ZibiKendo Antykwariusz ZibiKendo Antykwariusz
139
BLOG

Patenty w kosmosie

ZibiKendo Antykwariusz ZibiKendo Antykwariusz Gospodarka Obserwuj notkę 0
 
 
"W 1967 roku podpisano układ o zasadach działalności państw w zakresie badania i korzystania z przestrzeni kosmicznej, łącznie z Księżycem i innymi ciałami niebieskimi. 
Zgodnie z tym układem, przestrzeń kosmiczna jest wolna dla badań i użytkowania przez wszystkie państwa i nie podlega niczyjemu zawłaszczeniu.

 
Astronauci są wysłannikami całej ludzkości i należy im udzielić pomocy w każdym wypadku.”

 
Przypomnijmy sobie film „Armageddon”:
Właśnie Bruce Willis dowiedział się, że świat czeka zagłada.
NASA prezentuje drużynę astronautów szkolonych do misji załogowej na Marsa. Jednak „Brucek” od razu zwraca uwagę na urządzenie wiertnicze własnego pomysłu. Zbudowane pomimo, że właściciel patentu nic o tym nie wiedział.

 
Macie klucz do biura patentów?” – rzuca pytanie retoryczne.
Patenty nie obowiązują w kosmosie.” – pada zręczna odpowiedź.

 
Niech to będzie punkt wyjścia dla naszych rozważań.

 
Jeśli prawo patentowe nie obowiązuje w kosmosie to z trzech powodów.
Po pierwsze osoba będąca w kosmosie nie znajduje się na terenie żadnego z państw.

 
Po drugie ochrona patentowa ma na celu promocję finansową jednostek wybitnych, które tworzą nowe wynalazki. Gdyby ich za to nie gratyfikować – to nie będzie im się opłacało nic nowego wymyślać. Jednak urządzeń pracujących w kosmosie, czyli powyżej stu kilometrów nad Ziemią (taka jest umowna granica atmosfery) jest nadal niewiele, więc brak profitów dla wynalazcy z powodu nie uiszczania opłat patentowych jest niewielki.

 
Po trzecie horrendalnie drogie podróże kosmiczne byłyby jeszcze droższe, jakby płacić licencje patentowe za wszystko, co się w pojeździe kosmicznym znajduje. Pamiętajmy, że jest tego sporo, bo technika kosmiczna to prawie same nowinki i świeże wynalazki.

 
Skoro nie obowiązują patenty, to również nie obowiązuje w kosmosie jakakolwiek inna ochrona własności intelektualnej. Co jest przydatne – gdyż jeden astronauta znajdujący się na stacji kosmicznej może skorzystać z pomysłu drugiego astronauty; nie płacąc mu za jego pomysły. Gdyby efekty burzy mózgów na orbicie były licencjonowane, to być może mielibyśmy wiele więcej wypadków, z powodu opóźnień we wdrażaniu pomysłów.

 
Brak ochrony tyczy się także pomysłów osób nieznajdujących się w kosmosie. Liczy się bowiem sytuacja prawna miejsca wdrożenia wynalazków, a nie miejsca jego wynalezienia. Dlatego jeśli coś na stacji kosmicznej ulegnie awarii, a jakaś osoba na Ziemi wymyśli jak naprawić usterkę szybko i sprawnie – to pomysł ten, bez opłat, może być wykorzystany przez astronautów.

 
Spójrzmy teraz, jakie wnioski płyną z takiego stanu prawnego.
W kosmosie nie obowiązuje prawo żadnego z krajów, bo nie jest obszar kosmosu własnością żadnego z krajów. Nie obowiązuje tam więc jakiekolwiek prawo, w tym prawo ochrony własności intelektualnej.
Astronauta może więc sobie zabrać na pokład „Discovery” legalnie kupioną płytę audio, a następnie bezpłatnie i bezkarnie ją w kosmosie skopiować, aby kolega na stacji też mógł jej posłuchać.
Odnosi się to oczywiście do każdej innej formy zapisu własności intelektualnej. Astronauta może kopiować w kosmosie książki, filmy, muzykę, gry komputerowe i to wszystko legalnie. Nie łamie bowiem prawa żadnego z krajów skoro na ich terenie nie przebywa.
Wszystko, co normalnie chronione jest przed kopiowaniem, aby autor miał szansę sprzedania większej liczby egzemplarzy, w kosmosie przestaje być chronione.

