trescharchi trescharchi
3101
BLOG

Na ki czort Nam TVP?

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 7

Pierwsze wrażenie to przenikająca człowieka ulga. Tak, przeżywanie meczu reprezentacji (o ile jeszcze ktoś na to "przeżywanie" daje się nabierać) bez aksamitnego głosu Dariusza Szpakowskiego to znaczna oszczędność dla uszu i nerwów. Przy czym nie oceniam wrażeń artystycznych, bo niektórym tembr komentatora (w tym i piszącemu te słowa) się podoba. Gorzej, że jak to się mówi na Śląsku, najzwyczajniej w świecie fandzoli, dotknięty chorobą Polskich trenerów - dla niego czas też zatrzymał się w latach 70-tych, a nowoczesny futbol to tylko okazja do wspominek. Ostatnie Euro pokazało zresztą, że Szpakowski & Szaranowicz nadal tworzą parę "terrible twins" na odcinku sportowym telewizji Polskiej : dobierali ludzi, którzy (poza Jackiem Laskowskim) powyżej ich poziomu w życiu nie przeskoczą, a zatem nie są żadną konkurencją. W coraz większej ilości domów przyjmuje się zatem zwyczaj godny MacGyvera; wizja leci z ekranu, fonia dobiega z radia. Tyle tylko, że w radio jest nadpobudliwy Tomasz Zimoch, gubiący się już w pokrętnie barokowych ozdobnikach własnych wypowiedzi i szczerze wierzący, że musi swój znak rozpoznawczy (owe analogie i ozdobniki) rozdymać do granic absurdu. I tak źle i tak niedobrze.

Ale ja nie o tym chciałem. Poziom komentowania meczów woła o pomstę do nieba, ale całe zamieszanie z skąpieniem przez TVP na prawa do transmisji po raz kolejny pokazuje że publiczne media dawno wymknęły się z rąk ich sponsorów z definicji, czyli Nas wszystkich. Możecie zarzucić mi głupotę, ale nie hipokryzję - płacę abonament i choćby z tej racji uważam się za uprawnionego do krytyki produktu, jaki dostaje w zamian. Ale jednocześnie doskonale rozumiem tych, którzy nie płacą - krew człowieka zalewa gdy widzi na co mitrężone są na Woronicza gigantyczne pieniądze. TVP obraca się od lat w kręgu tych samych nazwisk, swoistego "układu" ludzi niezwykle rzadko i niechętnie dopuszczających do krojenia tortu kogoś z zewnątrz, a jeśli tak, to kogoś z rodziny lub bliskiego kręgu znajomości.

Podczas dyskusji o abonamencie padło niegdyś słowo-klucz do zrozumienia postawy TVP : arogancja. Władze telewizji publicznej, z jakiejkolwiek opcji politycznej by nie były, po wejściu w dyrektorskie buty i zachłyśnięciu się niespotykanym wachlarzem możliwości zarobku wdrapują się na przysłowiową wieżę z kości słoniowej. Zwykły człowiek - zwłaszcza Polak - nie lubi płacić za coś, co mu się nie podoba; z uporczywą arogancją, lekceważąc szyderstwa, oburzenie i złość Polaków funduje się Nam na ekranach Hannę Lis z gwiazdorskim kontraktem, Piotra Kraśko podróżującego za publiczne pieniądze wszędzie gdzie dzieje się coś ważnego (albo chociaż istotnego w jego własnym mniemaniu), wspomniany duet Sz & Sz, i tak dalej i tak dalej. Zdanie płacącego abonament widza nie jest w najmniejszym stopniu brane pod uwagę - po prostu, koligacje towarzysko-rodzinne zadecydowały arbitralnie o tym, że "Wiadomości" prowadzi ów, jakiś teleturniej prowadzi inny. Już nie wspomnę o karygodnym łączeniu etatów radiowo-telewizyjno-gazetowych (Lis, Mann, a pewnie znalazłoby się jeszcze wielu innych); po jakimś czasie nawet mało wymagający widz ma po prostu dosyć nieustannego festiwalu atakujących go zewsząd twarzy i głosów.

