Najpopularniejszym reality show w polskim krajobrazie są niezawodnie wybory. Schemat zawsze ten sam. Znany i lubiany. Kampania wyborcza polegająca na licytowaniu się w obietnicach wyborczych, obrzucaniu błotem, czasem ktoś coś powie na pederastów, da certyfikat nietoksyczności dla rodziny, jeden się uchla i da pobić policjantce a inny założy na nadgarstek za drogi zegarek, ktoś zwymyśla matuchnę Unię Europejską a następny obieca w jej imieniu złote góry na łańcuszku. Miasta oblepione są plakatami przedstawiającymi uśmiechniętych polityków udających porządnych obywateli, którym można śmiało powierzyć portfel, klucze do chałupy, smochód i nieletnią córkę na przechowanie. Po wsiach, od domu do domu, łażą kandydaci z flaszką samogonu lub ruskiej wódki z przemytu. Wicie sąsiedzie, zimą was tu zawiewa, ale jak zostanę radnym, to pług będzie u was zawsze najwcześniej z całego sioła. Macie sąsiedzie trzysta krówskich ogonów. Mleko trzeba oddać, no nie sąsiedzie? Potem mamy ciszę wyborczą, dla poniesienia atmosfery suspensu. Wreszcie nadchodzi niedziela wyborcza. Coś na kształt imprezy Owsiaka. Kręcioła na całego, tylko że zamiast żebrającej gimbazy mamy ankieterów. Potem zamiast liczenia kasy mamy liczenie głosów, które dopiero w trakcie kadencji zamienią się w krany z kasą napełniającą tysiące prywatnych słoików. W tym roku reżyser przygotował coś specjalnego. Mega bałagan w instytucji mającej czuwać nad uczciwością i poprawnością wyborów. Program napisała studentka za parę zeta a ten wyciągną nogi już na początku zliczania głosów. Potem mieliśmy tydzień przepychanek słownych oraz próbę rewolucyjnego opanowania siedziby PKW. Na szczęście prezydent trzymał rękę na pulsie i nie pozwolił krajowi stoczyć się w odmęty szaleństwa. Co prawda stwierdzono furę nieważnych głosów ale koniec końców wybory to nie apteka. Komisje robiły co chciały ale przecież to sami uczciwi ludzie, którzy prędzej by sobie rękę odgyźli i w oko wbili długopis, niźli wypaczyli wynik głosowania. WSIstko jest cacy, prezydent zadowolony i nie ma o co kopii kruszyć. Karty rozdano dobre ćwierć wieku temu, jest dobrze, mamy demokrację, tylko Polacy wciąż do niej nie dorośli.
Cenię sobie szczerych ludzi i prawdziwych przyjaciół. Lubię włoską kuchnię, szwajcarskie sery, polskie ogórki kiszone oraz czarny humor. Jestem miłośnikiem muzyki klasycznej, głosu Barbary Hendricks, oraz motocyklistą. Jestem wierzącym Chrześcijaninem wyznania rzymskokatolickiego a przy tym poszukującym sceptykiem. Zamieszkuję na stałe w Szwajcarii - mojej drugiej ojczyźnie z wyboru. Piszę (chwilowo do szuflady) mini powieści. Udzielam się społecznie. Czasem coś opublikuję w prasie polonijnej.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka