W sumie notka takowa jest dość ryzykowna, bo istnieje społeczny przykaz, by ojca Rydzyka albo wynosić pod niebiosa (głos kościoła w Polsce!) albo nienawidzić (brutatny pasterz faszystowskich hord!) - uczucia obojętne wobec tej persony są zgoła niemile widziane. Jeśli ktoś - tak jak piszący te słowa - uważa ojca Rydzka za sprawnego biznesmena i menedżera przede wszystkim (rozkręcić takie radio - nie byle co), udanie oscylującego na styku kościoła i polityki, to już jest dla obu stron podejrzany. Trzeba będzie przełknąć gorzką pigułkę, tym bardziej, że notka niniejsza ma raczej dotyczyć zachowania urzędnika Państwowego, zachowania zupełnie nie licującego z etosem sługi Państwa - a ojciec Rydzyk jest tutaj wyłącznie katalizatorem sporu i niczym więcej.
Krzysztof Luft - niegdyś dziennikarz, obecnie raczej "z zawodu działacz" - zasiada w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji; od momentu rozpoczęcia sporu o telewizję Trwam jest to jedno z najgorętszych ciał publicznych w Polsce, stąd może i nie dziwota, że puszczają nerwy, gdy ponad dwa miliony obywateli składa swoje podpisy w pewnej sprawie, a szef każe nie zwracać na to uwagi. Poetycko rzecz ujmując, wrażliwy człowiek - a takowych na pewno nie brakuje w urzędach poobsadzanych przez Platformę Obywatelską - musi czuć na plecach oddech takiej ludzkiej masy i zastanawiać się, cytując Kubę Sienkiewicza "co ja robię tu". Podobnie jest z Krzysztofem Luftem, należącym przecież dawniej do partii Donalda Tuska (niestety posłem nie został, zbierając ledwie 4 tysiące głosów) a zatem czynnie uczestniczącym w wyznaczaniu wysokich standardów etyczno-politycznych będących do dziś znakiem rozpoznawczym tego ugrupowania. Owe wysokie standardy wyniosły go - po porażce wyborczej - do KRRiT, gdzie zasiada do dziś.
Ojciec Rydzyk napisał w "Naszym Dzienniku" apel do ojca Krzysztofa Lufta z prośbą o wpłynięcie na syna. Duchowny z Torunia wykorzystał fakt, że Luft senior nauczał medycyny pastoralnej w seminarium, a zatem znajomości wśród księży posiadać musi, a i pewnie za kilkoma z nich przepada. Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę, naturalnie; tym bardziej według gazety, której "nie jest wszystko jedno" - przytulono zatem skrzywdzonego juniora (urzędnika Państwowego, przypominam) i pozowolono mu użalać się na łamach nad "publicznym atakiem na prawie 90-letniego starszego pana", okraszając wszystko zgrabnym terminem "lustratorów rodzinnych (...) w imię krzyża i kościoła katolickiego (...) to ponura parodia kapłaństwa i katolicyzmu".
Hm, wprawdzie ojciec Rydzyk człowiekiem z mojej bajki kościelno-politycznej nie jest, ale w cytowanej prośbie doszukiwałbym się co najwyżej drobnej złośliwości. Nie potrafię się tutaj dopatrzeć znamion publicznego ataku na starszego pana czy lustrowania czyjegokolwiek życiorysu (to żadna tajemnica, że Luft senior wykładał w seminarium - co w tym wstydliwego?). "Wyborcza" - nie pierwszy i nie ostatni raz - z pozornie błahej sprawy (byleby tylko występowały "nazwiska-klucze") robi aferę na podobieństwo zabójstwa Kennedy'ego, a Luft junior bezmyślnie (niestety) daje się redaktorom z Czerskiej podpuszczać. Stąd mamy potem co mamy, a że przy okazji zaogni się jeszcze bardziej spór o telewizję Trwam - no to przecież wina tylko jednej, toruńskiej strony.
Dlatego trzeba bardzo stanowczo protestować, kiedy Krzysztof Luft najpierw wypowiada górnolotne (i słuszne!) słowa, o tym że "...jako urzędnik państwowy muszę liczyć się z możliwością nawet bardzo ostrej krytyki ze strony niektórych obywateli czy środowisk..." a potem - nadal pozostając urzędnikiem Państwowym - atakuje stronę będącą w sporze prawnym z jego instytucją niewybrednymi słowami o parodii katolicyzmu. Jasne, wiele "akcji" ojca Rydzyka spotkało się z dezaprobatą w łonie samego kościoła katolickiego, ale jeszcze raz powiadam : nie o ojcu Rydzyku tu akurat mowa, bo Luft junior unosi się zupełnie niepotrzebnie, dając przy okazji popis swojej "jakości" urzędniczej.
Jako osoba prywatna ma pełne prawo do posiadania o toruńskim zakonniku jak najgorszej opinii, jako osoba publiczna - nie ma żadnego prawa do oceniania kogokolwiek w taki sposób. Ja wiem, że przykład do pogardy dla obywateli idzie z góry, z Wiejskiej i z Kancelarii Premiera, ale etos urzędnika Państwowego, mimo pięcioletniego festiwalu nepotyzmu i kolesiostwa nadal obowiązuje. Nie twórzmy żadnych precedensów, bo na miejscu ojca Rydzyka mógłby być każdy; najwyraźniej pogardę dla niektórych "obywateli i środowisk" Krzysztof Luft ma wpisaną w charakter, co niestety - niezależnie od pochodzenia partyjnego - dyskwalifikuje go jako urzędnika Państwowego.
Jeśli nie spodoba mi się, co głosi ojciec Rydzyk, zawsze mogę wyłączyć radio albo ominąć konkretny kościół i pójść do drugiego; nieprofesjonalnego, głośno oznajmiającego swoje sympatie i antypatie urzędnika obejść o wiele trudniej, zwłaszcza w Kraju tak zbiurokratyzowanym (pan premier obiecał odchudzenie administracji, ale to może w trzeciej kadencji) jak Polska. Przykra sprawa, tym smutniejsza, że będzie z pewnością rozpatrywana przez pryzmat ojca Rydzyka (cóż, na swoją opinię sam sobie nierzadko zapracował) a nie przez pryzmat zachowania człowieka będącego sługą Państwa i jako takiego - na Naszym utrzymaniu. A zachowanie, co tu kryć - naganne i przykre.
A tyle się niegdyś mówiło o standardach...by żyło się lepiej!
Inne tematy w dziale Polityka