 
Jeżeli legalnie można kupić i zabrać w kosmos jedną kopię, to przywieźć z powrotem możemy sobie cały stos płytek. Dopóki znajdujemy się na orbicie kopiowanie jest legalne. Daje to oczywiście potężny impuls finansowy dla lotów kosmicznych. Jeśli jedna płyta blue ray waży niewiele, a mieści kilkadziesiąt gigabajtów, to pomyślmy ile kopii książek możemy zrobić w kosmosie podczas jednego lotu.

 
Można pójść jeszcze dalej i wozić całe dyski twarde po kilkaset gigabajtów. Terabajtowe pamięci masowe, a w niedalekiej przyszłości też kilkuset terabajtowe pamięci holograficzne.

 
Ale czy na pewno musimy przenosić dane zapisane w postaci fizycznej w kosmos i z powrotem, aby ustrzec się stróży własności intelektualnej?
Przecież przesłanie ich radiowo na stację kosmiczną i wykonanie tam kopii jest stricte tą samą czynnością. Będąc na orbicie otrzymujemy chronione dane. Z chwilą dotarcia informacji na stację, to jest opuszczenia terenu jurysdykcji wszystkich krajów, stajemy przed szansą nieskrępowanego jej powielania. W ten sposób wykorzystując drogę radiową oszczędzamy na kosztach wyniesienia nośnika.

 
Co więcej, fizyczna obecność kopiującego nie jest konieczna. Liczy się bowiem czynność samego kopiowania danych, a nie kto jej dokonuje. Może więc się tym zająć bezosobowy komputer i nie musimy wcale wynosić na orbitę człowieka. Wystarczy mechaniczny system kopiujący wszystkie otrzymane dane na tysiące płyt i wysyłający je w lądowniku na Ziemię. Po wyjęciu tych optycznych nośników z lądownika stajemy się ich legalnymi posiadaczami, jeśli tylko sam lądownik i wszystko co w nim jest naszą własnością.

 
Możemy pójść jeszcze dalej i zastanowić się która z czynności ma tu znaczenie. Jest tą krytyczną czynnością kopiowanie, a nie przenoszenie danych. Tym samym przenoszenie danych nie ma tu znaczenia i sposób w jaki będziemy tego dokonywać także. Możemy więc przesłać z mechanicznej stacji skopiowane dane z powrotem na Ziemię także drogą radiową. Stacja nie musi przechowywać wszystkich kopii i od razu po wykonaniu pierwszej kopii rozpoczynać przesyłanie danych do adresata. Ważne, że sama kopia nie powstała na Ziemi. Jeżeli zmniejszymy dzięki tym wszystkim uproszczeniom wymiary stacji to dojdziemy do wniosku, że wystarczy mieć na orbicie najprostszy komputer wyposażony w możliwość wysyłania i odbierania danych. Przyjmując dane komputer zachowuje je w buforze, a wysyłając z powrotem dokonuje czynności kopiowania ich z bufora, aby przesłać je na Ziemię. Nie musi więc jego bufor być pojemności obejmującej całość przekazu, ale dowolną jego część – możemy przecież podzielić wykonywanie kopii na etapy.

 
Efektem tych uproszczeń jest najzwyklejszy satelita telekomunikacyjny. Wszystko co przez niego przesyłamy jest kopiowane na orbicie poza granicą dowolnego z państw. Dlatego dowolne dane pochodzące z satelity są legalne. Ich posiadacz może się nimi cieszyć pomimo ochrony własności intelektualnej. Wysłanie ich w kosmos można porównać do prania pieniędzy. Wszystko co znalazło się poza granicą atmosfery zostaje uprane i traci swoje przestępcze pochodzenie.

