lendos lendos
230
BLOG

Jagodzianka z jabłkami

lendos lendos Polityka Obserwuj notkę 2

Ledwiem rozpoczął letnią kanikułę, w kraju przodków ... (eee tam, za
bardzo pompatycznie). Czas tegorocznych wakacji letnich wypełniły
mi następujące zajęcia ... (czy ja jestem jakimś gimnazjalistą?).

Dobra. Bez jaj! Dwa tygodnie w Polsce pod hasłem wypoczynku, spotkań z
ludźmi (do tego zbioru zaliczam również teściową) i bezustannego
uczucia konfuzji. Zaczęło się niewinnie, ot zapragnęło się zażyć kulinarnych atrakcji w postaci jagodzianek. Lato wszak w pełni a
czarnych jagód w lasach, lub na poboczach drog krajowych, pod
dostatkiem. Logicznym więc wydawalo się, że sezonowych przysmak
piekarski jest równie łatwo dostępny. Nic bardziej błędnego. Gnany
pożądaniem zatopienia zębów w świeżym, drożdżowym cieście, wypełnionym
aromatycznym nadzieniem (niecne żądze kulinarne podsycały wspomnienia z
dzieciństwa), biegałem od sklepu do sklepu, od ciastkani do ciastkani,
gdzie zamiast bezmiaru drożdżówek widywałem niezmiennie to, co pozostało po ich
sprzedaży. Trochę walającej się na tacy kruszonki (coś na podobieństwo
emigrantow w zjednoczonej, za przeproszeniem, Europie). Z ust miłych sprzedawczyń dobywały się lakoniczne (jak z pałacu
prezydenckiego) komunikaty o tym, że jagodzianki "wyszły", ale może
jutro będą. W jednym małym, osiedlowym sklepiku, który odwiedziłem jako
ostatni, na krotką chwilę zapalila się iskierka nadziei, ktora
zgasła tak szybko, jak się pojawiła. Na moje pytanie, "Czy są
jagodzianki?" usłyszałem odpowiedź, "Tak, ... ale z jabłkami".
Podziękowałem, nie dokonawszy transakcji zakupu "jagodzianek z
jabłkami" i będąc totalnie skonfundowany, niezwłocznie opuściłem sklep.
Pech prześladował mnie jesczcze dwa następne dni. Chroniczny i dotkliwy
brak jagodzianek, próbowałem rekompensować sobie kawą. Niestety bure,
ciepławe płyny, jakie przyszło mi skosztować, na miano kawy nie
zasługiwały. Byly tak podłe, że najzwyczajniejsza kawa z palonej
cykorii i buraka sejmowego, mogłaby uchodzic przy nich za napój bogów.
Aż wreszcie nadszedł ten dzień. Przejeżdżając całkiem przypadkiem, obok
nowej cukierni, zatrzymałem samochód i bez większej wiary wszedłem do
środka. Oczom moim ukazał się cudowny obrazek piętrzących się na tacach
jagodzianek. Drżącym nerwowo głosem zamówiłem 12 sztuk (dla rodziny i,
jakżeż można zapomnieć, szwagra w wojsku) i jak oparzony wybiegłem ze
sklepu. Wyszarpałem jedną bułeczkę, wgryzłem się w nią lapczywie i...
konfuzja. Zamiast wymarzonego smaku drożdżowego ciasta i świeżych jagód,
poczułem mdławy smak quasi drożdżówki, naszpikowanej ulepszaczami
piekarskimi i skąpo wypełnionej tanim dżemem jagodowym, prawdopodobniej z jakiegoś
dyskontu.

Uczucie konfuzji miało mnie już nie opuszczać do końca moich wakacji w
Ojczyznie, jak np. widok narzekających znajomych (którzy jeszcze rok
temu tłukli się  rozpadającymi ze starości polonezami a teraz mogą poruszać się znacznie lepszymi), jak i widok boomu budowlanego i rosnących na prywatnych
posesjach, pięknych domów, skonfrontowany z marazmem i dyletantyzmem
inwestycji drogowych prowadzonych przez administracje dowolnego szczebla. W konfuzje
wprawiał mnie także widok premiera... ale to już całkiem inna historia.

Jagodzianka, tfu! z jabłkami.


lendos
O mnie lendos

Cenię sobie szczerych ludzi i prawdziwych przyjaciół. Lubię włoską kuchnię, szwajcarskie sery, polskie ogórki kiszone oraz czarny humor. Jestem miłośnikiem muzyki klasycznej, głosu Barbary Hendricks, oraz motocyklistą. Jestem wierzącym Chrześcijaninem wyznania rzymskokatolickiego a przy tym poszukującym sceptykiem. Zamieszkuję na stałe w Szwajcarii - mojej drugiej ojczyźnie z wyboru. Piszę (chwilowo do szuflady) mini powieści. Udzielam się społecznie. Czasem coś opublikuję w prasie polonijnej. 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka