Szwajcarskim naukowcom udało się wywołać... ducha w laboratorium - donosi Gazeta Wyborcza.
Piotr Cieśliński relacjonuje przebieg i opisuje wnioski z eksperymentu naukowców przeprowadzonego w Lozannie.
"Każdemu to się chyba zdarzyło - czujemy czyjąś namacalną obecność, choć jesteśmy sami. Albo mamy nieodparte wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Czasem są to bardzo silne doznania. Słynny alpinista Reinhold Messner, kiedy wspinał się z bratem Guenterem na swój pierwszy ośmiotysięcznik Nanga Parbat, zziębnięty, wyczerpany i niedotleniony, w pewnej chwili poczuł, że idzie z nimi ktoś jeszcze, słyszał nawet jego kroki w śniegu. "Nagle dołączył do nas trzeci wspinacz - wspominał Messner. - Szedł nieco z prawej strony, kilka kroków za mną, tuż poza polem mojego widzenia".
Tego typu omamy często występują w sytuacjach fizycznie lub emocjonalnie ekstremalnych.
W ostatnim "Current Biology" naukowcy z Politechniki w Lozannie pod kierunkiem prof. Olafa Blanke opisują ciekawy eksperyment, w którym w laboratorium udało się wywołać u ochotników podobne wrażenia - obecności kogoś obcego. Ich praca nosi intrygujący tytuł: "neurologiczne i sterowane robotem wywołanie zjawy". Posłużył do tego prosty robot z ruchomym ramieniem. Badani stawali przed nim z zasłoniętymi oczami, chwytali za jego ramię i przez kilka minut poruszali nim w różne strony - w bok, do przodu, do tyłu. Nie mieli pojęcia, że za ich plecami znajduje się bliźniaczy robot, który małpuje ich ruchy. Kiedy badani przesuwali ramię do przodu, robot z tyłu także wysuwał swoje ramię i dotykał ich w plecy.
Gdy ruchy obu mechanicznych ramion były ze sobą dokładnie zsynchronizowane, nic niezwykłego się nie działo. Badani identyfikowali dotknięcia, jako efekt ich własnego działania, tak jak się można było tego spodziewać. Ale wystarczyło, aby pomiędzy ruchem ręki badanego i dotknięciem z tyłu było nieznaczne opóźnienie (500 milisekund), żeby badani nagle zaczynali interpretować swoje wrażenia inaczej. Mieli przemożne odczucie, że ktoś stoi za ich plecami. (...)
Prof. Olaf Blanke sądzi, że na tym właśnie polega fenomen ducha czy zjawy - że to skutek błędu, który mózg popełnia w integracji bodźców sensomotorycznych, mylnie interpretując sygnały o ruchach i położeniu własnego ciała."
To rewelacyjne odkrycie - duchy i zjawy, to wytwór naszego umysłu (często zmęczonego, nierzadko - chorego). Przypomnijmy sobie relację Messnera:
"Nagle dołączył do nas trzeci wspinacz - wspominał Messner. - Szedł nieco z prawej strony, kilka kroków za mną, tuż poza polem mojego widzenia".
Konkluzja z przebiegu eksperymentu, którą formułuje dziennikarz GW brzmi:Duch okazał się wytworem ludzkiego umysłu. Ale badacze nie są rozczarowani. W końcu wiedzą, skąd się bierze to częste i dojmujące wrażenie, że ktoś stoi w pobliżu nas, gdy w rzeczywistości nikogo nie ma.
Gdyby himalaista zachował zdolność racjonalnego myślenia, nie dałby się zwieść pozorom. Nie było trzeciego człowieka, nie było ducha ...
Za jego plecami szedł po prostu ROBOT!