trescharchi trescharchi
2941
BLOG

Fachowcy z MSZ i pamięć o Janie Karskim.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 37

Sprawa niby błaha, ale jednak symptomatyczna; co więcej, w tej kwestii doszło prawie do "wojenki na górze" między ludźmi władzy, wywodzącymi się w dodatku z tej samej partii - oczywiście partii najwyższych standardów moralnych i etycznych, czego dobitnym przykładem będzie niniejszy tekst. Dyrektor Kancelarii Prezydenta - pan Jacek Michałowski oficjalnie zwrócił się do Radosława Sikorskiego (zajętego m.i.n. "ćwierkaniem" podczas pogrzebu jednej z najważniejszych dla Kraju osób - osąd tego zachowania pozostawiam Czytelnikom) o wyjaśnienia, bowiem rodzina Jana Karskiego - bohatera Polskiego podziemia z czasów drugiej wojny światowej - nie została przez resort powiadomiona o tym, że jej szlachetny przodek otrzymał Medal Wolności z rąk prezydenta Stanów Zjednoczonych. Barack Obama - wielki przyjaciel Polski i innych krajów Europy Środowej - zadbał oczywiście o zawiadomienie rodziny i innych zainteresowanych, trafnie przewidując, że słowa o "polskich obozach śmierci" z pewnością trafią na czołówki wszystkich dzienników.

Kancelarię Prezydenta zawiadomiła bratanica Jana Karskiego, która - wespół z całą rodziną - chciałaby, by Medal Wolności trafił do Muzeum Miasta Łodzi, gdzie znajduje się Gabinet Jana Karskiego. Starania rodziny poparła prezydent Łodzi (ta od otwierania przejść dla pieszych z wielką pompą), niemniej - ministerstwo Radka Sikorskiego zaznaczyło, że "wiele szacownych instytucji zainteresowanych jest ekspozycją odznaczenia", ale - na pocieszenie - łódzkie muzeum też jest "jednym z najpoważniejszych kandydatów do ostatecznej ekspozycji tej niezwykłej pamiątki". Do tego czasu - traktując zarówno Jana Karskiego, jak i odznaczenie jako dobro Państwowe - Medal Wolności pozostanie wyeksponowany w gablocie w siedzibie resortu, przed "reprezentacyjną salą spotkań międzynarodowych", zaś Radosław Sikorski będzie miał czym się chwalić swoim rozlicznym gościom.

Bratanica Karskiego utrzymuje jednak, że dotychczasowe odznaczenia, jakich doczekał się Karski znajdują się już we wspomnianym Gabinecie (choćby prestiżowy medal "sprawiedliwych wśród narodów świata") i twardo stoi na stanowisku - MSZ nie ma żadnego tytułu prawnego i moralnego ani do przechowywania Medalu u siebie, ani do decydowania o jego przyszłości. List takowy wysłała - poza Kancelarią Prezydenta - również do Donalda Tuska, niestety, nie doczekała się odpowiedzi od zapracowanego (kontrole w ministerstwie sportu po nie zamkniętym dachu, kilkumiesięczne już "własnoręczne" kierowanie resortem rolnictwa, jak zapowiadał po aferze - to wszystko pochłania czas i nerwy) premiera.

Na razie mamy więc pat; z jednej strony cieszy, że urzędnicy prezydenta Komorowskiego zdecydowali się poprzeć słuszne roszczenia rodziny Karskiego; sama rodzina zresztą deklaruje, że Medal nie zniknie w rodowym kufrze, jeno zostanie elegancko wyeksponowany wśród innych odznaczeń i nagród, jakich doczekał się za swoje bohaterskie czyny Karski. Z drugiej jednak strony mamy kolejny skandal związany z działalnością Radosława Sikorskiego; doprawdy, albo ów człowiek ma tak fatalną rękę do doboru współpracowników, albo - co bardziej prawdopodobne sądząc po jego charakterze - jest po prostu mężczyzną zadufanym w sobie i pysznym, i samodzielnie zdecydował o "depozycie" odznaczenia w reprezentacyjnym miejscu MSZ. Kolejny to niestety przykład arogancji władzy, którą "cieszymy" się już od pięciu lat; kolejny też asumpt do rozważań o dymisji Sikorskiego, bowiem zwłaszcza ostatni rok jest dlań pasmem afer i skandali mniejszych czy większych. Powiecie, że to wszystko w sumie błahostki i trudno nawoływać do dymisji w takich sprawach? Niby tak, ale przecież szlak przetarł Donald Tusk swoim odwołaniem profesora Ćwiąkalskiego z resortu sprawiedliwości. Wszystko można, a skoro można odwołać ministra za powieszonego bandziora, to można też odwołać innego za "zachachmęcenie" dla siebie należącego do rodziny odznaczenia.

Bo - przynajmniej z definicji - MSZ jest powołane do służenia Polakom, nie odwrotnie. Oj, nie będą Amerykanie zbytnio zadowoleni ze sposobu traktowania rodziny Karskiego i losów swojego wysokiego odznaczenia państwowego. Departament stanu zaś - cokolwiek sądzić o Hillary Clinton - skrupulatnie odnotowuje nawet takie malutkie informacje, i na podstawie stosunku Państwa do własnego obywatela (zwłaszcza zaś rodziny szanowanego obywatela, bohatera) wyrabia sobie odpowiedni pogląd o władzach w Warszawie. Cóż, po raz kolejny Radosław Sikorski dał popis swoich możliwości dyplomatycznych.

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (37)

Inne tematy w dziale Polityka