 
Ściąganie z satelity danych, które zostały przez niego w kosmosie skopiowane jest czynnością legalną, nawet, jeśli dane te są objęte prawami autorskimi.

 
Tym samym tworzy się pewna luka w systemie ochrony własności intelektualnej.

 
Jakiekolwiek informacja, która na swojej drodze z punktu A do B opuszcza Ziemię, jest automatycznie nie objęta prawami autorskimi.
Oczywiście dane muszą docierać do znajdującego się w kosmosie satelity, tam być kopiowane i przesyłane z powrotem. Sam przelot fal elektromagnetycznych ponad jonosferą nie jest kopiowaniem, więc nie upoważnia do zniesienia ochrony tych danych.

 
Ponieważ internet w wielu swoich węzłach korzysta z satelitów – nigdy nie możemy być pewni, czy przesyłając plik muzyczny z USA do Europy nie wyślemy go w kosmos, czyniąc tym samym jego nieopłaconą kopię legalną.

 
Doszliśmy do punktu, w którym możemy tą koncepcję wykorzystać.

 
W cywilizowanych krajach obowiązuje zasada domniemania niewinności.

 
W związku z tym to na koncernach fonograficznych spoczywa obowiązek udowodnienia, że pakiety „IP” nie opuszczały zasięgu ochrony praw autorskich.

 
Dlatego jakiekolwiek utwory muzyczne „ściągnięte” za pomocą programów P2P, czyli te o nieustalonym adresie źródłowym, możemy przechowywać i wykorzystywać – nie uiszczając stosownych opłat licencyjnych, dla kompanii fonograficznych.
Ta sama zasada odnosi się do wszystkich innych danych, czyniąc z „luki kosmicznej” argument dla osób broniących się przed sądem, przed zarzutami „piractwa”.

 
Jeśli kopia danych nie została wykonana lokalnie albo kupiona od osoby nieuprawnionej do jej posiadania, a jedynie „ściągnięta” z niewiadomego źródła w internecie, to przestaje przystawać do niej przymiotnik – nielegalna.

 
Można sobie zadać pytanie, co jest takiego szczególnego w kosmosie, w odróżnieniu od państw, na których terytorium nie obowiązują prawa autorskie.

 
Otóż prawodawstwo państwowe kończy się na granicy danego państwa, natomiast kosmos jako terytorium o nieuregulowanym statusie prawnym jest ostoją prawa naturalnego. Prawo naturalne opierające się na zasadzie „nie czyń drugiemu, co tobie nie miłe”, jest dalekie od ochrony informacji.
Odróżnia to też kosmos od wód międzynarodowych.

 
Daje to przewagę dla piewców teorii „luki kosmicznej” w krajach, których konstytucja odnosi się do tradycji łacińskiej.

 
Konstytucja uznając za źródło prawa danego kraju prawo naturalne, uznaje je za nadrzędne w stosunku do prawa stanowionego.
Innymi słowy obywatel takiego kraju, działając zgodnie z prawem naturalnym jest w lepszej pozycji w sądzie, od obywatela po prostu łamiącego prawo autorskie lub patenty.

 
W wykładni legislacji polskiej sprawa jest dyskusyjna, ale nie beznadziejna:
my (...) wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna (...) w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem (...) ustanawiamy Konstytucję Rzeczpospolitej Polskiej jako prawa podstawowe dla państwa oparte na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, (...)”

 
Z powyższego fragmentu preambuły naszej konstytucji wynika, że prawo oparte na religii chrześcijańskiej, kojarzone z prawem naturalnym, jest uznawane za wzór do naśladowania.

