trescharchi trescharchi
5274
BLOG

Rząd jest bardzo leniwy. I ma kierowców gdzieś.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 63

Niby budujemy dużo dróg - kto jeździ po Polsce, ten sam widzi. Remont na remoncie, ograniczenie na ograniczeniu, ekipy "oranje" pałętają się po poboczach. W sumie serce rośnie, bo jednak wszystko to jakoś idzie do przodu - oczywiście pod warunkiem, że ktoś podwykonawcom za wykonaną robotę zapłaci, co znów w Polsce Donalda Tuska tak pewnie nie jest. Euro - główny powód przyspieszenia prac i konstruowania specjalnych ustaw - już za Nami, do ogłaszanej na łamach "Wyborczej" Olimpiady w Warszawie (biorąc pod uwagę, że chaos budowlany fundowany temu miastu przez "wielką nieobecną" Hannę Gronkiewicz piętnuje już nawet "Polityka" coś jest na rzeczy) jeszcze trochę czasu, więc nie ma się już dokąd gonić, trzeba robić na spokojnie, a lepiej.

No właśnie, lepiej. Jakoś tak mamy w Polsce - to zarzut kierowany nie tylko do ministrów z kadencji PO - że nawet budując coś nie od podstaw, a na gotowym, potrafimy zdrowo zepsuć. Mieliśmy całkiem zacną autostradę Gliwice - Wrocław, to ktoś w Warszawie wpadł na logiczny (z punktu widzenia budżetu Państwa) pomysł uczynienia tego odcinka płatnym. Przy okazji, o czym trąbiły media i skromny bloger piszący te słowa - Donald Tusk przyjął znów minę numer 5 (roboczo zwaną : dobry car) i zapowiedział z nienagannym uśmiechem obniżkę cen przejazdów "by żyło się lepiej", zapominając tylko wspomnieć o Brukseli, rozsierdzonej zarabianiem Polskiego rządu na drogach budowanych za jej dopłaty. Cóż, taką mamy politykę, że trzeba być cwaniakiem, by utrzymać się u władzy.

Wszystko byłoby więc w porządku - mamy opłaty za autostradę, ani chybi, musicie kierowcy stanąć i płacić. Oczywiście pojawiły się pewne problemy, oczywiście jak zawsze nad Wisłą wynikające z tego, że komuś tam na wyższym szczeblu nie chciało się pomyśleć, miał niekompetentnych (z naboru partyjnego pochodzących) podwładnych, albo po prostu wiedział lepiej na zasadzie "nie, bo nie". Przede wszystkim - bramki. Autostrada owa ma to do siebie, że służy jednocześnie za obwodnicę Gliwic. Po długich deliberacjach ministerstwo Sławomira Nowaka orzekło wreszcie (niemal na ostatnią chwilę przed uruchomieniem systemu opłat) : gliwicki odcinek jest zwolniony z opłat a ruch lokalny (teoretycznie) może odbywać się bez przeszkód.

Przeszkody jednak się pojawiły - bramki ustawiono w dość niefortunnym miejscu. Władze Gliwic wielokrotnie apelowały do ministerstwa : panowie, to czystej wody idiotyzm, czy wy w tej Warszawie nie widzicie, ileż tu aut będzie tkwiło w bezsensownych korkach, spalając beztrosko benzynę (za niemal 6 złotych)? Warszawa tylko wzruszyła ramionami, nie podejmując żadnej decyzji, z przyczyn wymienionych powyżej. Swoją drogą, gdyby nawet przenieść bramki nieco dalej, problem wcale by się nie rozwiązał. Bramek jest nieco za mało, a samochodów - nieco zbyt dużo. Dziennikarze lokalni zapytali nieoficjalnie drogowców o tą sprawę, a ci uprzejmie przyznali (nie do druku i off the record), że gdy planowali budowę to w głowie im się nie mieściło, iż ruch samochodów wzrośnie tak szybko. Rozumiałbym takowe tłumaczenie budowniczych wielkopłytowych bloków z lat 70-tych, pod którymi ze świecą szukać wolnego miejsca parkingowego, ale od ludzi projektujących przepływ ruchu na autostradzie w początkach XXI wieku wypadałoby oczekiwać nieco więcej.

Wracając jednak do głównego wątku: obecnie jest tak, że - co przyznaje nawet sama firma administrująca poborem opłat - co czwarty samochód (25 procent) podjeżdża pod jedną z kilku (rzadko się zdarza, by działały wszystkie) bramek, odczekuje swoje pół godzinki w rozwścieczonym ogonku, dociera do okienka, odbiera bilet na przejazd płatną autostradą i zjeżdża (jako użytkownik ruchu lokalnego) jeszcze przed początkiem owego naliczania płatności na pierwszym zjeździe. Prawie jak w Ameryce (bramki, komputery, droga równa jak stół) - ale prawie robi jednak wielką różnicę. Kto mieszka w Gliwicach albo ma nieszczęście przejeżdżać z Krakowa do Wrocławia przez Górny Śląsk - wie o czym piszę. O dziwo ruch samochodów przerósł oczekiwania mądrych drogowych głów.

Warto też dodać, że co czwarty pojazd na tej autostradzie blokuje ruch innym pojazdom (płacącym, bo jadącym dalej), zajmuje miejsce w kolejce do bramek, generuje korki, o marnowaniu własnego czasu i nerwów nie wspominając. Niby więc Państwo na autostradzie zarabia, a opłaty z kieszeni kierowców wędrują na naprawy innych dróg by poprawić jakość podróży innych kierowców, ale jednocześnie przez lenistwo i "tumizwisizm" ministerstwa infrastruktury pozwalamy co czwartemu kierowcy szusować na płatnym odcinku całkowicie gratis, w dodatku ze szkodą dla tych płacących. Brzmi nader populistycznie - niestety, taką mamy rzeczywistość na Zielonej Wyspie.

By żyło się lepiej!

 

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (63)

Inne tematy w dziale Polityka