Mrzonki, że wojna na Ukrainie nie ma z nami nic wspólnego, skończyły się wraz z wtargnięciem rosyjskich dronów na teren Polski. Ta wojna dotyczyła nas od samego początku. Putin kilka dni przed atakiem na Kijów zażądał od NATO wycofania wojsk z Polski, co uczyniłoby nas oczywistym łupem jego służb i armii. Sojusz się nie ugiął, ale nawet gdyby tak się stało, Putin i tak zająłby Ukrainę, z tym że kolumny wkroczyłyby na nią bez większego oporu, gdyby oczywiście Kijów również ustąpił wobec żądań Kremla. Tak więc nawet w scenariuszu obecnej wojny było co najmniej podporządkowanie Polski.
Putinowi ewidentnie na Ukrainie nie poszło. Kompromitująco przegrana bitwa o Kijów oraz zatrzymanie ofensywy na południu i wschodzie zamieniło krótkotrwałą awanturę w długą i krwawą wojnę. Wojnę na starcie potencjałów, w czym oczywiście przewagę miała Moskwa. Pomoc Zachodu tę przewagę zaczęła niwelować, ale Rosja też zbudowała koalicję – z Iranem, Korą Północną i Chinami.
Donald Trump objął prezydenturę z wielką nadzieją, że kraje zmęczone wojną dadzą mu możliwość przeprowadzenia skutecznych negocjacji pokojowych. Najpierw postanowił zmusić do tego Kijów. Nie było to proste, bo to Ukraina jest ofiarą napaści i to ona musiałaby pójść teraz na ustępstwa. Ale sytuacja Ukrainy jest jeszcze gorsza niż Rosji. Po ponad trzech latach wojny utraciła, głównie w wyniku emigracji, jedną trzecią ludności, znaczna część przemysłu znalazła się w rękach rosyjskich albo jest zniszczona. Co gorsza, zaczyna tam brakować żołnierzy, a sprzęt, nawet ten dostarczany z Zachodu, szybko niszczeje. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski został przez Waszyngton zmuszony do ustępstw, bo sam tej wojny, a nawet przy wsparciu Unii Europejskiej, prowadzić już nie mógł.
Gorzej poszło z Putinem. Trump, w zamian za pokój, dał mu szansę na powrót na światowe salony i pewne ustępstwa na Ukrainie. Wydawało się, że to i tak niemało wobec pogarszającej się sytuacji gospodarczej Moskwy i ogromnych strat ludzkich na froncie oraz w wyniku emigracji. Problem polega na tym, że te straty były zbyt małe, by załamać rosyjską armię, a zbyt duże, by teraz zadowolić się czymkolwiek. Jedyne co zostało Trumpowi, to podnieść Kremlowi koszt wojny. To wcale nie jest sympatyczna perspektywa dla Putina. Może to oznaczać, że wcześniej czy później Rosja rozsypie się w gruzy jak kiedyś ZSRS. Putin w odpowiedzi postanowił podnieść koszt takich działań Zachodowi i zaatakował, choć na razie symbolicznie, Polskę. NATO musi odpowiedzieć bardzo stanowczo, inaczej Kreml już wygrał.
Tekst pochodzi z tygodnika "Gazeta Polska" nr. 38; data: 17.09.2025.
Autor Bajek dla Marysi i Alicji, współautor książek Układ i Flaki z nietoperza oraz Partyzant wolnego słowa.
www.gazetapolska.pl
www.niezalezna.pl
www.GPCodziennie.pl
www.TelewizjaRepublika.pl
ur.31.12.1967.
W latach osiemdziesiątych działał w ruchu Oazowym i Muminkowym opiekującym się dziećmi z upośledzeniem umysłowym. Uczestnik organizacji opozycyjnych, w tym konspiracyjnych struktur w liceach na warszawskim Żoliborzu, Ruchu Katolickiej Młodzieży Niepodległościowej, NZS wydział psychologii.
Współpracownik ukazujących się w drugim obiegu "Słowa Niepodległego" i "Wiadomości Codziennych". W 1989 r. współzałożyciel ZChN.
Wycofał się z polityki w 1991 i zajął dziennikarstwem.
1991-1992 dziennikarz "Nowego Świata",
1992 założyciel "Gazety Polskiej", następnie wieloletni szef działu ekonomicznego, a potem krajowego.
Od 2005 r. redaktor naczelny. Prowadził wiele audycji w Polskim Radiu i TVP, w tym "Pod prasą, "Rozmowy Jedynki", "Trójka po trzeciej". Od 2011 red. nacz. Gazety Polskiej Codziennie, współzałożyciel Telewizji Republika.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka