transfer Kluzik-Rostkowskiej, wielka konwencja w Gdańsku, serial z układaniem list, przygotowanie do prezydencji i jej start. Jest to typowy przykład ucieczki do przodu. To co ta partia zebrała po małym kryzysie związanym ze stadionami i autostradami, ma jej wystarczyć do wyborów. Nie będzie już więcej igrzysk, nowych tematów. Kampania została już rozegrana w głowach sztabowców. Teraz trzeba analizować strategię przeciwnika. Platforma takiej strategii nie posiada, chyba że strategią nazwiemy przetrzymanie. Będzie kilka wydarzeń związanych z prezydencją. Ponad to zostaną otwarte stadiony w Warszawie, i gdański.

 

Donald Tusk i jego grupa ekspertów ma tak naprawdę jeden problem. Jest nim raport Millera. Miał on pojawić się już pod koniec czerwca, nagle pojawiły się kłopoty z tłumaczeniem. Prawdziwym powodem wstrzymywania raportu jest wyczekiwanie najlepszej na to chwili. Tusk i Platforma muszą zrobić coś, żeby przykryć publikacje raportu Millera. Prawdopodobnie medialne zainteresowanie zostanie zadławione jakąś rządową wrzutką. Być może będzie to informacja o spektakularnym transferze, albo jakieś niespodziewane zachowanie prezydenta, np. weto, do którejś z  rządowych ustaw. Być może będzie tak, że Platforma zrezygnuje z wrzutki i będzie czekać, aż PiS się wystrzela w tym temacie. Wydaje mi się jednak, że partia Kaczyńskiego zdążyła się odpowiednio przygotować na zapiski z Komisji Millera. Na pewno pojawią się żądania dymisji ministrów, na pewno na raport odpowie Macierewicz.

 

Staje się jasne, że PiS postawi na zupełnie inny przekaz niż do tej pory. Przekaz kierowany niejako od dołu. Była już próba podobnego pomysłu przed wyborami do europarlamentu w 2009 roku. Sugerują to spoty z Cugier-Kotką, która kazała „dać rządowi żółtą kartkę”. Te same symbole pokazują spoty zatytułowane „Słowa prawdy”. PiS, żeby wygrać musi uwieść milion wyborców ponad swój elektorat. Jest to możliwe. Mimo tego co pokazują sondaże partyjne, zaufanie do rządu i premiera spada. Jest to pierwszy symptom zmiany nastrojów. Nastroje te są zmieniane pod wpływem wielu informacji, ni tylko tych związanych bezpośrednio z polską polityką. Po pierwsze ludzie zaczynają zauważać ignorancje władzy, a po wtóre są nieświadomie straszeni. Inflacja, niestabilność na rynkach finansowych, kryzys w Europie istnieje w mediach. Jeśli dołączymy do tego próby podjęte przez opozycję, to uda się zdominować przekaz w kampanii.

 

Kampanie w Polsce są bardzo symboliczne. Właściwie bez problemu możemy odwołać się do symboli z wyborów w poprzednich latach. W 2005 roku symbolami były słowa: układ, IV RP, korupcja. W 2007 roku sferę symboliczną zdominowała Platforma Obywatelska, dlatego wygrała te wybory. I tak w październiku 2007 straszono nas zamykaniem o 6 rano, wskazywano winnych za wyjazd z Polski milionów Polaków, wymuszono obywatelskie nieposłuszeństwo. Dziś trudno jest wskazać symbole trwającej kampanii. Z jednej strony mogą to być: lenistwo i nieudolność władzy, słabość państwa i korupcyjno-biznesowo układy, a z drugiej: strach przed powrotem IV RP, Polska szanowana w Europie i Tusk jako europejski przywódca. Zastanawiając się nad słowami, które zdominują scenę publiczną na przełomie lata i jesieni przychodzą do głowy: „dosyć”(jako sprzeciw wobec braku reform), „zasłużyć”(wobec tego, że Polacy zasługują na więcej niż proponuje im Tusk), ale także spokój(pozostawienie obecnych u władzy) i duma(dumna i podziwiana Polska). Wg wielu politologów kwestia zwycięstwa w wyborach rozgrywa się właśnie w sferze języka. Ja w dużej mierze, z tym zdaniem się zgadzam. Uważam, że wartością dodaną są tu pozasłowne symbole, które zostaną zaproponowane wyborcom.

 

Celowo do tej pory nie wspominałem o innych partiach. W tych wyborach one już żadnej roli nie odegrają. SLD może na zawsze zrównać się z PSL-em. Polski system dryfuje w kierunku dwupartyjnego. Po prawej stronie konserwatywny PiS, a na lewo od niego Platforma Obywatelska, nowoczesna, i chyba już niedługo o wiele bardziej lewicująca. Na Platformie ciąg w lewo wymaga jej zaplecze metapolityczne. Wzmocnienie „lewej nogi” jest jedynym sposobem na utrzymanie wsparcia środowisk „Polityki” czy „Gazety Wyborczej”. Do tej pory środowiska te, ideowo do siebie nie pasowały.

 

Zostały trzy miesiące. Bukmacherzy dziś niższy kurs daliby Platformie. I mieliby rację, bo na dziś te wybory wygrywa Platforma. Jest jednak kilka czynników, które tą sytuacje mogą zmienić. Wymienię tutaj te bezpośrednio niezależne od polityków: zniechęcenie do całej klasy politycznej, co spowoduje poważne zmniejszenie frekwencji, poważne zawirowania na rynkach finansowych lub realne zagrożenie pokoju w sferze międzynarodowej. Te ostatnie elementy powodują, że Polacy dwa razy zastanowią się zanim oddają głos. Niższa frekwencja, to walka twardych elektoratów. PiS ma zdecydowanie wyższy czynnik mobilizacji swojego elektoratu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka