Przez trzy lata nawoływaliśmy, by nie pozwolić zamilczeć i zadeptać tragedii smoleńskiej. Temu służyły setki publikacji, kilkanaście sfinansowanych przez nas filmów, kilka książek, tysiące uroczystości i marszów organizowanych przez kluby „Gazety Polskiej” w Polsce i na świecie. Długo mieliśmy poczucie, że jesteśmy sami. Najpierw przekonywano, że to nie ma sensu, bo ludzie zapomną. Potem, że jesteśmy grupą izolowanych oszołomów. Na koniec, że stworzyliśmy sektę.
Ostatnio sytuacja zmieniła się nie do poznania. W podobny sposób jak „Gazeta Polska” pisze coraz więcej pism. Inne organizacje zaczęły włączać się w przygotowywanie uroczystości, które do tej pory były domeną naszego tygodnika i PiS-u. Zauważyłem nawet dyskretną rywalizację o to, by pokazać, że można zrobić coś w sprawie Smoleńska bez nas. Ten i ów zapytał mnie, czy się nie martwię, że inni odbierają laury, gdy my już przebiliśmy się przez najgorsze? Nie, absolutnie mnie to nie martwi. Właśnie dokładnie o to nam chodziło. W momencie gdy politycy, działacze społeczni, inne redakcje, a czasem po prostu ludzie, którzy chcą zaistnieć, biorą się za organizowanie uroczystości w wielu miejscach Polski i świata, dziennikarze z innych mediów poświęcają wyjaśnieniu tragedii najważniejsze teksty, możemy być pewni, że trwale zmienił się stan społecznej świadomości.
Smoleńsk stał się bardzo ważnym elementem naszej kultury, archetypem polskiej duszy i istotną miarą politycznej oceny rzeczywistości. Ta lawina ruszyła i może wyłącznie rosnąć. Każdy, kto teraz zechce ją zatrzymać, zostanie zasypany. W najbliższych wyborach rząd będzie musiał się ze Smoleńska rozliczyć dużo bardziej niż z opłakanego stanu gospodarki. Dla ludzi nie jest ważne to, co politycy uznają za istotne, ale to, co rzeczywiście ich niepokoi.
Właśnie dlatego rząd ożywia komisję Laska, która ma przekonać Polaków, że sprawa Smoleńska została wyjaśniona. Donald Tusk widzi rosnące zagrożenie i chce je zmniejszyć. A że jest mało poradny, to chwyta się pomysłów typu obrona skompromitowanego raportu Jerzego Millera. To chyba idealna sytuacja dla opozycji i niezwiązanych z władzą mediów, by rząd wbić w ziemię. Myśmy już swoje zrobili.
Ta sprawa będzie istotna w życiu publicznym, nawet gdyby nas kiedyś zabrakło. To, że inni będą chcieli chwalić się zasługami w tej kwestii, jest bardzo ludzkie i świadczy o tym, że podejmując trzy lata temu, wydawało się, beznadziejną walkę, mieliśmy rację. Mieliśmy rację nie tylko dlatego, że tak nakazywały honor i przyzwoitość, ale również dlatego, że można było tę walkę wygrać. Bo ostateczne zwycięstwo rozegrało się w duszy Polaków. A ta bitwa już jest wygrana. Zmiany polityczne przyjdą w tej sytuacji na pewno.
Autor Bajek dla Marysi i Alicji, współautor książek Układ i Flaki z nietoperza oraz Partyzant wolnego słowa.
www.gazetapolska.pl
www.niezalezna.pl
www.GPCodziennie.pl
www.TelewizjaRepublika.pl
ur.31.12.1967.
W latach osiemdziesiątych działał w ruchu Oazowym i Muminkowym opiekującym się dziećmi z upośledzeniem umysłowym. Uczestnik organizacji opozycyjnych, w tym konspiracyjnych struktur w liceach na warszawskim Żoliborzu, Ruchu Katolickiej Młodzieży Niepodległościowej, NZS wydział psychologii.
Współpracownik ukazujących się w drugim obiegu "Słowa Niepodległego" i "Wiadomości Codziennych". W 1989 r. współzałożyciel ZChN.
Wycofał się z polityki w 1991 i zajął dziennikarstwem.
1991-1992 dziennikarz "Nowego Świata",
1992 założyciel "Gazety Polskiej", następnie wieloletni szef działu ekonomicznego, a potem krajowego.
Od 2005 r. redaktor naczelny. Prowadził wiele audycji w Polskim Radiu i TVP, w tym "Pod prasą, "Rozmowy Jedynki", "Trójka po trzeciej". Od 2011 red. nacz. Gazety Polskiej Codziennie, współzałożyciel Telewizji Republika.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka