Bieżący rok nie był dotychczas łaskawy dla PO. Najpierw zamieszanie z listą leków refundowanych, potem protesty przeciw umowie ACTA, czy kolejne ujawniane nieprawidłowości w prowadzeniu śledztwa smoleńskiego. Efektem tych spraw było znaczne obniżenie poparcia dla partii rządzącej. Donald Tusk dwoił się i troił. Nie było dnia bez konferencji prasowej z jego udziałem. Niestety dla niego nie było widać pozytywnych efektów tej nadaktywności.
W sobotni wieczór doszło do katastrofy kolejowej, w której zginęło 16 osób, a 61 zostało rannych. Kilka godzin później na miejscu katastrofy zjawił się premier, wspólnie z ministrem transportu i ministrem spraw wewnętrznych. Następnego dnia rano w tym miejscu pojawił się także sam Bronisław Komorowski. Przypomina się w tym momencie słynna już wizyta Donalda Tuska w Kutnie, gdzie premier ocierał zapłakane oczy bezrobotnej kobiecie. Oczywiście tragedia tej kobiety z tragedią pod Szczekocinami jest nie do porównania, ale Donald Tusk zapewne liczy na podobny sukces obydwu wizyt. Pochwalono służby pracujące na miejscu zdarzenia, podziękowania złożono także mieszkańcom okolicznych miejscowości czy wreszcie Paweł Graś zadeklarował dziś, że minister Boni dla niektórych rodzin będzie przeznaczał dodatkową pomoc finansową, a Bronisław Komorowski ogłosił dwudniową żałobę narodową.
Widać tu więc jak na dłoni, że premier Tusk chce wykorzystać tę tragedię do poprawienia notowań PO. Szybko pojawimy się na miejscu katastrofy, sypnie się groszem, za katastrofę oskarży się dróżnika, a Prezydent zadba o nastrój żałoby.
Mam jednak nadzieję, że społeczeństwo polskie nie da się nabrać na grę Tuska. Zwłaszcza, że za większość działań władz PO KATASTROFIE należy się bura, a nie poparcie. Dlaczego minister Boni chce przeznaczać publiczne pieniądze dla rodzin ofiar? Wiadomo, w ten sposób liczy na wzrost notowań PO, ale on zapewne będzie twierdził, że tym rodzinom należy się pomoc. Żeby było jasne, ja też uważam, że tym rodzinom należy się pomoc, podobnie jak rodzinom tragicznie zmarłych na polskich drogach w długi weekend styczniowy bieżącego roku. Podczas wspomnianego weekendu zginęło 30 osób, a blisko 400 zostało rannych. Nikt jednak losem tych rodzin się nie przejmował oraz nie wprowadzał żałoby narodowej. Skąd więc ta dysproporcja w traktowaniu rodzin zmarłych? Odpowiedź jest prosta. Medialność obydwu wydarzeń. Wystarczy porównać ile czasu media poświęcały tragicznemu styczniowemu weekendowi na polskich drogach, a ile sobotniej katastrofie kolejowej. Poza tym pod Szczekocinami mamy sytuację, w której w jednym miejscu i czasie ginie 16 osób. W przypadku czarnego weekendu na drogach ofiary są rozproszone po całej Polsce. Ciężko byłoby więc wybrać premierowi miejsce do złożenia wizyty.
Podsumowując, razi mnie to, że władza, zamiast dbać o to by podobna tragedia już więcej się nie wydarzyła, dba o wzrost notowań PO w sondażach. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że lud już nie jest ciemny i tego nie kupi oraz że do podobnych katastrof już nie będzie dochodziło. Bałbym się bowiem sytuacji, w której ktoś udowodniłby, że „sprawne” działanie po katastrofie może pomagać w walce o władzę. Kto wie bowiem, czy wówczas tuż przed wyborami nie byłoby wzrostu liczby wszelkich katastrof i przepychanek polityków przed kamerami na miejscach zdarzeń.
Inne tematy w dziale Polityka