Jestem w stanie zrozumieć niektóre argumenty TVP : trwa ogólnie pojęta "tabloidyzacja" społeczeństwa i dlatego poziom programów musi być - mówiąc brutalnie, ale szczerze - coraz głupszy, żeby widz broń Boże nie musiał wysilać się zanadto. Dlatego wartościowe programy (ktoś jeszcze pamięta Telewizję Edukacyjną?) są spychane i marginalizowane, aż wreszcie zamacha się niepodważalnym argumentem o niskiej oglądalności i raz na zawsze przekreśli czyjś dobry pomysł, wrzucając w jego miejsce kolejny durnowaty teleturniej. Myślę, że takim przekroczeniem Rubikonu w telewizji publicznej były konkursy audiotele: nie odnotowano na tym papierku lakmusowym większych protestów i wyrywania włosów nad żenującym poziomem pytań, dlatego do dziś kolejne polityczne dyrekcje pozwalają sobie na coraz więcej i więcej. Rozumiem i z bólem serca akceptuję, że im coś głupszego, tym większą ma oglądalność, która przekłada się na reklamy i dochody.

Ponieważ poziomu BBC jeszcze długo nie osiągniemy, politycy będą musieli zmierzyć się w końcu z problemem TVP. Donald Tusk próbował swojego czasu rozwiązać ten węzeł gordyjski, plotąc kłamstewka o abonamencie, ale z perspektywy czasu widać, że nie było to niczym więcej jak tanim populizmem, nie jakąś realną propozycją. Najsmutniejszy jest fakt, iż wszyscy panowie zasiadający w Sejmie obrzucają swoich przeciwników argumentami o "upolitycznieniu mediów", a doprawdy ciężko  odszukać w obecnym składzie poselskim człowieka, który nie przyłożył ręki do takiego stanu rzeczy. Oj, trąca to sporą hipokryzją, a jednocześnie ukazuje jak na dłoni, że wszyscy są zainteresowani w utrzymaniu status quo; w końcu wcześniej czy później do władzy dojedziemy my (jako koalicjant czy partia rządząca), a na Woronicza aż roi się od posadek zawczasu obiecanych popierającym nas kolegom.

Może więc sprytwatyzować tego molocha, kompromitującego się co jakiś czas kolejnymi akcjami nawołującymi do płacenia abonamentu, akcjami przeprowadzanymi za pomocą - żeby było weselej - twarzy owych "lubianych" gwiazd? Zniknęłoby wówczas z przestrzeni publicznej znienawidzone przez wszystkich słowo "misja", słowo, które pęta wszystkim nogi i uniemożliwia zrobienie dobrze zarabiającej na siebie telewizyjnej papki, a każde ograbienie dzieciaków z kolejnych 10 minut wieczorynki wzbudza jakieś tam protesty.

Nie widać w Parlamencie ani w Polskiej "klasie" politycznej czyjejkolwiek woli do rozwiązania tego problemu. Problemu, który będzie narastał a na którym cierpią na razie zwykli ludzie : od widzów, przez wykonujących dobrze swoją robotę wieloletnich operatorów, inżynierów dźwięku w TVP (masowe zwolenienia) po trudzących się zbieraniem informacji do głównych "Wiadomości" dziennikarzy ośrodków lokalnych. Pozostającym na świeczniku "gwiazdom" nic nie grozi, nikt nie próbuje renegocjować gwiazdorskich konktraktów. Prezesi też mają się dobrze, a nowy budynek TVP ("na miarę naszych możliwości" chciałoby się powiedzieć) pysznie wznosi się nad rozkopaną Warszawą. Zaprawdę, szkoda, że realia wolnego rynku są takie bezlitosne; gdyby nie gigantyczne straty zmuszające do poszukiwania jakowychś rozwiązań, utrzymywanie takiej patologii byłoby na rękę całej "elicie" Naszego Państwa.

Najbardziej boli, że ten zarzut odnosi się do wszystkich partii politycznych. Szkoda, bo jak cię widzą, tak cię piszą - a TVP jest jednym z Naszych okien wystawienniczych. I jak w soczewce, tak w telewizji publicznej skupiają się wszystkie problemy Polski, w jakiej przyszło Nam żyć.

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka