Varga napisał w Gazecie Wyborczej:
Wytrysk frustracji, jaki w Polsce z powodu Oscara dla "Idy" nastąpił, bynajmniej mnie nie zaskoczył, nie zdumiał, a nawet w pewien sposób uspokoił, iż są rzeczy niezmienne i trwałe, takie jak zupełna ignorancja połączona z przekonaniem o omnipotencji, okraszona rozlicznymi uprzedzeniami, resentymentami, rasizmami i skretynieniami. Zdawać się może nawet, że Oscar dla "Idy" był największym nieszczęściem w polskiej kulturze ostatnich lat, że spektakularny sukces polskiego kina to jest zdradziecki cios Polsce zadany. (...) Oczywiście krytycy "Idy" za główną wadę filmu uważają, iż jest to dzieło antypolsko-prożydowskie, kwestie artystyczne dla nich nijak nie istnieją, oni chromolą wszelką sztukę, nie wierzą bowiem wcale, że ktoś się może kierować potrzebami artystycznymi, a nie politycznymi.
Pozostańmy przy nomenklaturze andrologiczno - ginekologicznej!
Menstruacja spostrzeżeń Vargi nie dziwi mnie. Uważam, że płaskie widzenie świata przez literata jest wynikiem jego intelektualnego lenistwa. W analizie wytrysku pominął - istotną dla obrazu całości - kwestię odbioru filmu przez środowiska żydowskie. A wystarczyło uważnie śledzić gazety! W jednej z nich można było znaleźć taką oto informację:
"(...) środowiska żydowskie są podzielone, choć najczęściej słyszany zarzut to to, że ostatecznie żydówka wraca do klasztoru, czyli wybiera tożsamość katolicką. Drugim problemem jest "krwawa Wanda" i fakt, że jejpostać nie przedstawia żydów-komunistów w najlepszym świetle (...)"/gw/