 
Preambuła ustala nadrzędne zasady w stosunku do konstytucji, a konstytucja jako całość ustala zasady tworzenia prawa za pomocą ustaw.

 
Wzór ex definitione możemy uznawać za nadrzędny. Jest to więc poważny argument logiczny dla sędziego sądu polskiego.

 
Nie gwarantuje to sukcesu, gdyż wszystko zależy od interpretacji sędziego, ale w przypadku procesu każdy argument jest istotny, bo osoba oskarżona ma prawo bronić się na wszelkie możliwe sposoby.

 
Ktoś mógłby powiedzieć, że to podważa jakąkolwiek ochronę własności intelektualnej. Być może tak jest i nie ma powodów, aby się temu dziwić. Tak samo jak normalne jest, że raje podatkowe są pralnią brudnych pieniędzy pochodzących z przestępstw i po ich upraniu już nikt nimi nie gardzi. Wszyscy łącznie z rządami bez wyjątku wzięli sobie do serca łacińską maksymę – pecunia non olet. Skoro pieniądze można z nielegalnych uczynić legalnymi, tylko przez transfer przez odpowiednie strefy ekonomiczne, to czemuż nie miałoby to się stosować do tak samo abstrakcyjnego bytu jak informacje?

 
A konsekwencje tego mogą być rozmaite. Od prawnego uregulowania okołoziemskiej orbity, po zmiany w samym prawie chroniącym informacje. Wszystko zależy od piratów i polujących na nich. A ci pierwsi mogą nawet spojrzeć na teorię o „luce kosmicznej” przychylnym okiem. Bowiem w przypadku sporu z władzami to pirat tonie, a tonący czasem nawet brzytwy się chwyta.
 
ZibiKendo

 

ZAPROSZENIE: Jakże wiele osób pisze do szuflady, ile wspaniałych tekstów jest ukrytych przed Czytelnikami, ile wśród Was jest prawdziwych talentów, które do tej pory nie doczekały się odkrycia.Chcemy dać Państwu szansę, chcemy pokazać światu owoce Państwa talentu i pracy. Zapraszamy do tworzenia największej i jedynej w Polsce Biblioteki Literatury Niezależnej. W naszej wspólnej Bibliotece każdy z Państwa będzie mógł umieścić swoją książkę,tomik poezji czy zbiór opowiadań. Nikt z Państwa nie zostanie pominięty, każda pozycja znajdzie swoje miejsce, każda będzie mogła doczekać się recenzji. Przedsięwzięcia na taką skalę nie doczekały się biblioteki „tradycyjne”, ani wirtualne.Żeby móc podjąć współpracę z nami należy przesłać na nasz adres, wybrane przez siebie pozycje w jednym z dwóch formatów – pdf lub doc - o objętości nie większej niż 11 MB.Do przesyłki prosimy dołączyć albo imię i nazwisko autora, albo pseudonim artystyczny, pod jakim chce występować, a także kilka słów na temat proponowanej przez siebie pozycji, nie więcej jednak jak 5 zdań. Jeśli autor chce się jakoś przedstawić Czytelnikom prosimy również o kilka słów o sobie. Jeśli autor posiada bloga lub stronę internetową i chce je udostępnić prosimy o podanie adresu powyższych. Adres do kontaktu z nami: tosterpandory@gmail.com pod który należy również przesyłać teksty i publikacje.Naszym celem jest udostępnienie jak najszerszej publiczności Państwa dzieł bezpłatnie, nie będziemy żądali ani od Autorów ani od Czytelników żadnych opłat, czy to za umieszczanie czy pobieranie pozycji z naszej biblioteki. Jedyną rzeczą, jaka nas interesuje jest upowszechnianie na jak największa skalę nie odkrytych jeszcze słów – Waszych prac. REDAKCJA TOSTERA PANDORY - ADRES BIBLIOTEKI http://sites.google.com/site/tosterpandory/home Link znajduje się poniżej w dziale polecane strony

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka