Marszałek województwa śląskiego to człowiek bardzo zabiegany; raz musi otworzyć nowy dworzec w Katowicach (nie wiedzieć dlaczego chciał się na tym otwarciu pojawić Donald Tusk, cały tydzień zresztą występujący na tle jakichś technicznych urządzeń - ot, swoista odpowiedź na powszechną potrzebę "technicznego" rządu), raz musi odpierać ataki RAŚ na śląską kulturę (nie jest tajemnicą, że z doktorem Gorzelikiem kochają się jak pies z kotem), raz wreszcie musi kombinować jak koń pod górę, co zrobić ze Stadionem Śląskim. To znaczy Stadion już jest i generalnie "się buduje", ale jednak koszty inwestycji poszybowały w górę tak szybko i tak wysoko, że Baumgartner zwinąłby manatki ze wstydu. Województwo stoi na granicy bankructwa, nowych kredytów też nie sposób brać, nic to jednak, bo wreszcie mamy "misia na miarę Naszych możliwości".
Ponieważ marszałek jest tak zajęty (postawmy na transparencję - pan Adam Matusiewicz, rodem z PO) , czasem do skołatanej głowy przychodzą różne dziwne pomysły, które potem chcąc nie chcąc trzeba firmować swoim nazwiskiem i stołkiem. Oto urzednicy marszałkowscy (rodem z PO, jak zakładam - w końcu kadra kierownicza musi być "zaufana", a kompetencje można zdobyć później) wykoncypowali, że połączą dwa szpitale w jeden. Niby nic takiego, bo przecież to i oszczędności na personelu, i na budynkach, i poprawienie jakości leczenia...tyle teoria. Praktyka w Państwie PO jest zupełnie inna i opiera się głównie na nieśmiertelnym bon-mocie "co by tu jeszcze spieprzyć, panowie". No własnie: marszałek wymyślił sobie, że połączy dwa szpitale oddalone od siebie o 100 kilometrów. Zainteresowani mogą sobie obliczyć, uwzględniając ceny paliw, jakich oszczędności się doszukamy, transportując dyrektorów i pacjentów w obie strony.
O ile pierwszy szpital - słynna "urazówka" w Piekarach Śląskich jest potężnym molochem o doskonałej opinii w Kraju i za granicą, to szpitalik w Ustroniu (też znany - Reumatologiczny) jest tworem o wiele mniejszym i słusznie obawia się wchłonięcia przez "urazowy" moloch. Ponad 3/4 pracowników mniejszego podmiotu podpisało się już pod protestem przeciwko połączeniu jednostek, zresztą - sama placówka jest w dobrej kondycji finansowej a tymczasem szykowany na szefa połączonych szpitali pan doktór już przebąkuje, że chorzy reumatologiczni powinni być raczej leczeni w poradniach niż w szpitalu. Piekarski szpital drugi rok pod rząd przynosi straty, a w kasie placówki z Ustronia wesoło pobrzękuje prawie 6 milionów złotych oszczędności, wręcz krzyczących do "urazówki" : weźcie mnie, weźcie, rozwiążę wszystkie wasze kłopoty.
Personel z Ustronia twierdzi zresztą, że marszałek nie przedstawił im absolutnie żadnej analizy prawnej ani prognozy finansowej projektowanego przedsięwzięcia; zapytany o to urząd marszałkowski przyznaje, że istotnie, zapomniano o tym drobnym i całkowicie nieważnym szczególiku, niemniej dla dziennikarzy przygotowano odpowiednie prospekty pełne górnolotnych słów, takich jak : "połączenie będzie skutkować wyłonieniem szpitala wiodącego""synchronizacja potencjału" "wzmocnienie obszarów innowacji w zakresie metod leczenia"czy wreszcie mój osobisty faworyt "koordynacja poszczególnych etapów postępowaniach w ramach ścieżki opieki nad chorym". Tym oto zajmują się Nasi urzędnicy, koordynowani (na poszczególnych etapach ścieżki naturalnie) przez Adama Matusiewicza, przedstawiciela partii powszechnej miłości.
Niestety, "ścieżka opieki" może ulec zachwianiu, bo kiedy dziennikarze zaczęli drążyć w tym temacie, to marszałek podwinął ogon i zapowiedział, że "jeszcze raz rozważy" czy pomysł jest dobry. A tyle nowych posadek prezesów w spółce się szykowało, tyle już było obiecane poszczególnym ludziom...ech. Tak czy siak:
by żyło się lepiej!
Inne tematy w dziale Polityka