trescharchi trescharchi
4597
BLOG

Wyborcza orzekła : patriotyzm to indoktrynacja.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 47

Są pewne felietony, którym nie powinno się poświęcać uwagi większej niż doczytanie ich do końca, zmięcie całej "Wyborczej" i zapakowanie w nią śniadania na kolejny dzień pracy. Jeśli ktoś oczywiście ma pracę, bo sytuacja z bezrobociem jakby robiła się coraz poważniejsza, a tu jeszcze Donald Tusk zapewnia, że wszyscy ci co niegdyś wyjechali na saksy wrócą gremialnie z "zielonej wyspy" na prawdziwą Zieloną Wyspę. Ale są też pewne felietony, pewne wypowiedzi dziennikarzy obok których przejść obojętnie i bez komentarza nie można. Nóż (i to nie ten dodawany swojego czasu do "GW") się człowiekowi w kieszeni otwiera, kiedy czyta pisaninę taką, jak pisanina pana redaktora Michała Karbowiaka, zatrudnionego we wrocławskim dodatku "Wyborczej".

Pan Michał poświęcił swój felieton środowemu meczowi Śląska Wrocław w pucharze Polski. Aby napędzić frekwencję, na stadion wpuszczono niemal dziewięć tysięcy dzieci - co jest pomysłem świetnym, bo i identyfikuje młodego człowieka z klubem niemal od kołyski, zapewnia doping i tak dalej. Tutaj pełna zgoda z panem redaktorem, który generalnie ten pomysł jak najbardziej chwali. Nie bez kozery jednak pracuje w takiej redakcji w jakiej pracuje - i wie, że jeśli chce wiązać przyszłość zawodową ze środowiskiem Czerskiej to musi wykazywać się odpowiednią "czujnością".

"Czujność" najprostsza to dowalanie przeciwnikom politycznym, jednakowoż na stadionie nieco trudno ich znaleźć i doprawdy ciężko awansować w hierarchii "cyngli" gdy pisze się o sporcie. Na wszystko jednak znajdzie się rada, starczy doczepić się do kibiców. Tak, tak, już nie kiboli, bo "...generalnie zachowywali się raczej bez zarzutu..." - ale jednak byli fanatykami. Dlaczego fanatykami? Otóż zdecydowali się rozwinąć wielki transparent z napisem "...Słuchajcie dzieci, czy uczą was w szkole kim byli żołnierze wyklęci..."? Poza tym łobuzy w szalikach "stanowczo zachęcały" przerażone dzieci do śpiewania "Cześć i chwała bohaterom". Okrucieństwo najwyższych lotów - przyznajmy od razu. Jak zmuszone do tak wulgarnych piosenek pociechy pokażą się rodzicom na oczy, bladego pojęcia nie mam.

Najciekawsze dopiero nadchodzi, bowiem redaktor w owym pytaniu o żołnierzy wyklętych dojrzał "podtekst i pewien cel polityczny" - niestety nie sprecyzował jaki, aczkolwiek zdanie zakończył dość zastanawiającym stwierdzeniem "...postanowili dzieci trochę zindoktrynować (...) chcieliby by w przyszłości byli to kibice na ich miarę - z tymi samymi pasjami i fobiami...". Cóż, jeśli wspominanie żołnierzy wyklętych, walczących swojego czasu o niepodległą Polskę jest w oczach redaktora "Wyborczej" fobią, to wszelkie pozostałe pytania są naprawdę zbędne. Dalej jest już standardowo, bo była jeszcze minuta ciszy (niestety redaktor nie dosłyszał - mimo obecności na stadionie - komu poświęcona), która wyglądała "groteskowo i poniekąd strasznie".

Konkluzja także "daje popalić", bo redaktor pisze : "...wspomniane działania to był swego rodzaju zamach na całkiem sensowne przedsięwzięcie...(...) fanatykom mniej zależało na Śląsku, a bardziej na propagowanych przez nich ideach...". Ja rozumiem, że delegaci PZPN mogą nakazać zdejmowanie napisów "17 września - IV rozbiór Polski" i znajdą wówczas w "Wyborczej" miłośniczce "odpolitycznionych" stadionów poklask. Bo przecież to "walka z fobiami" i "indoktrynacją". Nie jestem zwolennikiem przemocy i wandalizmu, ale czasem człowiek może łatwiej pojąć, dlaczego wrocławska siedziba "Wyborczej" była już obrzucana kamieniami.

Nie sądziłem że dożyję takich czasów, gdy z jednej strony politycy i małpujące im media mają usta pełne frazesów o "odzyskanej niepodległości" w 1989 roku, a z drugiej strony wszelkie przejawy patriotyzmu i upamiętniania trudnej historii Polski, które nie są organizowane i popierane przez środowisko "Wyborczej" od razu mają przylepianą łatkę wynaturzeń i indoktrynacji.

To głos wołającego na pustyni, ale fajnie byłoby, gdyby redaktor Karbowiak trochę odpoczął od pisania. Lektura komentarzy pod jego felietonem nie pozostawia wątpliwości, że nie tylko ja tak myślę. Popisał się - nawet jak na dziennikarza "Wyborczej" - wyjątkową bezczelnością, bo trzeba nazwać rzecz po imieniu. Ale apelować do poczucia wstydu - facet w końcu pisze po Polsku, jest Polakiem, myśli jak Polak, w czym rzecz? - chyba nie ma sensu. Nie ta etyka zawodowa, nie to towarzystwo w którym się obraca i pielęgnuje własne, całkiem realne fobie.

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (47)

Inne tematy w dziale Polityka