Jesteśmy - cokolwiek mówić i cokolwiek narzekać - Państwem niebiednym. W skali roku budżetowego obracamy niemałymi pieniędzmi. Pal sześć, że do dzisiaj spłacamy gigantyczne długi zaciągnięte jeszcze przez Jaruzelskiego (nikt z broniących "człowieka honoru" o dziwo nie miesza z błotem potwornie nieudolnej polityki finansowej ekipy generała z lat 80-89), pal sześć, że mimo zaklęć ministra Rostowskiego rośnie dług publiczny. W skali budżetu wyrzucenie 75 tysięcy złotych jest zjawiskiem niemal nieodczuwalnym. Oczywiście traktując rzecz czysto populistycznie jest to x obiadów dla dzieci w zapomnianych szkolnych stołówkach gdzieś w "Polsce B". Oczywiście traktując rzecz bardziej pragmatycznie i przyziemnie jest to jedna premia dla jakiegoś szczególnie zasłużonego kolegi w spółce skarbu Państwa.
Nie podzielam opinii tych, którzy nawołują do wyrzucenia z rządu Joanny Muchy jako kary za fatalny występ olimpijczyków w Londynie. Muchę po prostu należało wyrzucić już znacznie wcześniej, choćby wtedy, kiedy depcząc wszelkie zasady etyki zatrudniała za Państwowe pieniądze swoich znajomków i z pełną bezczelnością (nie pasującą tak uroczej kobiecie) i tupetem potrafiła przed dziennikarzami własnych wyborów (bezkonkursowych, swoją drogą) bronić. Akurat sytuacji w Polskim sporcie winni są wszyscy poprzedni ministrowie, przez palce spoglądający na swobodny rozwój perelowskich reliktów w sportowych związkach. Do czego doprowadziło rozpasanie owych "z zawodu działaczy", doskonale widać po wynikach sportowych na Igrzyskach. A także po powtarzanych półgębkiem opiniach samych sportowców o - delikatnie mówiąc - braku wsparcia ze strony centrali.
Niemniej Joanna Mucha - sama czy z czyjejś inspiracji - zreflektowała się, po paskudnym Euro i Igrzyskach, że należy przed społeczeństwem choćby zamarkować jakąś działalność zmierzającą do poprawienia sytuacji. Najpierw zatem - szczerze pisząc, dokładnie w swoim stylu - palnęła, że samorządy powinny mniej łożyć na infrastrukturę (być może po prostu nie doszła jeszcze do litery "i" w słowniku) a więcej na etaty dla wuefistów. O ile pamiętam, żaden dziennikarz nie chciał zrobić przykrości fenomenalnie przygotowanej pani ministrze i nie spytał, gdzie owi nadprogramowi wuefiści mają z dziećmi ćwiczyć, skoro infrastruktura właśnie kuleje.
Teraz ministra atakuje nowym pomysłem : wspomniane już przeze mnie 75 tysięcy resort sportu planuje przeznaczyć na badania aktywności fizycznej Polaków, chociaż koń jaki jest, każdy widzi, starczy przejść się po osiedlach i pooglądać boiska z przerdzewiałymi bramkami, na których ludzie znaleźli świetne miejsca do wyprowadzania swoich czworonogów. Losowo wybrana grupa dwóch tysięcy Rodaków będzie przepytana przez ankieterów na następujące tematy : ile biegamy, ile pedałujemy na rowerze, czy chodzimy na siłownię i aerobik. Niby wszystko w porządku, ale są też pytania pomocnicze: jak często zamiatamy, myjemy podłogę i szorujemy okna. Z biciem serca czekam na głos tandemu Środa&Szczuka o wyjątkowo seksistowskim i samczym (profesor Środa z pewnością wmiesza w to kościół - ten typ tak już ma) podtekście pytań fundowanych przez ministerstwo.
Opozycja (ale i koalicjant) wskazuje całkiem rozsądnie, że do takich badań wystarczy zaprząc studentów czy wolontariuszy - byłoby rzetelnie i gratis, ale klamka już zapadła. Oferty składać trzeba do 10 września, nagrodą za kilkudniowy wysiłek (nie wiem, telefoniczny czy osobisty) - niemała sumka 75 tysięcy i dyplom za dobrą współpracę z ministerstwem. Sejmowa Komisja Sportu stoi na stanowisku, że aktywność (raczej jej brak) Polaków jest doskonale znana i doprawdy nie trzeba tracić czasu i pieniędzy na jakieś badania, tylko z kopyta ruszyć z planem naprawy tej sytuacji.
Ktoś w ministerstwie sportu wyliczył jednak, że taka kwota jak 75 tysięcy z łatwością przejdzie przez "ucho igielne" zainteresowania mediów i pies z kulawą nogą się do małego przetargu nie przyczepi. W końcu mamy bogate Państwo, a trochę "rzetelnych" badań o myciu okien i podłóg jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Nawet jeśli owoce prac ankieterów nie przydadzą się do planu poprawy aktywności Polaków, to będzie można je odsprzedać jakiemuś producentowi mopów. Wilk syty i owca cała.
By żyło się lepiej!
Inne tematy w dziale Polityka