Europa została zaskoczona falą islamskich uchodźców z Azji i Afryki Północnej. Jeszcze bardziej zdziwiła ją czarna niewdzięczność naszych gości, którzy uderzyli w nas masowym terroryzmem. Zachowanie elit europejskich jest takie, jakby problem rzeczywiście był nagły i nowy. Wystarczy odrobina znajomości historii, by zorientować się, że jest to nasilenie zjawiska, które pojawia się od prawie półtora tysiąca lat. Zajmowanie i podbój innych terytoriów „niewiernych” wiąże się z początkami islamu. Tej religii raczej obce jest pojęcie wyznaniowej czy kulturowej tolerancji. Islam po wyparciu chrześcijaństwa z Afryki Północnej ruszył w kierunku Azji i Europy. Jeszcze w średniowieczu wojska wyznawców Allacha zajmowały znaczne obszary Hiszpanii i jednocześnie od południowo-wschodniej Europy uderzyły na tereny dzisiejszej Grecji, Bułgarii, Węgier i Bałkanów. Panowanie islamskie zostało przerwane wraz z bitwą pod Wiedniem, która chyba istotnie zmieniała losy Europy. Nie oznacza to, że chęć podboju całej Afryki, Azji i Europy zaniknęła. Zmieniają się jedynie kierunki i metody działania. Dlaczego w ogóle mówimy o podboju? Bo zarówno za zwycięstwami militarnymi, jak i postępem demograficznym idzie zamiar podporządkowania sobie zajętych terenów własnym regułom kulturowym i religijnym. Nawet w państwach islamskich o dużo starszej niż islam tradycji następuje na jakimś etapie religijna radykalizacja – przykładem choćby Iran.
Dla przeciętnego Europejczyka ta perspektywa jest trudno dostępna. Widząc biednych, zagubionych uchodźców, dostrzega wyłącznie problemy, które dziś przynoszą. Niemałe problemy, ale niemające tej perspektywy, o której tu piszę. Czy owi uchodźcy – od kobiet i dzieci począwszy, na młodych mężczyznach (którzy zdominowali imigrację) skończywszy – czują się wysłannikami wojującego islamu? W większości wypadków nie. Problem jest gdzie indziej. Jedyne realne elity islamskie to elity duchowne. Te zaś absolutnie nie zamierzają się z nami integrować. Jeżeli gdzieś muzułmanin pójdzie po radę i duchowe wsparcie, to do ludzi, którzy nie tylko każą mu żyć według zasad Mahometa, lecz także zrobić, co można, by zmienić otoczenie. Z faktu, że my jesteśmy tolerancyjni, nie wynika, że oni takimi się staną. Cywilizacja chrześcijańska jest dzisiaj osłabiona, bo została zaatakowana od środka przez lewicowo-liberalną antycywilizację i dlatego postęp islamu będzie szybki. Lewicowo-liberalna ideologia nie pozwala się przed nim bronić (jest to niezgodne z europejskimi wartościami). Finał tego będzie tragiczny, a obecne problemy to nic w porównaniu z tym, co czeka następne pokolenia.
Tekst pochodzi z najnowszego tygodnika "Gazeta Polska" nr 35/2017 30.08.2017