Nie wiem, czy wypowiada swoje opinie sam czy z czyjejś inspiracji. Nie wiem, czy wymyśla swoje słowa własnym sumptem, czy zgromadzeni wokół niego ludzie (nierzadko agresywni, jak przekonuje pewien filmik z sądu, powszechnie dostępny w Internecie - fatalna to reklama dla byłego prezydenta Rzeczypospolitej) podpowiadają mu, co ma powiedzieć. Dla mnie z chwilą wyboru na prezydenta przestał być "legendą Solidarności" i stał się pierwszą osobą w Państwie. Dlategóż od tego momentu powinien pracować na całkiem nowy, własny (już bez pomocy solidarnościowego zaplecza) rachunek. Dzisiaj widać doskonale, że zadaniu temu nie podołał - wpisał się raczej w paradę kompromitujących Polską prezydenturę postaci jak nie potrafiący się obyć bez kieliszka w wizytach zagranicznych Kwaśniewski (przy tym protektor kariery politycznej osoby, której jedynym pomysłem politycznym jest palenie kadzidełek przed Sejmem i opluwanie przeciwników) czy "człowiek honoru" a wcześniej rezydent Informacji Wojskowej, generał Jaruzelski. Zadziwiające, jak od pewnego czasu na każdym niemal kroku słyszę czyjeś przeprosiny i kajanie się za to, że dawno, dawno temu ktoś dał się oszukać Lechowi Wałęsie i powierzył mu stanowisko prezydenta.
Niezależnie czy myśli samodzielnie, czy jest kimś kierowany - trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Obecnie wypowiedzi Lecha Wałęsy są dewastujące dla raczkującej Polskiej demokracji. Nie propagują dialogu, kultury i szacunku dla swoich przeciwników - tylko bezmyślną, rujnującą nienawiść i pielęgnowanie swoich urazów sprzed lat. Znajomi, którzy popierają PO stawiają sprawę jasno : zupełnie nie po drodze im z takim "sojusznikiem", nie potrafiącym sklecić poprawnego zdania w programie telewizyjnym, którego myśli fiksują cały czas na Kaczyńskich, który - uważając się za jedynego suzerena "Solidarności" - bezkarnie obraża obecnych działaczy. Który wreszcie - co w ustach starych działaczy jest największym doń wyrzutem - bezrefleksyjnie proponuje rozwiązania rodem z zamordystycznego PRL-u w ponadczasowej już wypowiedzi o "pałowaniu". Na Zachodzie Wałęsa nadal jest marką, zgoda, ale czy w Polsce ktoś taki powinien dalej być reklamą i "ojcem" demokracji? Nasza Polska demokracja to dziecko nieśmiałe, lekko zapóźnione w rozwoju, które potrzebuje opieki i dbania, nie sfrustrowanego ojca - tyrana poruszającego przy kolacji wciąż te same tematy.
Nie rozumiem i pojąć nie potrafię, jak człowiek, który walczył o prawo do wolności w Polsce i o to, by każdy mógł wypowiadać własne zdanie, jak taki człowiek może nazywać wczorajszy marsz "antydemokratycznym". Nikt nie broni Lechowi Wałęsie antypatii do tego środowiska, ale niechże krytykuje merytorycznie, bo powodów pewnie znajdzie na pęczki. Niech wskaże, co mu się konkretnie nie podoba i co by zmienił, a nie obrasta wciąż w piórka nieomylnego "mędrca". Nie ma żadnego prawa - nawet jako "legenda Solidarności" i były prezydent - odgórnie decydować o tym, co jest w Polsce demokratyczne a co nie. Ba, jako osoba piastująca niegdyś wymienione funkcje powinien wiedzieć, jak ważne jest umiarkowanie i szczególna troska o słowo, skoro wszyscy czekają co powie. Bezsensowne tłumaczenie o tym, że antydemokratyczność marszu polega na tym iż marsz "nie uwzględnia tego, że większość popiera premiera" jeszcze bardziej kompromituje Lecha Wałęsę. Idąc tym tropem - co jest trudne dla człowieka rozsądnego - myślenia lepiej skasować zawczasu opozycję parlamentarną, bo też jest w mniejszości i też pewnie jest antydemokratyczna. Ba, mało tego - sama obecność Lecha Wałęsy w przestrzeni publicznej i jego wypowiedzi też są "antydemokratyczne", bo przecież swoje "poparcie" Polacy wyrazili odpowiednio przy urnach wyborczych podczas wyborów w 2000 roku. Trudno kogoś z "poparciem" rzędu 1,01 procent nazwać większością, nieprawdaż? Już pozwolę sobie abstrahować od tego, że okres prezydentury Lecha Wałęsy był po prostu "festiwalem demokracji" i jest on jedną z ostatnich osób, która mogłaby nauczać Polaków, co jest demokratyczne, a co nie.
To symptomatyczne, że usiłuje się Nam wpychać na siłę (do telewizji, do radia, do gazet) autorytet, któremu Polacy swojego czasu grzecznie, ale stanowczo podziękowali za działalność polityczną. To symptomatyczne, że na uznanie środowisk opiniotwórczych Lech Wałęsa musiał sobie "zasłużyć" odpowiednią nienawiścią do odpowiednich osób - poprzednio był przezeń traktowany dokładnie tak, jak te "odpowiednie osoby". Wyhodowaliśmy sobie zatem kogoś ważniejszego (z racji dokonań i życiorysu) niż profesor Niesiołowski, chociaż bzdury wygadują dokładnie te same. Ale przecież Wałęsa ma w swoim otoczeniu wielu bystrych ludzi, może czas, by ktoś złapał za cugle i okiełznał byłego prezydenta, nim rozmieni swój życiorys na drobne?
Inne tematy w dziale Polityka